Do tej pory dla większości klientów najważniejsza była cena. Tymczasem polski ogórek kosztuje 4-4,50 zł za kilogram, a zagraniczny 2,60-2,80 zł. Odkąd zaczęła się ogórkowa panika, klienci wybierają ten droższy, bo nasz.
Grażyna Szwajdo sprzedaje warzywa w hali targowej przy ul. Beskidzkiej w Świętochłowicach-Chropaczowie.
- Oj, ludzie pytają czy polskie! I to nie tylko ogórki. Klienci chcą też polskich pomidorów i sałaty - potwierdza pani Grażyna. Zwykle o tej porze roku każdego dnia sprzedawała dziennie 5 kg ogórków. - Teraz sprzedaję ledwie połowę z tego. Klienci wolą zapłacić więcej, byle mieć pewność, że towar jest zdrowy, świeży i bezpieczny - dodaje Grażyna Szwajdo.
Podobnie jest w innych miastach. Na katowickim targowisku przy placu Karola Miarki na skrzynkach z warzywami pojawiły się kartki z napisem "Polskie". Mimo to wiele osób upewnia się, czy są na pewno polskie. Do takiego warzywnego patriotyzmu zachęcał wczoraj także premier Donald Tusk.
- Epidemia wywołana przez bakterię coli może być pretekstem do wygłoszenia hasła "Jedzmy wyłącznie polskie ogórki" - mówił Tusk podczas konferencji prasowej.
Sanepid zapewnia, że w Polsce nie zgłoszono niepokojących przypadków zakażeń pokarmowych. Trwają kontrole warzyw.
- Ale ręce, warzywa i owoce zawsze trzeba myć. To zmniejsza zagrożenie - apeluje Zbigniew Hałat, epidemiolog.
Europa się boi
Zakażenia groźną bakterią wywołały ogólnoeuropejską ogórkową falę histerii. Dotąd zmarło 16 osób, a około 1500 jest chorych. Niemieccy naukowcy ogłosili jednak, że ogórki z Hiszpanii są niewinne. Trwają więc intensywne poszukiwania źródła pochodzenia zjadliwej bakterii pałeczki okrężnicy. Według hiszpańskiego resortu rolnictwa, tamtejsi rolnicy ponoszą z powodu ogórkowej histerii straty sięgające nawet 200 milionów euro tygodniowo.
Warzyw jedliśmy za mało, a teraz jemy jeszcze mniej
Roman Włodarz, prezes Śląskiej Izy Rolniczej w Katowicach:
Bardzo martwi mnie panika skierowana wobec hiszpańskich ogórków, którą wywołały zachorowania w Niemczech. Nie cieszę się z cudzego nieszczęścia, bo ono może naszym rolnikom tylko zaszkodzić. I tak już niewiele kupujemy, i niewiele zjadamy nie tylko ogórków, ale w ogóle warzyw. Teraz pewnie będziemy jeść jeszcze mniej. Obecnie co prawda mamy do czynienia z większym zainteresowaniem naszymi warzywami, hodowanych tu na miejscu, w szklarniach i na polach. Jednak w ogólnym rozrachunku na tym raczej stracimy. Trudno będzie nadrobić te straty i to nawet wtedy, gdy w końcu wykryte zostanie prawdziwe źródło pochodzenia niebezpiecznej bakterii.