Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Śpiewak: PiS jest cały czas w sytuacji, gdy nie ma z kim przegrać. Opozycja jest zbyt słaba na to, by z nim wygrać

Agaton Koziński
Agaton Koziński
Bartek Syta
- Kaczyński może przegrać nie tyle z Gowinem, co przez Gowina. To pokazuje, jak niebezpieczny dla niego jest potencjał obecnego wicepremiera. I dlatego prezes PiS chce coś z tym zrobić. Sprawdza bojem, czy da się Gowina zjeść, czy nie - mówi prof. Paweł Śpiewak, socjolog.

Czy opozycja ma już pewność zwycięstwa w kolejnych wyborach?

Gdy się jej przyglądam, to cały czas mam wrażenie, że do PiS-u ciągle pasują słowa Donalda Tuska sprzed 10 lat - bo dziś to jest partia, która nie ma z kim przegrać.

W sondażach PiS jest dużo poniżej wyniku, który osiągnął w ostatnich wyborach.

Obserwujemy teraz dwie tendencje. Pierwsza to zanik Platformy. Ta partia się kurczy szybciej, niż się można było tego spodziewać. PO w ciągu roku straciła mniej więcej połowę wyborców i ta tendencja będzie się utrzymywać. Ona nic nie zrobiła, by nabrać trochę więcej wyrazistości, odwagi, energii. Druga tendencja to fakt, że liderem stał się Szymon Hołownia, o którym w sumie niewiele wiemy.

Liderem opozycji.

Tak, chcąc nie chcąc, jest tym liderem. Zaskakuje natomiast, jak niewiele na kryzysie aborcyjnym zyskała Lewica. Ona też jest pod kreską w tym sensie, że dziś ma niższe poparcie niż w ostatnich wyborach. W kolejnych sondażach oscyluje w okolicach progu wyborczego. To jej potężna klęska.

Oddzielna sprawa, że suma głosów na opozycję w kolejnych sondażach pokazuje, że jest ona w stanie pokonać PiS.

Jak się doda Platformę do Hołowni, do nich Lewicę i PSL, to tak to wychodzi. Ale widać, że to dodawanie się nie układa. Nie za bardzo widać, jakby oni mieli politycznie działać razem. Nie widzę wspólnego mianownika dla nich - oczywiście, poza antypisowską retoryką.

Ale też zdolność odsunięcia PiS od władzy. Jeśli partia Kaczyńskiego nie zdobędzie ponad 40 proc. głosów, to nie będzie mieć większości w Sejmie.

Tyle że siła PiS dalej będzie duża - przecież po jego stronie będą prezydent, Trybunał Konstytucyjny, inne instytucje. Na to się jeszcze nałożą kryzysy pokoronawirusowe. Do radzenia sobie z taką sytuacją potrzebny byłby silny, spójny rząd mający jasny program. Na razie opozycja o czymś takim może co najwyżej pomarzyć.

Mówi Pan o opozycji tak, jakby PiS miało rządzić wiecznie.

Nie, tak nie mówię. Widać wyraźnie, że najmłodsze pokolenia Polaków są zdecydowanie antypisowskie. Poza tym jedna piąta wyborców jest niezdecydowana, kogo popierać. Widać, że nie za bardzo się utożsamiają z istniejącymi formacjami politycznymi. Pytanie, kto tę grupę przejmie, przy czym nie sądzę, żeby zrobiło to PiS. Ale generalnie sytuacja opozycji wcale nie jest komfortowa. Krzyżyka na PiS bym nie stawiał.

Cztery lata temu w sondażach rósł Ryszard Petru - teraz rośnie Hołownia. W poprzedniej kadencji były duże protesty w obronie sądów - teraz przeciw zmianom w kompromisie aborcyjnym. Czy te kadencje nie toczą się nam kołem?

Jednak ta analogia nie jest pełna. Cztery lata temu nie było tak ostrego konfliktu światopoglądowego, jaki obserwujemy teraz. Kryzys wokół wyroku dotyczącego aborcji jest dużo głębszy, bo w oczach wielu władza PiS de facto straciła swoją legitymizację ideową. Bo PiS jest partią, która swoją tożsamość buduje wokół ideologii.

Zaostrzenie kompromisu aborcyjnego jest w duchu tej ideologii, która leży u podstaw partii Kaczyńskiego.

Ale to też uruchamia silną polaryzację, bo ideologia katolickiej Polski ma coraz większą liczbę przeciwników. Oczywiście, PiS może twierdzić, że oni są nieistotni, ale kolejne kryzysy wokół Kościoła - teraz choćby sprawa ks. Andrzeja Dymera - pokazują, w jak poważnych kłopotach on się znajduje. Polska się stosunkowo szybko laicyzuje, co sprawia, że ideologia PiS-u nie ma tak mocnego zakorzenienia, jakby się zdawało jeszcze kilka lat temu. Kryzys aborcyjny pokazał to bardzo wyraźnie - w tym sensie jego znaczenie jest większe niż wcześniejszych tego typu przesileń. Proszę też zobaczyć, jaki język przy tej okazji się stworzył. Kpina, drwina. To nie było pryncypialne walenie w PiS, tylko to było śmianie się z niego. Paradoksalnie to jest groźniejsze dla obozu władzy.

Akurat kpiny były z PiS od zawsze - by przypomnieć choćby żarty z moherowych beretów. Dla tej partii to nic nowego.

Różnicę widzę w sile - teraz ta kpina jest dużo silniejsza niż kiedyś. Nie da się udawać, że tak się nie stało. Protesty przeciwko zmianie kompromisu aborcyjnego miały w sobie ogromną energię, było w nich mnóstwo emocji, pojawiła się przy ich okazji nowa estetyka polityczna. To jest zmiana.

Jakby Pan tę zmianę opisał?

Mówiąc najkrócej - język protestów w obronie Trybunału Konstytucyjnego w ogóle nie przyciągał młodych, natomiast przy obecnej fali protestów oni dominowali. W tym sensie ta zmiana jest wyraźna. I jest ona kłopotem dla Platformy.

Z drugiej strony postulaty Strajku Kobiet są szalenie radykalne. Na ile opozycja stanie się zakładnikiem tego wulgarnego, ostrego języka, który proponuje Marta Lempart i jej współpracowniczki?

Bo też obserwujemy w tej chwili wojnę ideologiczną, a na wojnie radykalizmu trudno uniknąć. Dla Platformy to problem. Jeśli ta partia będzie dalej popierać kompromisowe rozwiązanie w duchu decyzji z 1993 r., to będzie oznaczać to utratę więzi z całym młodym pokoleniem.

Głosami tego pokolenia Platforma wyborów też nie wygra.

Teraz pan zadaje mi pytanie w duchu walki o głosy wyborców.

Umówiłem się z Panem na wywiad polityczny.

Tylko że ja tę politykę postrzegam w inny sposób. To nie jest dziedzina, w której liczy się tylko to, ile procent głosów się zdobędzie. Liczy się też miejsce w dyskursie publicznym. W tej kwestii Platforma nie umie się na nic zdobyć. Ta partia nie ma nic do powiedzenia. I to jest jej problem. Ona ciągle nie umie się uwolnić od języka ciepłej wody w kranie. Tusk, narzucając tej partii taką formułę, wprowadził ją w marazm ideowy, pozbawił ją siły, energii. Przez taki nudny język Platforma już przegrała wybory. Partia, która unika sporów, wyłącza się de facto z dyskusji.

Jednak Platforma zaproponowała liberalizację prawa aborcyjnego.

Zrobiła to tak, jakby mówiła o tym, że pogoda jest piękna. Sama konferencja, na której to ogłosili, była po prostu żenująca.

Jeszcze jedna zmiana. Do tej pory w Polsce w czasie wyborów główną rolę odgrywały kwestie społeczne i statusowe. Teraz głównie dyskutujemy o sprawach światopoglądowych. Zmiana, czy raczej ta dyskusja jest sztuczna?

Siła PiS-u nigdy nie polegała na tym, że ta partia po prostu reprezentowała osoby biedniejsze - choć tego typu interpretacji nie brakuje. Ale przecież w 2015 r. PiS wygrało wybory wśród wszystkich grup społecznych, i wśród biednych, i wśród przedsiębiorców, i wśród inteligencji. Było to możliwe dlatego, że Kaczyński zbudował - i ciągle utrzymuje - ideologiczny charakter tej partii. Bo epoce niemrawości ideowej nagle przyszła ekipa, która mówiła jasne, zrozumiałe dla wszystkich hasła.

Kaczyński zmiany, które zaszły w 2015 r., nazwał „rewolucją”. Ale to nie była tylko zmiana ideowa - także społeczna, bo przecież wielu wyborców uwiodły takie projekty jak „500 plus”, obniżka wieku emerytalnego czy podniesienie kwoty wolnej od podatku.

Tak, na pewno to był ważny czynnik przyciągający wyborców, ale też nie da się obronić tezy, że PiS to partia ludzi biednych. Przecież obecny obóz rządzący nie zastosował żadnego mechanizmu redystrybucji majątku. Nie widzę żadnych działań PiS-u w imię sprawiedliwości społecznej. To partia klasy średniej.

Jednak 500 plus głównie doceniły osoby biedniejsze.

500 plus dostali wszyscy. Owszem, dla biedniejszych te pieniądze miały większe znaczenie, grupa ludzi żyjących na granicy ubóstwa wyraźnie się zmniejszyła. Ale ten efekt już minął, a wzrost inflacji w sporej części znaczenie 500 plus ograniczył.

Obecna wartość 500 zł z 2016 r. to 438 zł.

W dodatku 500 plus miało pomóc rozwiązać problem zapaści demograficznej - ale w tej kwestii swojej roli nie spełnił. Widać więc, że ten program niewiele zmienił.

Ale politycznie odegrał bardzo ważną rolę.

Oczywiście, w ten sposób kupuje się wdzięczność wyborców. Emerytom na pewno jest bardzo miło, gdy otrzymują trzynastą i czternastą emeryturę. Tylko to nie sprawia, że o PiS można mówić jako o partii ludzi biednych. To partia ideowa, która odwołuje się również do kwestii społecznych.

Tylko że teraz kwestie społeczne przestały mieć znaczenie, dyskutujemy tylko i wyłącznie o kwestiach światopoglądowych. Czy Polacy się zmienili w ostatnich latach i sprawy społeczne przestały mieć dla nich znaczenie?

Moja intuicja jest jeszcze inna. Według mnie ten zgiełk polityczny, który obserwujemy od dłuższego czasu, sprawił, że Polacy w ogóle przestają się polityką interesować. Nie czytają gazet, nie oglądają telewizji. Widzę to po sobie, ale nie sądzę, żebym był jedyny. PiS-owi udało się odstręczyć ludzi. Wielu z nich przestało się czuć tutaj jak u siebie w domu. Czują się spychani gdzieś na bok. Tak jak w każdej dyktaturze. Narasta wywołana tym bezradność, którą jeszcze pogłębia pandemia.

I to jest przyczyna wzrostu popularności Hołowni? Bo Polacy czuli się bezradni, a wtedy on się pojawił, przynosząc nadzieję na zmianę?

Większość ludzi nie ma dziś powodu, by głosować na Platformę. Widzą, że w tej partii zostali tylko starzy ślizgacze, a ich przywódca - mówiąc delikatnie - nie rokuje. Borys Budka jest chyba najsłabszym liderem tej partii z możliwych. Nie ma ani wyrazistości, ani poglądów. Wszystkie jego działania wypełnia walka z Grzegorzem Schetyną.

Ich tarcia obserwujemy od dłuższego czasu.

Widać, że PO cały czas zżerają walki wewnętrzne, a Budka nie ma dość siły, żeby to zatrzymać. Dla mnie on ma jedną cechę charakterystyczną: zawsze mówi bardzo szybko, ale ja nie potrafię zapamiętać niczego z tego, co on powiedział. W sumie nie wiem, o co mu chodzi.

Podobnie to wyglądało w poprzedniej kadencji - ale na końcu Platforma pokonała Nowoczesną, wykorzystując swoją przewagę doświadczenia i struktur. Czy teraz ten pojedynek PO i Polska 2050 nie skończy się podobnie? Bo w polityce najbardziej liczy się to, co robisz każdego dnia.

Dlatego ja też nie zostałem politykiem. Zabrakło mi do tego dwóch cech: bezwzględności i umiejętności kiwania się z innymi. Hołownia może mieć podobny kłopot - ale nie musi. Gdy Platforma zacznie go „mordować”, tylko na tym straci.

Straci? Zachowują prymat liderów po stronie opozycyjnej.

Stracą potencjalnie silnego partnera, a nic nowego nie zyskają.

Oni by go najchętniej zachowali - ale na pozycji niezagrażającej liderom.

Tylko że to by było działanie niemądre i krótkowzroczne.

Jak w tej układance widzi Pan miejsce Jarosława Gowina? On jeszcze jest w obozie władzy czy już po stronie opozycji?

To ważny moment. Uważam, że Jarosław Gowin ma potężny potencjał polityczny.

Obaj związaliście się z Platformą w tym samym 2005 r.

Ja go poznałem wcześniej, gdy był redaktorem naczelnym miesięcznika „Znak”.

Zamawiał u Pana teksty?

Tak - ale nie z tego powodu go ceniłem. Prowadzone przez niego pismo było po prostu ciekawe, prezentowane na jego łamach były różnorodne opinie. Nie było zamknięte ideologicznie. Ten sposób myślenia widać także teraz, gdy Gowin umiał się postawić Kaczyńskiemu w kwestii wyborów korespondencyjnych, czy gdy teraz się stawia przy okazji wprowadzenia podatku od reklam w mediach. Ale cały czas widać, że on posiada ogromny potencjał.

Jak Pan rozumie ten potencjał?

Widać go w dwóch wymiarach. Po pierwsze, Gowin może doprowadzić do rozbicia obecnego układu politycznego, co sprawia, że jego pozycja jest bardzo silna.

Silna pozycja języczka u wagi.

Nie tylko - i to jest ten drugi wymiar. Trzeba pamiętać, że cały czas bardzo silną pozycję w PO ma skrzydło konserwatywne. Gdyby Gowin przeszedł na stronę opozycji, miałby możliwość zgromadzić wokół siebie różne rozproszone środowiska konserwatywne, które nie są związane z PiS.

I wejść między PO i PiS? Od bardzo dawna Pan powtarza, że między tymi partiami nie ma miejsca. Że te obie formacje reprezentują dwie konkurencyjne wizje Polski - i robią to tak szczelnie, że nie da się włożyć między nie nawet żyletki. A teraz Pan mówi, że zmieści się tam partia zdobywająca ponad 5 proc. głosów.

Tak. Szymon Hołownia okazał się nową jakością. Jego nie można porównywać do Nowoczesnej i Ryszarda Petru, Hołownia jest po prostu od niego lepszy. Platforma musi na to zareagować - i albo stać się partią bardziej konserwatywną, jak chce tego Schetyna, albo bardziej otworzyć na lewo. Gdyby Gowin pojawił się po stronie opozycyjnej, przyspieszyłoby to rozpad Platformy - i wymusiło stworzenie nowej jakości. Oczywiście, PO takiego procesu sobie nie życzy.

Już mieliśmy kilka partii, które próbowały wejść między PO i PiS - zawsze nieskutecznie, nie było tam wyborców. Dlaczego Gowinowi miałoby pójść inaczej?

Spór o aborcję podniósł temperaturę konfliktu politycznego. Pojawianie się kogoś, kto miałby cywilizowane poglądy w takich sprawach światopoglądowych mogłoby dać polityczny efekt.

Przecież Marta Lempart natychmiast nazwie Gowina - czy kogokolwiek innego w takim miejscu - dziadersem, pozbawiając go dużej części wiarygodności po stronie opozycji.

Marta Lempart i jej współpracowniczki są radykalne, one muszą tak gadać. Ale obok powinna się tworzyć nowa jakość. Może nią się okazać liberalne spojrzenie na gospodarkę oraz bardziej konserwatywne podejście do ładu społecznego.

Mówi Pan o języku Platformy z lat 2005-2007. Czy w ten sposób Gowin miałby szansę odebrać przynajmniej część obecnych wyborców PO i PiS?

Tylko że wielu wyborców PiS-u już odpadło od tej formacji. Przecież w ostatnich wyborach ta partia miała dużo powyżej 40 proc., teraz poparcie dla niej oscyluje w okolicach 30 kilku procent.

Cztery lata temu PiS miało bardzo podobne notowania - a wybory w 2019 r. wygrało z dużą przewagą. Stąd moje pytania o to, czy historia się kołem nie toczy.

Oczywiście, biorę poprawkę na to, że te obecne notowania są czysto wirtualne. Ale też widać, że jest grupa wyborców, która rewolucyjnym, radykalnym stylem uprawiania polityki przez Kaczyńskiego jest zwyczajnie zmęczona. Mają dość takiej awanturniczej polityki.

Za chwilę rząd ogłosi program „nowego ładu”, pojawią się nowe pieniądze w gospodarce i nastroje się wygładzą. Komisja Europejska przewiduje, że Polska w 2020 r. zyska ponad 5 proc. PKB. To może mocno uspokoić sytuację.

Dlatego od razu na samym początku naszej rozmowy powiedziałem, że PiS jest cały czas w sytuacji, gdy nie ma z kim przegrać. Opozycja jest zbyt słaba na to, by wygrać.

Czyli Kaczyński może przegrać tylko z Gowinem?

Może nie tyle z Gowinem, co przez Gowina. To pokazuje, jak niebezpieczny dla Kaczyńskiego jest jego potencjał. I dlatego prezes PiS chce coś z tym zrobić, sprawdza bojem, czy da się Gowina zjeść, czy nie.

Uda mu się?

Moim zdaniem nie.

Gowin wygląda na zapędzonego w narożnik. Ma jeszcze gdzie uciekać?

Proszę pamiętać, że Gowin cały czas może rozwalić istniejący układ władzy. Nie sądzę, żeby Konfederacja zaczęła nagle głosować razem z PiS-em, gdyby zabrakło głosów posłów Gowina. A on na pewno widzi tę tendencję prawicy do radykalizowania sytuacji - i dostrzega, że to nie jest tendencja dla nich konieczna. Generalnie dostrzegam w Gowinie potencjał na lidera, który może mocno zamieszać.

W tej naszej rozmowie ciepło mówił Pan o dwóch politykach: Hołowni i Gowinie. Który z nich zostanie szybciej premierem?

Uważam, że Gowin.

W tej czy przyszłej kadencji?

Przyszłej. Widać zresztą, że Gowin tego strasznie chce. To jest kluczowe. Gdy ktoś bardzo chce zostać szefem rządu, może nim zostać - gdy tego nie chce, to nie zostanie nim na pewno. Gowin nie jest moim ulubieńcem, ale widzę w nim jego siłę - i ona może się okazać decydująca.

Autor jest publicystą
„Wszystko Co Najważniejsze”

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Paweł Śpiewak: PiS jest cały czas w sytuacji, gdy nie ma z kim przegrać. Opozycja jest zbyt słaba na to, by z nim wygrać - Portal i.pl

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska