Piłkarze Manchesteru City po sobotnim zwycięstwie z Tottenhamem w Londynie 3:1 jeszcze nie mogli świętować, bo w przypadku wygranej rywali zza miedzy koronacja zostałaby przesunięta o kolejny tydzień. Zawodnicy Guardioli dostali w niedzielę wolne i rozjechali się po całej Europie. Bramkarz Ederson był w Portugalii, aby obejrzeć, jak jego były zespół Benfica Lizbona mierzy się z FC Porto, a skrzydłowy Leroy Sane poleciał do Niemiec, na mecz swojego poprzedniego klubu Schalke 04 z Borussią Dortmund.
Argentyńczyk Sergio Aguero, który odegrał kluczową rolę w tym sezonie zdobywając gola za golem, miał na odwiedzenie ojczyzny zbyt mało czasu, więc został na Wyspach i oglądał sensacyjną wygraną WBA z MU wraz z rodziną. Tak samo jak Vincent Kompany, cieszący się przed telewizorem wraz z żoną Carlą i dwoma dziećmi w domu w Cheshire.
- Jestem zapewne jedynym, który już myśli o następnym sezonie. Chciałbym zachować w sobie pokorę, bo to nie ustanowienie dynastii, ale zaledwie jeden tytuł. Teraz jesteśmy zachwyceni, ale mamy jeszcze wiele do zrobienia, by odblokować nasz potencjał – mówi kapitan Manchesteru City, na którym piętno musiały odcisnąć dwie ostatnie porażki z Liverpoolem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów i przegrane derby z Manchesterem United.
Guardiola także zachowuje wstrzemięźliwość. W przemowie do zawodników, którą wygłosił jeszcze przed postawieniem pieczęci na tytule, stwierdził, że „nie można zaprzeczyć, iż jesteśmy naprawdę dobrzy, ale wciąż jest wiele do poprawy”.
- Musimy nadal budować wielkość Manchesteru City, bo to jeszcze nie jest taki sam klub, jak Manchester United, Chelsea, czy Arsenal, sami rozumiecie – potężne kluby z wielką historią pisaną w Europie. To nasz cel. Osiągnięcie tego będzie skomplikowane, lecz chcę, by ludzie uwierzyli, iż Manchester City to naprawdę dobry klub – mówi Katalończyk na łamach „The Times”.
Guardiola, który w tym roku zdobył także Puchar Ligi Angielskiej, w swoim inauguracyjnym sezonie z Obywatelami przed rokiem zajął dopiero trzecie miejsce. Kompany twierdzi, że ani on, ani jego koledzy z zespołu nigdy nie stracili wiary w swojego menedżera.
- Wszyscy wierzyliśmy w ten projekt - powiedział. - Musiał nastąpić okres adaptacji i dla niego, i dla nas, po prostu potrzebowaliśmy czasu, by poznać jego metody. Jestem pewien, że są różnice w sposobie, w jaki gramy w porównaniu do Bayernu i Barcelony (gdzie Guardiola wcześniej pracował – przyp.).
32-letni Belg przyznaje, że menedżer z Hiszpanii sprawił, iż poprawił swoje umiejętności. - Jestem pewien, że gdybym spotkał Pepa w wieku 20 lat, byłbym idealnym graczem do formowania przez niego i mógłbym poczynić znacznie większe postępy. Udało mu się przenieść do zespołu pragnienie i pożądanie, które sprawiają, że nigdy nie jesteśmy usatysfakcjonowani i chcemy więcej – podsumował.