Jak pisaliśmy, autobus z polskimi pielgrzymami z Nowego Targu i powiatu myślenickiego miał wypadek 5 lipca we wtorek po południu. W Rumunii pojazd wjechał w budynek. Kierowca zginął, być może problemy z sercem i wielki upał doprowadziły do tego, że zjechał z drogi.
Na miejsce już w środę 6 lipca przyjechał syn kierowcy, żeby zabrać ciało do Polski. Został tam i załatwia formalności - mówi jedna z uczestniczek pielgrzymki.
Z informacji uczestników wyjazdu wynika, że potworny upał dokuczał w tym dniu wszystkim, a tuż przed wypadkiem przewodnik zauważył, że kierowca nie czuje się zbyt dobrze. Jednak nie zdążył zareagować, bo kilka sekund później autobus wjechał w ścianę.
W autobusie wycieczkowym w chwili wypadku było 51 osób z kierowcą i przewodnikiem. Wyjechali w niedzielę 3 lipca na 9-dniową pielgrzymkę. We wtorek zakończył ją wypadek. Krakowskie biuro podróży Tourist Track, które organizowało wyjazd, wysłało natychmiast drugi autobus po pielgrzymów. Wrócili nim do domów 7 lipca. Przyjechali nad ranem. Osoby z Nowego Targu były w domach około godz. 4, a z okolic Tokarni z powiatu myślenickiego około godz. 6 rano.
W drodze powrotnej większość spała, jesteśmy bardzo zmęczeni. Dzięki pomocy mera rumuńskiej gminy, w której mieliśmy wypadek, zakwaterowano nas w pensjonatach. Jednak kłopoty mieliśmy, gdy ranny przewodnik trafił do szpitala i to innego niż kilka pozostałych osób z naszego autokaru, więc oni też mieli problemy z dogadaniem się - mówi nam uczestniczka pielgrzymki Bożena Smolak, katechetka i polonistka z Tokarni, z którą wczoraj nawiązaliśmy kontakt.
Nie pomogła w tym ambasada polska w Rumunii, bo na miejsce przyjechał konsul dobę po wypadku - tuż przed odjazdem zastępczego autokaru z pielgrzymami do Polski.
Do kraju nie wszyscy wrócili. Z ośmiu osób, które trafiły do szpitala, już na drugi dzień sześć zostało wypisanych. Dwie osoby - kobieta z uszkodzoną miednicą, która nie może chodzić i ks. Janusz, wikary z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Nowym Targu, organizator wyjazdu ze złamaną nogą - zostali w szpitalu.
Jak się dowiedzieliśmy, ma być dla nich zorganizowany transport medyczny. Być może kapłan zdecydowałby się na wyjazd razem z pielgrzymami, ale prawdopodobnie nie chciał zostawić samej w rumuńskim szpitalu kobiety najbardziej poszkodowanej w wypadku.
Z relacji uczestników wypadku - którzy trafili do szpitala - wynika, że Rumuni okazali się bardzo empatyczni, zaopiekowali się poszkodowanymi, starali się zrozumieć ich mimo barier językowych. Porozumiewali się w języku angielskim i niemieckim.
Biuro turystyczne z Krakowa już wróciło część pieniędzy uczestnikom wyjazdu. To z opłat za przejazdy i bilety wstępu do miejsc, których jeszcze nie opłacono.
- Co zjeść, podróżując po Małopolsce? Oto regionalne przysmaki!
- Amerykański Rajd kantYny w gminie Wielka Wieś. Kowboje i rumaki pod maskami aut
- Wielka Wieś. Nietypowe dożynki. Korowody, wieńce, przyśpiewki na Wielkowiejskim Targu
- Piknik Rodzinny w Ojcowskim Parku Narodowym. Atrakcji nie brakowało!
- Gminne święto plonów. Przybył korowód z 13 wieńcami i przyśpiewkami
- Z wizytą w kozim gospodarstwie, czyli tam, gdzie zbierają suchy chleb
FLESZ - Inflacja przyhamuje na jesieni. Komentarz Piotra Palutkiewicza
