Zobacz także: Mieli dostać medale za długie pożycie, ale mąż zabił żonę
W czwartek, po kolejnej awanturze, sędziowie uznali, że miarka się przebrała i Jana C. trzeba zamknąć w areszcie. Wystraszyli się, że góral swoje groźby spełni.
Jan C. od kilku miesięcy dawał się mieszkańcom Głodowskiego Wierchu mocno we znaki. Praktycznie co kilka dni wszczynał awantury, w czasie których wraz z synem bili sąsiadów wyrwanymi z płotów sztachetami i grozili im śmiercią. Krnąbrni górale nie bali się nikogo, nawet policji. W czasie jednej z interwencji, syn Jana C., Bartłomiej, ruszył na przybyłych funkcjonariuszy z nożem. Policjanci musieli ratować się strzałami ostrzegawczymi w powietrze. Ostatecznie obu mężczyzn udało się wówczas spacyfikować i odwieść na komendę. Tam górale obiecali , że wszystkich policjantów... pozabijają.
Zarówno Jan C. jak i jego syn nigdy nie spędzili za kratkami więcej niż 48 godzin. Po każdej awanturze zawsze wracali do domu i po kilku dniach spokoju zaczynali ataki. Sąsiedzi zaczęli się bać o swoje życie. Co prawda wytoczyli swojemu oprawcy kilkanaście procesów o groźby karalne, a kolejne oskarżenia dołożyła prokuratura, ale do czasu zakończenia się śledztwa - Jan C. nie stawia się na rozprawach - groźny sąsiad przebywał na wolności.
- Ten człowiek jest umysłowo chory. Uwielbia się nad nami znęcać. Nie zaznamy spokoju, dopóki on jest na wolności - mówi w rozmowie z dziennikarzem "Krakowskiej" jeden z sąsiadów Jana C.
O sprawie zrobiło się głośno. Do Bukowiny zaczęli zjeżdżać dziennikarze, co niestety rozzuchwaliło Jana C.
- Jestem najtwardszym góralem na Podhalu. Sąsiedzi muszą się mnie bać - mówił w wywiadach i dalej groził bukowianom śmiercią.
Wszystko zmieniło się w ostatni wtorek. Po kolejnej awanturze policjanci znów przewieźli "twardego górala" na komendę i znów usłyszeli, że są na jego czarnej liście. Wystąpili więc do sądu o aresztowanie Jana C., a ten na pomysł przystał. - Nie stawiał się na nasze wezwania. Jego groźby mogą zostać zrealizowane. Nie możemy do tego dopuścić, dlatego oskarżony trafił do aresztu - tłumaczy Marek Marchalewicz, prezes zakopiańskiego sądu rejonowego.
Areszt dla Jana C. z duża rezerwą przyjmują jednak jego sąsiedzi. - Wróci za dwa miesiące i zacznie się piekło - stwierdzili w piątek anonimowo sąsiedzi.
Konkurs fotograficzny "Mamo, tato, zrób mi portret". Weź udział i zgarnij nagrody!
Wybieramy najpiękniejszy rynek w Małopolsce! Weź udział w plebiscycie i oddaj głos!
Wielka galeria! Zobacz archiwalne zdjęcia strojów Wisły Kraków z ostatnich stu lat!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!