

Mickey van der Hart (Lech Poznań)
Holender na wyrost dostał opaskę kapitańską w zespole Kolejorza i chyba na wyrost został pierwszym bramkarzem. Znowu zawalił bramkę, tym razem w klasyku z Legią Warszawa. Van der Hart w niezrozumiały sposób nabił piłką Djordje Crnomarkovicia. Futbolówka następnie trafiła w poprzeczkę i prosto w Tomasa Pekharta.

Benedikt Zech (Pogoń Szczecin)
Portowcy zebrali tęgie baty od Zagłębia w Lubinie, a jednymi z głównych winowajców była dwójka stoperów. Stawiamy na Zecha, który wypadł jeszcze słabiej od Mariusza Malca. Austriak zawalił dwie bramki, a nabicie Bartosza Białka zapewne śni mu się po nocach.

Rafał Janicki (Wisła Kraków)
W fatalny sposób przywitali się z Ekstraklasą zawodnicy Wisły Kraków, którzy przecież przed przerwą prezentowali się bardzo dobrze. W Gliwicach wrócił stary, dobry Janicki. Czyli niepewny, niezdecydowany i zawalający gole. Jorge Felixa nie trzeba było dwa razy zapraszać do tańca.