Pięcioosobowa rodzina państwa Święchów od dziewięciu lat wynajmowała dwupokojowe mieszkanie w kamienicy przy ul. Szewskiej 1. W sobotni wieczór szykowali się do snu.
- Nagle policjanci kazali nam się szybko ubierać i schodzić - wspomina Michał Święch. W budynku zapanowało zamieszanie. Nie wszyscy wiedzieli, co się dzieje. - Zdążyliśmy zabrać dowody osobiste, telefony, założyć buty na nogi - dodaje Irena Święch, żona pana Michała. Ich syn, Rafał, wybiegł z mieszkania w tym, co akurat miał na sobie.
Tymczasowe lokum
Rodzina została ewakuowana do Ośrodka Interwencji Kryzysowej. Ma tam do dyspozycji mieszkanie hostelowe. Do ośrodka trafiło jeszcze małżeństwo z dwójką dzieci.
- Mogą tutaj spokojnie przebywać i korzystać z pokoi, łazienki, w pełni wyposażonej kuchni. Żywność muszą sobie zapewnić we własnym zakresie - mówi Adam Pawulski, szef placówki.
Poszkodowani ciężko przeżyli pożar. W nocy z soboty na niedzielę praktycznie nie zmrużyli oka. - Osoby dotknięte pożarem mają u nas także wsparcie psychologiczne i prawne - zapewnia Pawulski. Nie wiadomo na razie, czy spędzą w nowym miejscu tydzień, czy trzy miesiące.
Skomplikowany stan prawny
Kamienicą przy ul. Szewskiej 1 administrują Bocheńskie Zakłady Usług Komunalnych. Zdaniem ich szefa, Sławomira Kołodzieja, budynek był ubezpieczony. Sytuację komplikuje jednak jego status prawny. W 1990 roku miasto wystąpiło o zasiedzenie kamienicy, a wojewoda tarnowski uznał racje samorządu. Jednak 8 lat później o odzyskanie obiektu wystąpił do sądu wnuk dawnych właścicieli. W 2009 roku Sąd Okręgowy w Tarnowie wydał prawomocny wyrok nakazujący miastu wydanie budynku właścicielowi. - Oprócz wspomnianego wnuka, prawa do kamienicy mają jeszcze dwie inne osoby. W związku z tymi wyrokami, BZUK rozpoczął procedurę przekazania kamienicy właścicielowi. Do dzisiaj do tego nie doszło z tej przyczyny, iż w ustalanych terminach właściciel kamienicy się nie zgłosił - tłumaczy Andrzej Koprowski.
W pożarze zniszczeniu uległo poddasze i pierwsze piętro budynku. Straty wyceniono wstępnie na 500 tys. zł.
- Przydałby się kontakt z właścicielem nieruchomości, o co zabiegamy właśnie w tej chwili, żeby mu przekazać tę przykrą wiadomość - mówi Andrzej Koprowski z magistratu.
To szczęście, że żyjemy
W niedzielę Święchowie mogli wejść do mieszkania zalanego wodą podczas strażackiej akcji ratowniczej.
- Zniszczeniu uległ sufit, pościele i dywany były przemoczone, woda wciąż kapała na meble. Telewizor przesunęliśmy w inne miejsce. Wszędzie śmierdzi spalenizną - opowiada pani Irena.
Wczoraj w bocheńskim urzędzie miasta pogorzelcy spotkali się z burmistrzem Stefanem Kolawińskim, który chciał poznać najpilniejsze ich potrzeby. Zapewniał, że mogą liczyć na wsparcie z pomocy społecznej. Jutro ma dojść do kolejnego spotkania.
- Opiece społecznej i burmistrzowi należą się podziękowania - podkreśla pan Michał.
Andrzej Koprowski dodaje, że poszkodowani otrzymają pomoc w postaci finansowej, rzeczowej i psychologicznej.
Święchom ciężko będzie stanąć na nogi samodzielnie. Żadne z małżonków nie pracuje - pan Michał jest na rencie z powodu choroby płuc, a jego żona opiekuje się niepełnosprawną siostrą. Dorywczo pracuje tylko jeden syn, drugi szuka zatrudnienia. Dużo wydają na leki.
- Potrzebne nam są ubrania, bo wszystko mamy mokre, artykuły chemiczne, środki czystości - wylicza Irena Święch. - Dobrze, że pożar nie wybuchł w nocy, bo byłoby naprawdę po nas - wzdycha.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Jak zabezpieczyć dom przed pożarem?
Autor: Dzień Dobry TVN, x-news
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska