https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci uratowali mi życie. Dziękuję! [ZDJĘCIA]

Małgorzata Gleń
Roman Matyja z Krzywopłot leży w okluskim szpitalu. Ma poparzoną twarz i ręce, do tego nie może otworzyć oczu
Roman Matyja z Krzywopłot leży w okluskim szpitalu. Ma poparzoną twarz i ręce, do tego nie może otworzyć oczu Małgorzata Gleń
Roman Matyja z Krzywopłotów żyje dzięki dwóm funkcjonariuszom komisariatu w Kluczach. Policjanci nie wahali się wejść do płonącego domu, by pomóc mężczyźnie. Musieli wyciągnąć go spod gruzów, przy czym sami omal nie zginęli - jeden z nich został ranny, a mundury obydwu nadpaliły się.

Krzywopłoty: wyciągnęli mężczyznę z ognia

Pan Roman ze zdarzenia pamięta niewiele. - Coś walnęło, sufit spadł i przygniotło mi nogę. Nie mogłem się ruszyć - opowiada. Walczył o życie, sam próbował się uwolnić, ale ze strychu spadało na niego coraz więcej rzeczy. Był bezsilny, a wokół niego płonęło.

Jako pierwsi na miejsce zdarzenia dojechali policjanci z Klucz. Zobaczyli przerażający widok. Cała lewa strona domu stała w ogniu. Jacyś ludzie wyciągali z budynku starszą panią. Wtedy usłyszeli krzyk - Ratunku! Do domu nie było jak wejść. Drzwi zatarasowała belka. Ze ścian zionęły wielkie otwory. Tamtędy dostali się do środka. Była już noc, a do tego widoczność utrudniały dym, ogień i gruz.

W końcu zobaczyli człowieka, a raczej fragment jego twarzy.
Kilka minut trwało, zanim uwolnili Romana Matyję. Wtedy dojechali strażacy. Razem już wynieśli rannego.

- Składam właśnie wniosek do komendanta wojewódzkiego o order i nagrodę dla moich policjantów - dzielnicowego Jacka Kudły i funkcjonariusza z prewencji Grzegorza Sobczyka. Ich bohaterska postawa uratowała życie temu człowiekowi - mówi Dariusz Dziwak, komendant komisariatu w Kluczach.

Komendant Dziwak szykuje też dla swoich podwładnych nowe... mundury. Te, w których poszli na akcję, są zupełnie zniszczone. - Mundury się na chłopakach paliły, a oni nie uciekli, by się ratować, tylko odgarniali te gruzy, palące się szmaty spadające ze strychu - dodaje z dumą. - Nawet strażacy chwalą chłopaków, bo nie dość, że wykazali się odwagą, to zrobili to profesjonalnie. Widać, że są świetnie szkoleni.

Jeden z policjantów - Grzegorz Sobczyk został ranny w twarz. Spadła na niego belka. Na szczęście wystarczył tylko opatrunek.

Natomiast poszkodowany Roman Matyja leży w olkuskim szpitalu. Boli go całe ciało. - Swędzi, a tu nie ma jak się podrapać - mówi. Ma mocno poparzone dłonie i zawinięte w bandaże. W kilku miejscach z twarzy zeszła mu poparzona skóra. Teraz ropieje. - Dobrze, że mojej mamie nic się nie stało - mówi mężczyzna.

Ze szpitala nie będzie miał, niestety, dokąd wrócić. Powiatowy nadzór budowlany wydał decyzję o rozbiórce budynku. Jego konstrukcja jest mocno naruszona od wybuchu. Ze wstępnych ustaleń wynika, że wybuchła butla z gazem. Do zdarzenia doszło w środę około godziny 20.

Sylwester w Krakowie: sprawdź, gdzie możesz go spędzić i porównaj ceny!

Wybieramy najpiękniejszą sportsmenkę Małopolski! Weź udział w plebiscycie!

"Super pies, super kot"! Zobacz zwierzaki zgłoszone w plebiscycie i oddaj głos!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 8

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

M
MB
Na miejscy zdarzenia pojawili się pierwsi policjanci i gdyby nie zaryzykowali wtedy własnego życia i nie udali się do płonącego domu nie wiadomo jaki by był wtedy stan pana Andrzeja. Te kilka minut mogły by wiele zmienić co do stanu i życia pana Andrzeja. Cały dom płoną a w środku znajdował się uwieziony mężczyzna policjanci wbiegli do domu i własnymi rekami odkopywali go z pod gruzów, gdy nad nimi cały strop sie palił, kawałki stropów w ogniu spadały na ziemie. ( należny wspomnieć ze jeden z policjantów został ranny), W takiej sytuacji liczy sie każda sekunda, policjanci udając sie do płonącego domu sami nie wiedzieli za ile czasu przyjedzie wsparcie straży pożarnej, mimo to udali sie na ratunek bez odpowiedniego sprzętu i ubrania. Cieszmy sie ze Pan Andrzej żyje i nikomu więcej nie stała sie tam większa krzywda bo rożnie mogło by sie to skończyć.! i doceńmy to ze sa jeszcze ludzie którzy bez wahania narażali własne życie mając rodziny dzieci dla innego człowieka bo pewnie nie wszyscy by tak postąpili,!
b
bob
POlicjanci przybyli jako pierwsi. Weszli do domu i odkopywali człowieka spod gruzu, gdy wokól palił się strop. Policjanci odkopywali tego człowieka rękoma na których mieli załaożone tylko skórzane rękawice(nie posiadali żadnego sprzetu). Mężczyzzna był przygnieciony i zapewne sami policjanci nie zdołaliby go uwolnić też prawda. Po chwili przyjeźdża straż pożarna i pomaga w uwolnieniu człowieka. Z pożaru mężcyzzna jest wyniesiony przez strażaków, przy użuciu specjalistycznego sprzętu, ktpóry to oni posiadają. To wszystko prawda. Ja uważąm, że zaróno policjanci jak i strażacy uratowali tego człowieka. Ale załóżmy, że Policja nie przyjeźdża jako pierwsza, przyjeżdża kilka minut po przybyciu wozu straży pożarnej. Akcja zaczyna się dobrych kilka minut później. Szanse na przeżycie amleją gdyż jego uwalnianie zaczęłoby się o tych (zaledwie) kilka minut później. NIemniej jednak brawo dla strażaków i policjantów
G
Gość
Wiecie co dziennikarze o ile tak Was mozna nazawc z ludzkiej tragedii robicie jaja jestescie niedoinformowani.... czekacie jak hieny na cos nowego...... masakra z Wami
S
Sam
To co Pani napisała nie do końca jest prawdą. Jako pierwsi na miejsce przybyli policjanci bo to do Policji a nie do Straży Pożarnej wpłynęło zgłoszenie. Policjanci podjęli próbę ewakuacji osoby poszkodowanej ale udało to się dopiero strażakom, którzy uwolnili, wynieśli a następnie przekazali Pogotowiu Ratunkowemu osobę poszkodowaną. Tak więc Pan Roman to, że żyje zawdzięcza głównie strażakom, chociaż również policjantom którzy byli na miejscu należy się uznanie bo nie zawahali się wejść do budynku i pomagali w ewakuacji. W tym nowym roku życzę wszystkiego najlepszego i więcej rzetelności, pozdrawiam.
k
kolo
Nie ośmieszaj się z tym wizerunkiem - tylko przestępcy są prawnie chronieni .. Osoby nie skazane i nie podejrzane swój wizerunek nie mogą zastrzec - nigdy wtedy p. redaktor nie mógłby zrobić i wykorzystać zdjęcia np. na ulicy, na koncercie itd ...
Takiej sprawy nie wygrasz, tylko nerwy sobie naszarpiesz ..
c
czytelnik
Rozumiem, że niektórzy będą wnioskować o nieprzyznawanie policjantom nagród, bo to nie oni ratowali. Tak to zrozumiałem. Czy się mylę?
M
Monte Christo
Rozpowszechnianie wizerunku, potrzebna jest zgoda osoby umieszczonej na fotografii - Art.81. ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych z 1994 roku pani Magdaleno nie wiem czy coś to pani mówi.

Mężczyzna znajdujący się na zdjęciu nie zgodził sie na opublikowanie tego zdjęcia ale oczywiście dla większej sensacji trzeba było je dodać, bo tragedia ludzka to dla innych okazja.

Człowiek gdy dopiero doświadczy na własnej skórze tego typu bzdur zmienia zdanie co do tego że w gazetach (ogólnie mediach) podawane są prawdziwe informacje.
G
Gość
Kto dal Pani takie prawo na opublikowanie tego zdjecia ,skoro moj brat nie wyrazil zgody . Nawet nie jest Pani dokladnie po informowana jak ma na imie poszkodowany . Z kad to wszystko sie Pani wzielo i jakim prawem . To wszystko jedna wielka brednia . Za opublikowanie zdjecia bez wyrazenia zgody poszkodowanego pozwiemy pania Malgorzate Glen do sadu .
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska