Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policyjny saper z Krakowe wymknął się śmierci

Maria Mazurek
Mł. asp. Andrzej Suchanek
Mł. asp. Andrzej Suchanek fot. Anna Kaczmarz
Między nimi nie było nawet 10 metrów. On - gliniarz. I "Wowka", znany krakowski gangster. Patrzyli sobie w oczy. Kamizelka kuloodporna została w bagażniku, nie było czasu. Niemal jednocześnie zaczęli strzelać. Kula przeleciała przez jego brzuch. Potem lekarz powiedział: paradoksalnie, gdyby miał pan na sobie kamizelkę, nie byłoby szans na przeżycie.

Postrach Krakowa
Wtedy, w 1999 roku, sprawą Waleria Bermesa, ps. "Wowka", gangstera, który ściągał haracze z agencji towarzyskich, żył cały Kraków. Facet był chyba ostatnim takim przestępcą. Trochę jak z filmów; groźnym, cholernie inteligentnym, przebiegłym, w garniaku. W pewnym sensie - bandytą z klasą.

W 1999 roku Andrzej Suchanek pracował w prewencji. Dostali zgłoszenie. Kryminalni, którzy ścigali Wowkę, prosili o wsparcie. Dorwali bandytę na rogu Wielickiej i Malborskiej, ale nie mogli sobie poradzić. Wysłali tam dodatkowe cztery radiowozy. Jednym z nich kierował Suchanek. Nie wie, czemu z tych wszystkich policjantów to akurat on został postrzelony. Po prostu jechał na wprost groźnego bandziora. - Wykonywałem swoją pracę - tłumaczy. "Wowka" zbliżał się do niego z wyciągniętym rewolwerem, Suchanek wyciągnął swój. Nagła myśl: kamizelka kuloodporna jest w bagażniku. Zawsze ściągał ją, gdy prowadził auto - krępowała ruchy. Wiedział, że jest już za późno. I ta świadomość: zaraz mogę zginąć.

Nawet nie jest w stanie powiedzieć, kto pierwszy oddał strzał. Strzelili do siebie po trzy, może cztery razy. Ostatnia kula trafiła go w brzuch. Przebiła skórę, mięśnie, poharatała jelita. "Wowka" uciekł. Inni policjanci znaleźli go po południu, schował się w mieszkaniu swojej dziewczyny na osiedlu Spółdzielców. Był w wersalce, w każdej ręce miał pistolet. - Był cwany. Nie wiedział, z której strony policjanci otworzą wersalkę, przygotował się więc na każdą ewentualność - wspomina Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji. Niepotrzebnie. Z wersalki wyciągnęli go już martwego.

Ryzyko wliczone w koszty
W tym czasie Suchanek był na sali operacyjnej w Szpitalu im. Żeromskiego. Dopiero tam stracił przytomność. Wcześniej cały czas był świadomy. - Choć "świadomy" to może nie jest właściwe słowo. Wszystko było jakby za mgłą. Nie docierało do mnie za wiele. Nie wiem, o czym myślałem. W takich chwilach chyba się nie myśli - twierdzi.

Za to w Prokocimiu wprowadzili przez niego niemal stan wojenny. Nie dało się wjechać na A4. Policja wszystkich zatrzymywała. Przepuścili tylko jego kuzynkę, gdy zobaczyli nazwisko w dokumencie. Kobieta zorientowała się, że stało się coś złego.
W Szpitalu im. Żeromskiego Suchanek spędził miesiąc. Kolejne pół roku - na zwolnieniu, w domu, bezczynnie. Ale i tak miał szczęście. Lekarz powiedział mu: gdyby miał pan na sobie tę kamizelkę, nie byłoby szans na przeżycie. Rozproszyłaby kulę. Tak samo gdyby "Wowka" użył dziewięciomilimetrowego, standardowego kalibru. Ale strzelał z kalibru 7,62.

Przez ten czas media rozpisywały się, iż to sensacja, że policjant postrzelony na służbie, że takie rzeczy przecież w Krakowie się nie zdarzają. Suchanek twierdzi, że przez wszystkie te miesiące nawet nie przeszło mu przez myśl, choćby raz, żeby już do policji nie wracać. Owszem, myślał o żonie, dzieciach. - Ale to ryzyko jest przecież wliczone w koszty tego zawodu. Jeśli zostajesz gliniarzem, godzisz się na nie - mówi. Poza tym, dodaje, podobno kula nie trafia dwa razy w to samo miejsce.

Za to zdarzenie dostał od ówczesnego prezydenta Polski, Aleksandra Kwaśniewskiego, Krzyż Zasługi za Dzielność. To chyba dodało mu skrzydeł.

Dmuchać na zimne
Wrócił. Najpierw trochę popracował jako dyżurny. W 2006 r. wstąpił do nieetatowej grupy rozpoznania minersko-pirotechnicznego. Cztery lata później został jej szefem. Ma dużo pracy, bo przymiotnik "nieetatowa" oznacza, że ci policjanci mają też inną, "normalną" pracę w policji - większość tak jak Suchanek, w prewencji. W grupie jest 11 policjantów i pięć psów, przeszkolonych na materiały wybuchowe. Owczarki, labrador. Kiedy pies wywęszy trotyl, dynamit albo inny materiał wybuchowy, pokornie siada. Psy od narkotyków drapią, ale te od pirotechników trzeba wyszkolić inaczej, żeby nie było niebezpiecznie. Po prostu zastygają w pozycji siedzącej. Wszystkie szkoli się, rzucając piłki nasączone mieszanką zapachową.

- Jeździmy wszędzie, gdzie jest podejrzenie podłożenia materiałów wybuchowych. Alarmy bombowe w marketach, w prokuraturze, w szkołach. Zabezpieczanie wydarzeń z głowami państw i podobne sprawy - wylicza Suchanek.

I zaraz dodaje: aż takie ciekawe to nie jest, bo zdecydowana większość wszystkich zgłoszeń to wygłupy znudzonych nastolatków, którzy informują o rzekomej bombie. Ale trzeba dmuchać na zimne. I tak te "zabawy" mają ponad 80-proc. wykrywalność - wyjaśnia Suchanek.

Ale są takie akcje, że cały Kraków drży. Bo to zresztą dość "bombowe" miasto - Gumiś, bomber, Brunon K.

Bomber ze Swoszowic w 2010 i 2011 roku terroryzował całą południową część miasta. Podpalał garaże z samochodami. No i podkładał samodzielnie zrobione bomby, do których dokładał gwoździe. Na swoje ofiary wybierał mieszkańców Swoszowic, Klinów, Borku Fałęckiego.

- Ale strach szerzył się w całym mieście. Zresztą trudno się dziwić - wspomina Suchanek. Wtedy to był prawdziwy nawał pracy. Jeździł po całym Krakowie, sprawdzając każdy podejrzany worek ze śmieciami, każdą reklamówkę bez właściciela, każdą dziwną przesyłkę. - Na Polanie Żywieckiej np. ludzie znaleźli pod swoim domem pięknie zapakowaną paczkę. Wezwali nas, żebyśmy ją sprawdzili. Co się okazało? To listonosz, niższy od ogrodzenia, przerzucił do ogródka książki, które mieszkańcy zamówili wcześniej przez internet - wspomina.

Ale sam mówi, że po to jest. Żeby mieszkańcy Małopolski czuli się choć trochę bezpieczniejsi.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska