Jezioro Czorsztyńskie w tym roku niemal bez obsługi ratowników wodnych. Spełnił się czarny scenariusz, o którym nasza gazeta pisała kilka tygodni temu. - Na całe jezioro, nad którym w upalne dni wypoczywa 20-30 tys. ludzi, będzie trzech ratowników. Będziemy dalej pływać do wszystkich wypadków na jeziorze. Ale boję się, że będziemy pływać po trupy - mówi wprost Marek Jasiński z Wodnego Pogotowia Ratunkowego.
Powód? Prozaiczny. Nie ma pieniędzy na ratowanie ludzi. Nikt bowiem - ani gminy, ani Zespół Elektrowni Wodnych nie poczuwa się do odpowiedzialności za bezpieczeństwo osób kąpiących się.
- Czy mamy rządzącym pokazywać zdjęcia matek płaczących nad nieżyjącymi dziećmi, żeby przejrzeli na oczy? - pyta poirytowany ratownik.
Najazd na jezioro
Zbiornik w Czorsztynie to jedyne miejsce w rejonie Podhala, Pienin, Spisza i Orawy, gdzie można wypoczywać na plaży, nad brzegiem jeziora, wykąpać się w naturalnej wodzie czy po prostu popływać rowerkiem wodnym lub żaglówką. Nie dziwne więc, że gdy są upały, nad jezioro ciągnie całe Podhale. Jadą tam wypoczywać nawet mieszkańcy oddalonego o ok. 42 kilometry Zakopanego. - Ja jeżdżę nad jezioro z rodziną w każdy weekend. To jedyne miejsce, gdzie można poleżeć na plaży, zrobić sobie grilla, odpocząć i wykąpać się. To zupełnie coś innego niż baseny. No i dużo tańsze, bo przecież nie trzeba nic płacić - mówi Andrzej Obrochta z Zakopanego.
Według ratowników, w gorące dni nad brzegiem jeziora wypoczywa 20-30 tys. ludzi. - Przy takim tłumie o wypadek nie trudno - mówi Marek Jasiński.
Tylko jedno kąpielisko
Od lat na całym Jeziorze Czorsztyńskim działa tylko jedno zorganizowane kąpielisko - na Zamajerzuw Niedzicy. Właściciel tego miejsca - według przepisów prawa - zobowiązany jest do zapewnienia obsługi ratowniczej. I zapewnia. Nad bezpieczeństwem kąpiących się czuwa dwóch wynajętych ratowników.
Ludzie jednak wypoczywają wokół niemal całego jeziora. Akwen, poza Zamajerzem, ma być pod pieczą wodnego pogotowia ratunkowego. W tym roku jednak na całym jeziorze będzie tylko trzech ratowników. Na więcej nie starczyło pieniędzy. Wodne pogotowie dostało bowiem 20 tys. zł z gminy Łapsze Niżne, 2 tys. zł z Zespołu Elektrowni Wodnych w Niedzicy i 10 tys. zł z Urzędu Marszałkowskiego. W sumie 32 tys. zł.
- Tymczasem na jeziorze Czorsztyńskim w szczycie sezonu powinny funkcjonować trzy bazy ratownicze obsługiwane przez co najmniej siedmiu ratowników: po dwóch na bazę i dowódca. To minimalne rozwiązanie, które zapewnia, że w każdy rejon jeziora ratownicy są w stanie dotrzeć w dostatecznie szybkim czasie - wylicza Jasiński.
Jest ustawa, ale...
Według przepisów ustawy o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych, to zarządzający akwenem ma zadbać o ratowników.
Rafał Jandura, wicewójt gminy Czorsztyn, uważa, że to rola Zespołu Elektrowni Wodnej w Niedzicy. - My jako gminy możemy jedynie wesprzeć działalność ratowników. Dlatego w tym roku na Jezioro Czorsztyńskie przekazujemy 10 tys. zł - 6 tys. dla policji z posterunku wodnego i 4 tys. zł dla ratowników - mówi Jandura.
Jednak Leszek Bajorek z ZEW Niedzica uważa, że odpowiedzialne za bezpieczeństwo na jeziorze są gminy. - Bo to przecież na terenie trzech gmin leży to jezioro - wyjaśnia i dodaje, że samorządy czerpią z tego tytułu korzyści. M.in. z podatku od nieruchomości. ZEW co prawda w latach poprzednich przekazywał ratownikom po 20 tys. zł rocznie, w tym roku jednak - z uwagi na słabszą sytuację ekonomiczną firmy - znacznie zmniejszył dotację.
Według Krzysztofa Fabra, starosty nowotarskiego, odpowiedzialny za bezpieczeństwo powinien być ZEW. - Ponad 90 proc. powierzchni jeziora należy do Zespołu Elektrowni Wodnych - wyjaśnia Faber.
Jedynie gmina Łapsze Niżne uznała, że skoro czerpie korzyści z turystyki wodnej, będzie pomagała ratownikom w zapewnieniu bezpieczeństwa. I co roku przekazuje im 20 tys. zł. a ą
***
Jezioro Czorsztyńskie to największy na polskim Podtatrzu akwen. Nie jest to jednak naturalne jezioro, ale sztuczne. Powstało w 1997 roku. Gdy je budowano, zalano głównie wieś Maniowy. Wcześniej oczywiście przeniesiono ludzi na zbocza Gorców, gdzie wybudowano dla nich domy. Pozostałości zabudowań zrównano z ziemią, w tym kościół, cmentarz i dwór. Część zabytków starych Maniów została rozebrana i przeniesiona do skansenu. Jezioro powstało wraz z zaporą i elektrownią w Niedzicy. Zapora i jezioro miały chronić zabudowania poniżej przed powodziami.