Do porwania doszło w środę. Mama 10-letniego Kacperka zawiozła go do szkoły nr 38 (ul. Francesco Nullo, Dąbie). Chłopiec nie dotarł jednak na lekcje. Pod jego szkołą pojawiła się Dorota R. Jak zeznał przesłuchiwany wczoraj przez biegłych chłopczyk, kobieta oświadczyła mu, że zna jego matkę i że zabiera go na zakupy. Potem mocno chwyciła za rękę.
Najpierw zabrała Kacperka na "wycieczkę" do swoich sąsiadów. Potem trafili do mieszkania Doroty R. przy ul. Blachnickiego 9 (Grzegórzki), gdzie odwiedziła ją też jej 29-letnia koleżanka . Policja początkowo zatrzymała i tę kobietę, ale śledczy zwolnili ją do domu, wychodząc z założenia, że mogła nie wiedzieć o uprowadzeniu.
- Kobieta zmuszała chłopczyka, aby pił alkohol, palił papierosy. Krzyczała na niego. Kiedy ten się popłakał, dała mu jakąś tabletkę na uspokojenie - relacjonuje pragnący zachować anonimowość policjant.
Około 21, kiedy kobiety były już pijane, chłopcu udało się uciec z mieszkania. - Błąkał się po ulicy, wyglądał na bardzo zagubionego - opowiada mieszkanka ul. Daszyńskiego. W okolicy szybko pojawiły się policyjne wozy, również nieoznakowane.
Chłopiec został przewieziony do szpitala w Prokocimiu, gdzie przebywa na obserwacji. Lekarze nie stwierdzili u niego żadnych obrażeń. Ojciec dziecka potwierdził nam, że Dorota R. jest dla jego rodziny obcą osobą.
Policja nieoficjalnie zdradziła nam, że kobieta cierpi na schizofrenię. Nie wiadomo, co przyszło jej do głowy, bo wczoraj nie chciała odpowiadać na pytania prokuratury. Biegli uznali, że wersja porwanego dziecka jest wiarygodna i postawili kobiecie zarzut uprowadzenia i przetrzymywania. Sąd aresztował Dorotę R. na trzy miesiące. Nieoficjalnie wiemy, że toczy się inne postępowanie w jej sprawie - o to, że poraniła matkę nożem.
Tymczasem w szkole nr 38, spod której został uprowadzony chłopiec, wzmożono czujność. - Gdzie pani się wybiera, proszę wpisać się do zeszytu - krzyczy woźna, kiedy pojawiamy się w szkole. Rodzice odbierający ze szkoły swoje dzieci nie kryją niepokoju. Jednak dyrekcja nie chce z nami rozmawiać. Kuratorium oświaty nie podjęło żadnych działań wobec szkoły. - Na razie nie mamy sygnałów z policji, że szkoła dopuściła się zaniedbania. Jeśli takie się pojawią, oczywiście będziemy działać - zapewnia małopolski kurator Aleksander Palczewski.
Odwiedzamy też blok przy ul. Blachnickiego, w którym przetrzymywany był chłopiec. Sąsiedzi twierdzą, że nie słyszeli żadnych krzyków. - Zamieszanie zrobiło się dopiero, jak wkroczyła policja - wspominają.
Dorota R. nie przyznała się do winy, nie chciała też zeznawać. Za uprowadzenie Kacpra grozi jej kara do pięciu lat pozbawienia wolności.