Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Potrafi zrobić solar z okiennej ramy [ZDJĘCIA]

Halina Gajda
Wespół z uczniami buduje „wynalazki”, które pomagają zrozumieć niełatwy świat fizyki. Kolektorem słonecznym z okna i kawałka tapczanu wprawił w kompleksy profesjonalistów.

Przez lata uczył w bieckim ogólniaku. Zajęcia z fizyki nigdy nie przypominały szkolnych lekcji. Miało się wrażenie, że to akademicki wykład. Do uczniów zwykł mówić: szanowni państwo. Z uczniami się nie rozstał. Prowadzi koło naukowe, buduje różne „pomoce naukowe”, które ułatwiają zrozumienie świata nauk ścisłych. I zdradza o czym mówił na początku. - O promieniotwórczych śmieciach!

Co można znaleźć w worku na śmieci

Nie ma pracowni, ani warsztatu. Buduje za to różne dziwne urządzenia. Dziwne z pozycji zwykłego człowieka, ale już nie dla fizyka. - Bo często nie fizyka zjawiska jest problemem, tylko technologia - jak zapewnić trwałość, wydajność - mówi pan Piotr, przekonując jednocześnie, że do poznania podstaw tajników nauk ścisłych nie są potrzebne wielkie laboratoria i góry pieniędzy, chociaż bardzo to ułatwiają. Fajnie gdyby były, ale... jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

Pokazuje stary, mocno wyeksploatowany odkurzacz. - Tona gliny z naszego ogródka zawiera ponad dwa gramy uranu. Niby nic, ale jak się tę glinę przerobi na cegły, to ten uran, na stałe przecież, trafia w ściany naszych domów - opisuje.Tymczasem... - Wystarczy poodkurzać pokój, przyłożyć licznik Geigera do worka odkurzacza i okaże się, że to, co odkurzacz zebrał promieniuje przez jakieś dwie godziny kilkakrotnie silniej niż otoczenie - opisuje. Tak więc nasze odkurzacze są domowymi wytwornicami materiałów promieniotwórczych. - Pokazaliśmy ją w Instytucie Fizyki UJ. Nikt nie zakwestionował prawidłowości jej działania - dodaje ze śmiechem pan Piotr.

Okienna rama i stary tapczan
O ile wytwornica na lokalnym rynku konkurencji nie ma, więc nikt się nią specjalnie nie przejął, to już pomysłu z solarem zbudowanym z materiałów znalezionych na śmietniku, parę osób przełknąć nie mogło. To, co firmy proponują za kilkanaście tysięcy złotych, on zbudował za jakieś dwieście. Najdroższe były rurki i blacha miedziana.

- Rama okienna, deski ze zużytych mebli, rura pcv, całkiem sporo taśmy klejącej, garść gwoździ, kilka czujników - wylicza. Woda zagrzana przez domowej konstrukcji solar osiągnęła 94 stopnie Celsjusza. - Trochę mały ma zbiornik na wodę, bo tylko trzy i pół litra, ale to nie miało być urządzenie do pracy, tylko model - żeby sprawdzić, czy zadziała i czy w ogóle chałupniczo da się to zrobić, a także dowiedzieć się, jak to zrobić - opisuje.

Model „domowego podgrzewacza wody na słońce” pokazał na II Pogórzańskich Atrakcjach Naukowych. Obok, ze swoimi lśniącymi panelami stanęły dwie profesjonalne firmy handlujące całymi systemami. Panowie w garniturach ustrojstwu przyglądali się i z powątpiewaniem, i z lekką wręcz pogardą. W końcu któryś podszedł.

- Zapytał o wydajność tego naszego „cuda”. Żadna to tajemnica, więc mu odpowiedziałem zgodnie z naszymi obliczeniami, że blisko 80 procent. Zdębiał jak usłyszał, bo ich - te profesjonalne - miały 84 procent sprawności - śmieje się. Od razu znaleźli się klienci. - Chcieli zamawiać u mnie całe zestawy solarów i byli bardzo rozczarowani, gdy odmówiłem wyjaśniając, że jest to konstrukcja testowa. A konkurencja. No cóż... - Zgryźliwie zapytali: nudzi się panu?

Podglądanie bombardowania Ziemi
Jak się słucha i ogląda wynalazki pana Piotra, to niechybnie przychodzi myśl, że podstawą wszystkich jest zdemolowany tapczan. Tak jak komory mgłowej do obserwacji śladów promieniowania. - Ziemia jest cały czas bombardowana cząstkami pochodzącymi z przestrzeni kosmicznej. Często mówimy więc o promieniowaniu kosmicznym. Cząstki te są niewidoczne dla oka, ale dzięki takim komorom można zobaczyć ich tory.

Podobnie wykorzystane zostały np. w Europejskim Laboratorium Fizyki Cząstek CERN w Szwajcarii - tłumaczy mi. Tam kosztowały krocie. Matys, zainspirowany pobytem w CERN-ie, zbudował podobną komorę. - Instrukcja: zbijamy skrzynkę, którą wykładamy styropianem. Do środka wkładamy ów suchy lód. Wszystko przykrywamy kawałkiem blachy pomalowanej na czarno. Przykrywamy to przezroczystym pudełkiem na „suficie”, w którym umieścimy filc nasączony alkoholem izopropylowym- instruuje.

Odparowujący alkohol wypełni wnętrze naszego urządzenia. Schłodzi go suchy lód. - Tak powstanie warstwa pary przechłodzonej, która jest bardzo wrażliwa na obecność cząstek z ładunkiem elektrycznym. Gołym okiem można zobaczyć kreseczki utworzone z kropelek skraplającej się pary. Gdy się sfilmuje całe doświadczenie, potem film rozmontuje na klatki, obejrzy zdjęcia, to na niektórych zobaczymy te kreseczki - znaczy, że cząsteczka „przeleciała” - tłumaczy. - Interesujące są rozwidlenia tych śladów - dodaje.

Na pięćdziesiąt tysięcy zdjęć znalazł rozwidlone kreseczki na... dwóch. Tak samo w roku 1919 w laboratorium Rutherforda zaobserwowano pierwszą reakcję jądrową.- Najważniejsze, że technologię mam opanowaną - śmieje się - nie trzeba jechać do Genewy - dodaje.

Radziecka smiena, kto ją jeszcze pamięta
Z innych typowych - nietypowych urządzeń zbudował jeszcze teleskop optyczny z rury pcv, obiektywu od radzieckiej smieny jako okularu oraz soczewek wyprodukowanych na potrzeby Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii. - Udało się obejrzeć księżyce Jowisza, pierścienie Saturna, zrobić zdjęcia zaćmienia Słońca - wylicza niczym od niechcenia. Jakby komuś było mało. Wiosną 2014 roku słynny amerykański magazyn naukowy „Science” opublikował artykuł o nowym rodzaju sztucznych mięśni, które w przyszłości mogłyby służyć jako swego rodzaju protezy tych naturalnych. - W dużym uproszczeniu: po ciasnym zwinięciu zwykłej żyłki wędkarskiej i utrwaleniu przez podgrzanie, wciąż zachowuje kształt spirali i - w reakcji na ciepło - skraca się - opisuje model mięśnia.

Artykuł był po angielsku. Tłumaczenie pochłonęło sporo czasu. - Oczywiście autorzy nie zdradzili wszystkich szczegółów, ale od czego metoda prób i błędów - mówi dalej i wyciąga z kieszeni koszuli dowód prób, a mianowicie skręcone, sprężynujące kawałki żyłki. - Po prostu, do skręcenia trzeba było użyć wiertarki. Skręt zależy od grubości żyłki, jej obciążenia i prędkości obrotów wiertarki - śmieje się. A na koniec dowcipnie: - Naukowiec od dziecka różni się tylko kosztem zabawek - mówi. - Ja ciągle czuję się jak dziecko - dodaje.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska