Pożar autokaru Śląska Wrocław
Wracając do Wrocławia w okolicach Krakowa wrocławianie poczuli w autobusie swąd palenizny. Natychmiast stanęli. Okazało się, że dym wydostaje się z bagażnika, w którym były torby zawodników ze sprzętem sportowym.
CZYTAJ TAKŻE:
Bruk-Bet Termalica - Śląsk Wrocław 1:2 WYNIK RELACJA 17.03.2017 EKSTRAKLASA
Część z podróżujących chciała otworzyć bagażnik, ale w tym momencie przydało się strażackie doświadczenie kierownika Andrzeja Traczyka. W takich sytuacjach bowiem nie można otwierać klap, gdyż więcej powietrza może spowodować, że ogień buchnie z podwójną siłą. Akcja gaśnicza pod dowództwem kierownika zakończyła się sukcesem. Zużyto dwie gaśnice proszkowe. Na miejsce przyjechały co prawda dwie jednostki straży pożarnej, ale nie miały już co robić.
Po piłkarzy przyjechał inny autobus, który zawiózł ich do Wrocławia.
Pożar autokaru Śląska Wrocław
Nikomu nic na szczęście się nie stało. Spłonęła jednak spora część toreb. Najbardziej ucierpiał bagaż Mariusza Pawełka, w którym było siedem par nowych rękawic bramkarskich. Ocalała jedna. Z torby zostało niewiele.
Lekko poparzył się bohater WKS-u - Andrzej Traczyk. Dzięki niemu ocalał też autobus.
Przyczyną pożaru prawdopodobnie było zwarcie instalacji elektrycznej.