Grażyna P. mieszka we Włosienicy (pow. oświęcimski) w dużym domu wraz z córkami i synem oraz z rodzicami. Jej mąż zmarł trzy lata temu. Dariusza P. poznała na pielgrzymce po pożarze, w którym zginęła rodzina mężczyzny. Wcześniej znali się z widzenia. Trzy tygodnie temu się zaręczyli.
- Darka znali tu chyba wszyscy, a kobiety za nim szalały. Każda chciała takiego męża - zdradza jedna z mieszkanek Włosienicy. - Szarmancki, przystojny i pomocny. Okna mył, woził Grażynę do fryzjera. Nie wierzę, że mógł popełnić taką zbrodnię - dodaje.
Od kiedy Dariusz P. usłyszał zarzuty prokuratorskie, rodzina jego wybranki przeżywa dramat. Nie chce komentować sprawy. Sąsiedzi twierdzą, że nie dopuszczają do siebie faktu, że Dariusz P., głęboko wierzący, działający mocno w Kościele, może okazać się zbrodniarzem. - To dziwny zbieg okoliczności: wcześniej podpalił żonę i czworo dzieci, i wziął sobie narzeczoną też z czworgiem dzieci - mówi mężczyzna pod wiejskim sklepem.
Z nowych ustaleń biegłych wynika, że Dariusz P. podłożył w domu w Jastrzębiu martwego szczura przy uszkodzonych kablach, aby upozorować przyczynę pożaru. Chciał dostarczyć dowodu na zwarcie elektryczne. Sekcja zwierzęcia wykazała, że gryzoń zginął wcześniej.
Nieoficjalnie wiadomo, że Dariusz P. miał długi i potrzebował pieniędzy na ich spłatę.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+