Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawdziwych Cyganek już nie ma

Przemysław Franczak
archiwum
Młodyś, chłopcze, oczy ci się śmieją, ale w sercu smutek, sporo przeszedłeś, daj, powróżę - wbiła we mnie wzrok stara Cyganka i zaświeciła złotym zębem. Ciężko westchnąłem, bo co to za podłe czasy, że nawet stare Cyganki się mylą, w duszę zaglądają na chybcika. Mówię jej: Prawie wszystko pani pokręciła, smutku u mnie mało, niewiele przeszedłem, więc jak te wróżby są tyle samo warte, to ja z góry dziękuję. Odpowiedziała: To daj na zupę.

Trzeba było tak od razu, na głodnego najwyraźniej skutecznie wróżyć się nie da, no, ale akurat na zupę też nie miałem. Stare Cyganki jeszcze nie przyjmują jałmużny kartą zbliżeniową (wszystko w swoim czasie), a drobnych pozbawiają mnie własne dzieci.

Miedziaki wynoszą workami do przedszkoli i szkół, idzie przecież zima, a jak zima, to wiadomo - po siedem akcji charytatywnych w każdej placówce. Słusznie, dzielić się trzeba, choć prawdę mówiąc opanowywanie tej sztuki idzie małolatom opornie. - Tato, tato, potrzebne są pieniądze na "Górę Grosza", gdzie masz portfel? - słychać krzyk od wejścia. Ja na to, że dlaczego akurat mój portfel, weźże se dziecko pieniądze ze swojej skarbonki. - Jak to - robi dziecię wielkie oczy. - To ja mam się dzielić swoimi pieniędzmi?

Pewnie, najłatwiej podzielić się ojcowymi. Ale nie tym razem, daję ja, dajesz ty. Dzieci są jednak sprytne jak banki. Mi zniknęły wszystkie drobne, a ze skarbonki tylko grosze. Tak podzieliliśmy się z biednymi, naukę jakąś latorośl może z tego wyniosła, ale w konsekwencji zabrakło na zupę dla Cyganki. Urok jakiś pod nosem rzuciła, ale to chyba była taka cyganiona Cyganka, więc nie zadziałał.

Choć wieczorem tego samego dnia - to była środa - poczułem smutek w sercu. Wtedy gdy Polska grała z Urugwajem. Ale nie dlatego, że przegraliśmy, bo gdybym miał uzależniać swoje samopoczucie od wyników polskich sportowców, czy wyników sportowych w ogóle, to od razu zgłosiłbym się na jakąś terapię. Kibic ze mnie żaden, ani nie daję na mszę po zwycięstwach, ani nie biję żony po porażkach. Mniej skrajnych reakcji również nie miewam. Smutno mi się zrobiło, bo na tym boisku zderzały się nie dwie filozofie gry, tylko dwie filozofie życia.

Urugwaj. Radość, pasja, fantazja, słońce, taniec. A my? Przygnębienie, cierpienie, chandra, gniew, szaruga… Przykro było na to patrzeć. Jakby znowu jakiś Marsz Niepodległości szedł przez Polskę. Ha, 11 listopada. Nie ma wielu krajów na świecie, w których święto narodowe nie jest świętem, tylko manifestacją pogardy dla innych.

Taka myśl mi nawet przez głowę przeleciała, że wolałbym pić wino w urugwajskich pampasach, niż wódkę na Kazimierzu czy Krakowskim Przedmieściu. Tym jednak, którzy podpowiedzą życzliwie, żebym wobec tego wyp... do Urugwaju, należy się wyjaśnienie, że nie powinni liczyć na wiele. Pojadę tam kiedyś, na pewno, ale na wakacje. Emigracja mi się nie uśmiecha.

Żona zachęca mnie, żebyśmy zamieszkali na Sardynii, ale konsekwentnie odmawiam. Pal sześć, że słabo u mnie z włoskim i nic mógłbym tam robić, poza wypożyczaniem leżaków na plaży albo sprzedawaniem paciorków i bransoletek, czym parają się tam głównie gastarbeiterzy z Afryki. Żadna praca nie hańbi, ale - powtarzam żonie - ja w Polsce mam jeszcze parę rzeczy do napisania, paru ludzi do rozbawienia, paru do wku…a (w sumie to nie wiem, czemu wykropkowuję przekleństwa; w miejscu kropek proszę wstawić "rwienia"). A tam, w śródziemnomorskim słońcu, z kieliszkiem cannonau w ręce, wokół uśmiechniętych ludzi, to wszystko przestałoby mnie obchodzić. A ja lubię, jak mnie coś obchodzi.

Jakoś nie mogę się powstrzymać przed napisaniem, że dymiące 11 listopada zamaskowane gnojki, przez niektórych uważane za patriotów (leczcie się), akurat Polskę to najbardziej ze wszystkich mają w czterech literach. Że nienormalny jest kraj, w którym film o spaleniu w stodole stu Żydów (byłem, może napiszę o "Pokłosiu" za tydzień, jak mi się nie odwidzi) wywołuje taką histerię i jest traktowany jak zbrodnia na ojczyźnie. Że bardzo tu chorujemy. Na nienawiść, agresję, chamstwo i głupotę.
No i że prawdziwych Cyganów już nie ma. Ale następnym razem na zupę dam. Od czegoś trzeba zacząć zmieniać ten kraj. Najlepiej od otwarcia się na innych.

Kraków: przetestujmy razem nową siatkę połączeń! [AKCJA]

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska