Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawosławny jegomość musi dzielić sprawiedliwie czas między dom, żonę, dzieci i swoich parafian

Katarzyna Janiszewska
Na szkolne wywiadówki córek ks. Piotr Pupczyk chodzi czasem w sutannie, a innym razem tylko w marynarce i koloratce. Tam nie jest księdzem, tylko całkiem zwyczajnym tatą.  - Córki potrafią mnie podejść, udaje im się osiągnąć to, czego chcą. Wiem, że niedługo wylecą z rodzinnego gniazda, ale teraz to jeszcze takie moje przylepki - mówi z dumą i miłością
Na szkolne wywiadówki córek ks. Piotr Pupczyk chodzi czasem w sutannie, a innym razem tylko w marynarce i koloratce. Tam nie jest księdzem, tylko całkiem zwyczajnym tatą. - Córki potrafią mnie podejść, udaje im się osiągnąć to, czego chcą. Wiem, że niedługo wylecą z rodzinnego gniazda, ale teraz to jeszcze takie moje przylepki - mówi z dumą i miłością Andrzej Banaś
Drodzy parafianie, cieszę się, gdy widzę was zebranych w świątyni. Cieszę się tym bardziej, że jest nas tak niewielu. Nasza krynicka wspólnota liczy dziś zaledwie 70 osób. Znam was wszystkich z imienia i nazwiska, znam wasze rodziny, wiem o waszych troskach i radościach. Od razu widzę, gdy kogoś brakuje na mszy. Ale nie osądzam, nie ganię, nic z tych rzeczy. Tylko kiedy kogoś z was nie ma dłużej, zaczynam się martwić.

Dziś, drodzy bracia i siostry, chciałbym powspominać. Jestem z wami już ósmy rok. Może to wyjątkowa liczba? Do tej pory przenoszono mnie co siedem lat. Może w końcu zapuszczę korzenie i zostanę tu z rodziną na dłużej? Moja żona byłaby przeszczęśliwa. Sami wiecie, jakie to trudne dla kobiety: co chwilę wić rodzinne gniazdo od nowa, co chwilę w nowym miejscu, opuszczać starych przyjaciół i przyzwyczajać się do nowych. A córki? One na tych przeprowadzkach cierpią najbardziej, muszą zmieniać szkołę. Ale nie buntują się, nie. To nie miałoby sensu. Rozumieją. Przychodzi dekret i człowiek musi się pakować. Nie ma miejsca na negocjacje.

***
Do Krynicy przyjechałem w 2006 r. Od samego początku bardzo mi się tu spodobało. Niewielkie, malownicze miasteczko, góralskie w swoim charakterze. Piękne zarówno latem, gdy zielenią się łąki, jak i zimą, kiedy biały puch pokrywa zbocza wzgórz. Gdy wspinałem się wąską i stromą ul. Cmentarną - pierwsze, co zobaczyłem, to strzeliste wieże, każda zakończona okrągłą kopułą i ośmioramiennym krzyżem. Jest ich siedem, bo symbolizują siedem sakramentów. Nasza cerkiew, choć maleńka, dumnie się prezentuje. Mimo że wieża nad dzwonnicą jest jeszcze nieskończona. Cały czas brakuje pieniędzy na remont. Nie jest łatwo. Chciałem najpierw wykończyć środek świątyni, tak abyście, moi drodzy, mieli się gdzie modlić. A w miarę możliwości - myślałem - wykończy się całą resztę. Ale możliwości jakoś się nie pojawiają.

Dobrze się tu czuję. Mieszkańcy życzliwie nas przyjęli, nawet władze samorządowe były przyjaźnie nastawione. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno obowiązywał wydany przez władze wojewódzkie zakaz meldowania Rusinów i Cyganów. Nie wiem, czy formalnie został odwołany? Tak czy inaczej, niewielu Łemków wróciło tu po wysiedleniu.

Ja sam jestem Łemkiem, pochodzę z pobliskiego Regetowa. Może kojarzycie tę miejscowość? Jest w niej znana stadnina koni huculskich. Wieś lokowano na prawie wołoskim z inicjatywy biskupów krakowskich w XVI wieku. Na prawie wołoskim, w XIV w. lokowano też Krynicę. Więc my tutaj - w jakimś stopniu - jesteśmy u siebie. Niestety nasza wspólnota się starzeje. Młodzi wyjeżdżają na studia, za pracą i już nie wracają. W przyszłym roku nie będę miał kogo uczyć w szkole.

***
Wspominam czasem swoje poprzednie parafie. Bywało różnie - raz lepiej, raz gorzej, raz całkiem źle. Moja pierwsza parafia, zaraz po przyjęciu święceń kapłańskich w 1992 r.: niewielka wieś Pielgrzymka, między Nowym Żmigrodem a Gorlicami. Nie witano nas tam z otwartymi ramionami. We wsi była mała, stara cerkiewka. Po śmierci poprzedniego księdza miejscowi liczyli po cichu, że ją przejmą. A tu przyjeżdża nowy ksiądz, młody, z rodziną. Często leciały za mną kamienie, wyzwiska: Po co tu przyjechałeś, ty Rusku, popie!

Bo pop to obraźliwe słowo, jakby o księdzu powiedzieć klecha. Tak, prawda, rozwinięcie tego skrótu to pasterz owiec prawosławnych. Ale dawniej było ono używane w negatywnym kontekście, kojarzyło się zawsze z Rosją carską. Próbowano w ten sposób księży prawosławnych zaszufladkować, podciągnąć pod Rosjan. A przecież kiedy Cyryl i Metody szerzyli chrześcijaństwo, kiedy rodziło się prawosławie, nikt o Moskwie jeszcze nie słyszał.

Najlepiej zwracać się do mnie "proszę księdza", albo: "jehomość". Ale nie obrażam się o popa, nie myślę sobie, że ktoś mnie przezywa. Bo wiem, że większość ludzi nie ma złych intencji. Sądzą, że to poprawne nazewnictwo.
W 1999 r. przeniesiono mnie do Komańczy. To był już inny świat. Tęsknię za tamtym spokojem, niespiesznym życiem. W krajobrazie Bieszczad ta wieś stanowiła wyjątek. Akcja "Wisła" łagodnie obeszła się z jej mieszkańcami. Byli kolejarzami albo leśnikami i władze uznały, że są Bieszczadom potrzebni. Gdy po 1956 roku Ukraińcy i Łemkowie zaczęli wracać, Komańcza stała się miejscem, które ich przygarnęło.

A czy wiecie, że ten piękny ikonostas, który podziwiacie co niedzielę, jest złożony z dwóch innych, z nieistniejących już bieszczadzkich świątyń? Kiedy po 1947 r. wysiedlano naszych braci i siostry, przechowywano go właśnie w Komańczy.

***
Zastanawiacie się może, czy dla księdza rodzina nie jest dodatkowym obciążeniem. Czy nie rozprasza go to w codziennej posłudze. Musi się troszczyć nie tylko o swoich parafian, ale i o żonę, dzieci, dzielić czas, uwagę między domem a cerkwią. Pewnie tak. Nie zawsze jest lekko. Ale rodzina to też największa radość. Daje wsparcie w najtrudniejszych chwilach. Człowiek nie wraca do pustych ścian, jest otoczony ciepłem, miłością, wesołym gwarem. Dobrze rozumiem parafian, znam problemy, z jakimi borykają się w rodzinach.

Jak zapewne wiecie, księża prawosławni są żonaci, ale się nie żenią. Znaczy to tyle, że o tym, czy chcą żyć z rodziną czy samotnie, muszą zdecydować zanim przyjmą święcenia kapłańskie. Nie ma przymusu, obowiązku, to wolny wybór.
Moja żona, Barbara, pochodzi z Białegostoku. Jesteśmy po ślubie już 22 lata. Szmat czasu. Decyzje podejmujemy razem, dzielimy się obowiązkami. To moja podpora w różnych sytuacjach. Poznaliśmy się przez jej siostrę, która też wyszła za księdza. Barbara pochodzi z bardzo tradycyjnej, religijnej rodziny, prawosławnej od pokoleń. Angażuje się w życie parafialne, śpiewa w chórze. Gdy w poprzednich parafiach nie było psalmisty, pełniła tę rolę. No cóż, bycie w takiej rodzinie zobowiązuje.

***
Jako ojciec chodzę do szkoły na wywiadówki. Czasem w sutannie, czasem tylko w marynarce, pod koloratką. Inni rodzice są przyzwyczajeni. Tam nikt nie patrzy na status społeczny, wykształcenie. Na wywiadówkę nie przychodzi pan burmistrz, pan policjant, tylko tata. Obserwuję różne postawy rodziców: ogromne zaangażowanie w życie dziecka, ale też kompletną bierność.
A jakim ja jestem ojcem? Rygorystycznym, kiedy trzeba. Ale częściej chyba pobłażliwym. Córki potrafią mnie podejść, udaje im się osiągnąć to, czego chcą. Takie moje przylepki. Ale dorastają. Najstarsza ma 21 lat, studiuje biotechnologię. Średnia zdaje w tym roku maturę. Najmłodsza, 18-letnia uczy się w liceum. Wiem, że niedługo wyfruną z gniazda.

Wolałbym, przyznaję to szczerze, aby przyszły wybranek był wyznania prawosławnego. Tak byłoby prościej. Ale nie jestem despotą, by stawiać córkom jakieś ultimatum. To ich życie i spędzą je z tym, kogo sobie wybiorą. Ja nie czuję się na siłach, by im w tym doradzać, podpowiadać. Tylko mógłbym je tym skrzywdzić.

Zdarza się, że udzielam ślubów mieszanych. Zwykle doradzam wtedy nowożeńcom, żeby wybrali jedną religię i się jej trzymali. Jeśli w jednej rodzinie mają być dwa wyznania, to kończy się to tak, że nie ma żadnego. Jeśli jeden rodzic idzie do cerkwi, a drugi do kościoła, to dzieci nie idą nigdzie. A święta? Nie wyobrażam sobie świąt spędzanych osobno.

***
Nasza religia - religia prawosławna - nie różni się wcale tak bardzo od religii rzymskokatolickiej. Doktrynalnych różnic jest bardzo niewiele. Różnimy się językiem. U nas w czasie liturgii słyszy się cerkiewnosłowiański.

Liturgia, powstała jeszcze w IV w., nie zmieniła się od tamtego czasu. Składa się z trzech części: przygotowania chleba i wina do Eucharystii. Nie mamy opłatka, tylko prosforę. To pięć bułeczek, których pieczeniem zajmuje się moja żona. Następnie jest liturgia słowa - czytanie fragmentów Pisma Świętego, Ewangelia, kazanie. I najważniejsze: przeniesienie chleba i wina na ołtarz.
To prawda, nie uznajemy zwierzchnictwa papieża. Nasza cerkiew jest autokefaliczna, samorządna, niezależna. Ale ja osobiście bardzo cenię Jana Pawła II. To Polak, którego znał cały świat, który cieszył się ogromnym autorytetem, i który był bardzo mądrym człowiekiem. Wniósł wielki wkład w historię naszą i całego świata.

Czytuję jego słowa i myśli. Mówiąc o chrześcijaństwie wschodnim i zachodnim mówił o dwóch płucach: prawym i lewym. Bez jednego z nich organizm jest słabszy i mniej wydolny. Prawosławie i katolicyzm są sobie potrzebne, uzupełniają się. Trzeba tylko znaleźć to, co je łączy, a nie dzieli.

***
Wiem, wiem, już pewnie zmarzliście, a ja mówię i mówię. Brakuje nam tu centralnego ogrzewania, w taki mróz napromienniki niewiele dają. Ja sam mam czasem problem, żeby oderwać dłonie od kielicha. Nie będę was dłużej trzymał.
Powiem wam tylko: Cieszcie się wiarą. Przecież w chrześcijaństwie nie chodzi o to, by chodzić poważnym i posępnym. Nawet mnisi na górze Athos, którzy większość czasu spędzają na modlitwie, są radośni.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska