Dostaje ona szału zawsze wtedy, kiedy pezetpeenowskie godności dostają się ludziom niemeldowanym w stolicy.
Tymczasem nowy prezes nie dość, że wywodzi się z Mielca, to jeszcze zawinszował sobie zastępców z podcieszyńskiej Wisły (Piechniczek), Chorzowa (Bugdoł), Lublina (Olkowicz), a na wiceprezesa
do spraw futbolu zawodowego dorzucono mu Matusiaka z Płocka.
Co gorsza, nowy sternik związkowej nawy dostał się pod ogień ze strony zgoła nieoczekiwanej. Oto reprezentujący FIFA i UEFA, zaufany Platiniego - szef futbolu ukraińskiego Hrihoryj Surkis, otwartym tekstem z trybuny zjazdowej zasugerował Lacie, by ustąpił miejsca Bońkowi.
O ile perswazja oficjalna, w świetle kamer i mikrofonów, brzmiała w miarę kulturalnie,
to zastosowana za zamkniętymi drzwiami, w salonie VIP-ów, nosiła charakter iście kapralski.
Potraktowany z buta Lato, oświadczył, że ma do czynienia z szantażem. Wyszedł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.
Jeszcze gorzej został potraktowany Adam Olkowicz, pełnomocnik zarządu PZPN do spraw EURO 2012, kluczowa postać w kontaktach z federacją ukraińską. Surkis rozsierdzony tym, że Olkowicz poparł kandydaturę Laty i przyjął z jego rąk wiceprezesurę (zagranica), wyzwał go od najgorszych. "Ty nie drug, ty sabaka!" - to tylko jedna z rzuconych inwektyw, wcale nie najbardziej brutalna.
Układ pola marsowego trzeciej wojny futbolowej kształtuje się po wyborach bardzo niekorzystnie dla PZPN.
Dotychczasowa tarcza w postaci FIFA i UEFA, zdegustowana porażką swego faworyta, może stać się bardziej wyrozumiała dla Ministerstwa Sportu. Jeśli wyniknie z tego faktu rodzaj współpracy, to los PZPN staje się godny pożałowania.
Czy zatem Grzegorz Lato jest w stanie przeprowadzić związek przez ocean zagrożeń?
Cieniem nadziei jest jego odporność psychiczna i natura walczaka. Życie hartowało go od wczesnej młodości. Był sierotą, kiedy wkroczył do ligowej piłki. Mimo błyskotliwego talentu, bardzo długo trzymano go z dala od reprezentacji.
Tak zwana prasa centralna i główny ekspert telewizyjny, nie szczędzili mu grubiańskich prztyczków. "Jeździec bez głowy" i "powiatowy gwiazdor" były najgrzeczniejszymi w repertuarze wyzwisk.
Historia nabierze cech repetycyjnych?