Przypomnijmy - właściciel ubojni wraz ze wspólnikami skupował padłe bydło i wprowadzał wyroby
do obrotu handlowego.
Za ten proceder, właściciel firmy "Antocel" został skazany na zakaz prowadzenia uboju przez trzy lata, półtora roku więzienia w zawieszeniu i kilkusettysieczną grzywnę. Wyrabianie wędlin z padłego bydła udowodniono mu w jednym przypadku. Są jednak podejrzenia, że proceder trwał długo. Sprawa jeszcze jest w toku - trwa postępowanie wobec ludzi zajmujących się handlem żywcem.
- Dowodem na to, że nie kupowaliśmy od tej ubojni mięsa jest posiadana przez nas szczegółowa dokumentacja handlowa - wyjaśnia Wiesław Leśniak, szef i założyciel Zakładów Mięsnych dzialających przy ul. Axentowicza w Nowym Sączu. - Mamy wszystkie faktury z zakupów surowca do produkcji. Fakt, że nie byliśmy odbiorcami mięsa z ubojni "Antocel" jednoznacznie stwierdziło też śledztwo prowadzone przez prokuraturę w Tarnowie.
Na terenie Nowego Sącza działa kilka dużych firm masarskich zajmujacych się przetwarzaniem między innymi mięsa wołowego.
Zakłady Mięsne Wiesława Leśniaka, Zakład Masarski Zdrój i Zakład Garmażeryjno-Wędliniarski Stanisława Poręby w sposób zdecydowany postanowiły odciąć się od doniesień prasowych dotyczących tego, jakoby do największych firm masarskich i wędliniarskich z Nowego Sącza trafiał trefny towar
z Żeleźnikowej Wielkiej.
- Odcinamy się od tego haniebnego procederu i zdecydowanie potępiamy tego typu działania - mówią właściciele trzech nowosądeckich firm.
- Nasze zakłady spełniają wszystkie rygory i wymagania stawiane przez Unię Europejską w zakresie przetwórstwa mięsnego - podkreśla Wiesław Leśniak. - Jeśli sądeczanie kupowali mięso i wędliny
w naszych sklepach - mogą spać spokojnie.