Bez oprogramowania każdy komputer jest tylko skomplikowanym aparatem elektronicznym, martwym i do niczego nieprzydatnym. Oprogramowanie jest informatycznym "duchem", który trzeba tchnąć w martwe elektroniczne ciało, aby je ożywić i uzyskać przydatne narzędzie. Skoro oprogramowanie jest duchem komputera (po łacinie "spiritus"), to nic dziwnego, że jest ono drogie. Wątpiących uświadomi wizyta w pierwszym z brzegu sklepie monopolowym. Spirytus jest drogi.
Powinien jednak być czysty i przejrzysty - a nie jest. Firmy produkujące oprogramowanie zachowują się jak producent spirytusu sprzedawanego w nieprzezroczystych butelkach. Budowa kupowanego programu i jego zasada działania są bowiem tajne. Typowy użytkownik programu nie ma kwalifikacji, czasu ani ochoty wnikać w jego techniczne właściwości, więc jest narażony na efekt kota w worku.
Problemem jest jednak to, że ten "kot w worku" miewa istotne wady. Po prostu w pewnych okolicznościach działa źle. To jest jeszcze do wybaczenia - każdy program początkowo zawiera błędy, gdyż pisanie programów to bardzo skomplikowana czynność, a ludzie - nawet najlepsi fachowcy - czasem się mylą. Winą firm jest to, że sprzedają programy, które nie zostały wystarczająco dobrze sprawdzone. Ponieważ skutkiem błędu w programie może być nieoczekiwane przerwanie pracy komputera, utrata danych albo nawet całkowite "zawieszenie" pracy całego systemu - sytuacja taka jest dla użytkownika groźna. To tak, jakby producent spirytusu sprzedawał trunek, który czasem może okazać się trujący.
Co gorsza, sprzedawca programu stosuje wobec użytkowników metody zapożyczone z "Ojca chrzestnego": wiedząc, że sprzedawany program może zawierać błędy, a skutki tych błędów mogą być fatalne - producent wymusza na kliencie zaakceptowanie deklaracji, że firma za skutki tych błędów nie będzie ponosiła żadnej odpowiedzialności. To tak, jakby przed odkorkowaniem butelki trzeba było podpisać oświadczenie: jeśli trunek okaże się trucizną i ja się otruję, to nie będę o to winił producenta napoju.
Klient stawiany jest więc przed wyborem: albo podpisze ten cyrograf, albo nie będzie mógł używać programu, nawet jeśli go legalnie zakupił.
Przecież jest to typowa "propozycja nie do odrzucenia"! I na tym właśnie polega nierównoprawność pozycji firmy sprzedającej oprogramowanie i użytkownika tego oprogramowania.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!