Chłopiec jest prawdziwym oczkiem w głowie swoich rodziców. Nic dziwnego, bo to jedyny syn Anny i Wojciecha Wąsików. Rodzice marzą, aby życie ich pociechy pozbawione było cierpień.
Rzeczywistość jest jednak smutna. Codzienne ataki padaczki czy wybuchy autoagresji u Mateusza są koszmarem, którego wszyscy chcieliby się pozbyć na zawsze.
Przestał reagować na imię
Dzieciak z Łętowic przyszedł na świat w 2007 r.
- Rozwijał się prawidłowo, zaczynał wypowiadać pierwsze słowa - wspomina mama chłopca. Gdy skończył dwa latka, rodzice zaczęli dostrzegać niepokojące objawy. Mateusz przestał reagować na swoje imię, zapominał słów, które wcześniej już wypowiadał, aż wreszcie w ogóle przestał mówić.
- Do tego dochodziła fascynacja światłem oraz trzepotanie rączkami czy klaskanie - zaznacza Anna Wąsik.
Rodzice chłopczyka starali się szukać powodów dziwnego zachowania. Zaczęli podejrzewać, że ich syn cierpi na autyzm.
- Trafiliśmy do Centrum Maltańskiego w Krakowie. Niestety tam nasze obawy się potwierdziły. U Mateuszka stwierdzono autyzm atypowy - podkreśla pani Anna.
Od razu rozpoczęły się specjalistyczne terapie. Po pewnym czasie malec trafił do kliniki Arcana w Piasecznie. Badanie wykonane w placówce wykazały, że organizm Mateusza jest obciążony metalami ciężkimi.
- Został poddany zabiegowi chelatacji czyli usuwaniu tych metali z organizmu. Lekarstwa sprowadzaliśmy z Włoch - mówi mama Mateusza.
Fatalny upadek
Pech chciał, że los dalej nie oszczędzał malca. Gdy skończył pięć lat miał wypadek w przedszkolu. Przewrócił się , doznając urazu głowy.
Niestety skutkował on objawieniem się padaczki lekoopornej. Napady tej choroby stały się koszmarem. Gdy do nich dochodzi, chłopiec traci przytomność na kilka sekund. W najgorszym okresie dostawał nawet do 30 ataków dziennie. Zrozpaczeni rodzice znowu szukali ratunku. Poważnie rozważali wyjazd na kurację do Chin.
Zanim się zdecydowali, trzy lata temu w klinice Żagiel Med w Lublinie rozpoczęto leczenie podobnych przypadków za pomocą przeszczepu komórek macierzystych. Mateusz został poddany właśnie takiej terapii.
- Po przeszczepie synek powiedział do mnie „mama”. Byłam bardzo szczęśliwa - mówi ze łzami w oczach pani Anna.
Mateusz przestał wybudzać się w nocy, był w stanie bardziej skupić się na wykonywaniu różnych czynności, zmniejszyło się u niego napięcie mięśniowe. Padaczki całkowicie jednak nie wyeliminowano.
Kosztowna terapia
Powracające ataki powodowały uszkodzenia zdrowych komórek, które chłopiec otrzymał podczas przeszczepu. W kwietniu rodzice Mateusza trafili z synkiem do kliniki Neuronek w Warszawie. Zaczęto mu podawać olej konopny.
- Efekty tej terapii są niesamowite. Napady padaczki zostały zredukowane o 60 procent - cieszą się rodzice. To otwiera szansę na powodzenie kolejnego przeszczepu komórek macierzystych.
- Chcemy powstrzymać zachowania autoagresywne, które pojawiają się u Mateusza - podkreśla Anna Wąsik.
Terapia ma kosztować około 75 tys. zł. Dla rodziny to w tej chwili nieosiągalny wydatek. Samo tylko leczenie olejem konopnym kosztuje 2 tys. zł miesięcznie. Tymczasem rodzina utrzymuje się wyłącznie dzięki pracy Wojciecha Wąsika. Jego żona opiekuje się synkiem i swoją schorowaną matką.
Aby pomóc Mateuszowi można wpłacać datki na konto Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" o nr 42 2490 0005 0000 4600 7549 3994 z dopiskiem „21344 Wąsik Mateusz darowizna na pomoc i ochronę zdrowia”.
KONIECZNIE SPRAWDŹ: