Nie chciała opuszczać Nowego Sącza. Uznaje je za jedno z najpiękniejszych miast.
- Ale miłość do mężczyzny bywa silniejsza - śmieje się Aleksandra Sebald. Pięć lat temu wyjechała do Niemiec, skąd pochodzi jej mąż. Nie zapomina jednak o mieście, w którym się wychowała.
- Postanowiłam wywieźć jego część do Bayreuth, gdzie teraz mieszkam. Chcę się dzielić Nowym Sączem! - zapowiada sądeczanka.
Miasto wielu twarzy
Aleksandra Sebald działa w Niemiecko-Polskim Związku Kulturalnym w Beyreuth w Bawarii. To stowarzyszenie skupia w głównej mierze Polonię tam mieszkającą. Jego zadaniem jest pośredniczenie między kulturami obu państw.
- Dlaczego nie wybudować mostu, który zbliży region sądecki z Bawarią? Pomyślałam i postanowiłam działać w tym kierunku- opowiada Aleksandra Sebald. Zamierzała zorganizować wystawę, która zaprezentuje Nowy Sącz. Głównie miejsca warte zobaczenia. Chciała wypromować swoje miasto pod kątem turystycznym. Pierwsze swoje kroki skierowała więc do Centrum Informacji Turystycznej w Nowym Sączu. Chciała otrzymać ulotki promujące region. Niestety zabrakło. Nowe były jeszcze w drukarni.
- Nie odesłano mnie jednak z kwitkiem. Wręcz przeciwnie. Wymyśliliśmy wspólnie ciekawszy sposób na pokazanie Sącza w Niemczech - stwierdza Aleksandra Sebald.
Szefowa Centrum Informacji Turystycznej Małgorzata Pawłowska-Florian, zaczęła rozpytywać o jej oczekiwania.
- A gdy dowiedziała się o moich planach, natychmiast zamiast o zabytkach, zaczęła opowiadać o sądeczanach. Jacy ciekawi ludzie mieszkają w Nowym Sączu i jakie ciekawe rzeczy tworzą - relacjonuje Sebald.
Aleksandra postanowiła więc zapoznać się z twórczością sądeczan, o których dowiedziała się w Centrum Informacji Turystycznej. Ponieważ sama jest malarką z zamiłowania, skupiła się na kręgu osób, które też uprawiają ten rodzaj sztuki. Sebald wspomina, że rysunku uczyła się w Biurze Wystaw Artystycznych w Nowym Sączu. Tam, gdzie teraz mieści się CIT. Chciała studiować w Akademii Sztuk Pięknych, ale później zmieniła zdanie. Zapragnęła zostać ogrodnikiem. Nie interesowało jej jednak aranżowanie ogrodów, a tworzenie nowych gatunków roślin. Niestety choroba nowotworowa przekreśliła jej plany o eksperymentowaniu w laboratorium. Dokończyła studia na Akademii Rolniczej w Krakowie, choć wiedziała, że nie będzie mogła podjąć pracy w swoim zawodzie. - Kilka razy już się przebranżawiałam. Teraz na przykład jestem kreślarzem w biurze architektonicznym - śmieje się 32-latka.
Artyści między książkami
Dodaje, że nigdy jednak nie przestała malować. Sztuka była dla niej terapią w trudnych momentach życia, a teraz sposobem wyrażania swojej, jak mówi, niespożytej energii.
- I mam wrażenie znalazłam swoje pokrewne dusze - mówi Sebald, wyliczając artystów, których twórczość zwróciła jej uwagę i chciałaby ją pokazać w Beyreuth.
Udało jej się przekonać władze niemieckiego miasta, aby przez cztery miesiące ściany miejskiej biblioteki zdobiły prace sądeckich malarzy.
- To najlepsze miejsce - przekonuje Sebald.
Wyjaśnia, że biblioteka w Bayreuth znacznie różni się od tej w Nowym Sączu. Jest wielopoziomowa z ruchomymi schodami, restauracją. Półki z książkami ustawione są między stolikami, przy których można pić kawę.
- To miejsce tętni życiem przez cały czas, jak centra handlowe - śmieje się Sebald, która sama niedawno miała tam swoją wystawę.
Od lutego do końca maja na ścianach biblioteki kolejno zawisną obrazy: Ewy Krakowskiej, Aliny Bożyk, Mariusza Brodowskiego, znanego jako Mgr Mors, oraz Ryszarda Miłka. Ci artyści, jako pierwsi będą promować Sądecczyznę w Bawarii.
- Mam nadzieję, że to dopiero początek. Nowy Sącz ma bowiem tyle twarzy. Chciałabym je wszystkie odsłonić naraz. Ale od czegoś trzeba zacząć - mówi Aleksandra Sebald.
Liczy jednak, że to nie będzie tylko jednostronne działanie i przerodzi się we współpracę między niemieckimi miastem, w którym teraz mieszka, a jej rodzinnym.