Sądeccy radni PiS chcą gonić cywilizację i przychodzić na sesję ze służbowymi laptopami zamiast ze stosem papierowych projektów uchwał. Na kilkanaście miesięcy przez końcem kadencji chcą kupić z budżetu miasta laptopy dla każdego z 23 przedstawicieli sądeckiego parlamentu.
Projetu uchwały o przeznaczeniu na ten cel gotówki z kasy miasta jeszcze nie ma, ale inicjatywa już ruszyła z kopyta. Jak się dowiedzieliśmy, przedstawiciel PiS radny Józef Kaczmarczyk złożył dyplomatyczną wizytę przewodniczącemu klubu PO radnemu Piotrowi Lachowiczowi i zapytał, czy Platforma poprze projekt laptopowej uchwały, jeśli taki pojawi się na sesji.
Pokusa nowoczesności jest poważna, lecz wątpliwości także.
- Zgadzam się, że trzeba korzystać ze zdobyczy cywilizacji, i popieram pomysł informatyzacji w urzędzie, zdaję sobie też sprawę, że wydatek na zakup laptopów przełoży się na oszczędności na papierze i kserowaniu dokumentów, ale nie jest to moim zdaniem dobry czas na taki wydatek. Taką decyzję powinno się podejmować na początku kadencji, a nie na rok przed jej upływem i nie w dobie kryzysu - uważa Piotr Lachowicz.
Przewodnicząca klubu PiS broni pomysłu, który pojawił się dawno, tylko jego realizacja opóźniła się w czasie.
- Jedyna wątpliwość jaką mam, to ta, czy wszyscy będą potrafili z tych laptopów korzystać. No, ale mamy w ratuszu świetnych informatyków, którzy przeszkolą kogo trzeba - mówi Barbara Jurowicz. - Dziś laptop to nie luksus, lecz standard. Posługują się nim radni wojewódzcy i radni Krakowa, dlaczego mamy być gorsi, tym bardziej że na tony papierowej ,,makulatury" wydaje się ciężkie pieniądze, więc inwestycja prędko się zwróci.
Po rozeznaniu opinii wśród kolegów z klubu PO Lachowicz twierdzi, że większość z nich jednak jest przeciwna wydawaniu budżetowych pieniędzy na osobiste komputery dla radnych miasta. Zadają sobie też pytanie, co stanie się z laptopami po upływie kadencji. PiS zapewnia, że zostaną w ,,spadku" dla następnej rady.
- Czy to będzie chciany spadek? Przecież laptop to sprzęt osobisty... - zastanawia się Lachowicz. Jego klubowy kolega Józef Hojnor ma pretensje o zbyt delikatne słowa.
- Dobrotliwość Piotra mnie przeraża. On się na księdza bardziej nadaje niż na polityka. Toż to próba kupienia łaskawości radnych. W kraju kryzys, cięcia wydatków, a ktoś chce wydawać pieniądze na zabawki, żeby sobie radni poklikali - denerwuje się radny Hojnor.