Pożar, jaki wybuchł niedawno w bloku przy ul. Broniewskiego, poruszył wyobraźnię mieszkańców sądeckich osiedli. Boją się, że gdyby podobna sytuacja ich dotknęła, strażacy nie byliby w stanie szybko do nich dotrzeć. Kierowcy notorycznie bowiem zastawiają drogi pożarowe.
- A przecież podczas akcji ratunkowych liczą się sekundy. Ktoś musi w końcu się tym zająć - mówią.
Pracownicy pogotowia i strażacy podzielają ich obawy.
- Z drugiej jednak strony, kto jak nie sami mieszkańcy osiedli, blokują nam przejazd? - pyta Józef Zygmunt, dyrektor Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego. Policja już wzięła łamiących zakazy pod lupę.
Tylko na pięć minut
Krystyna Martwica, mieszkanka Milenium, opowiada, że osiedle przez ostatnie lata zamieniło się w ogromny, jednak nieuporządkowany parking. Kierowcy nie tylko stawiają swoje samochody wzdłuż osiedlowych uliczek, ale coraz częściej wjeżdżają na trawniki oraz chodniki stanowiące drogi pożarowe.
- Za nic sobie mają znaki zakazu, a przecież one nie są po to, by utrudniać mieszkańcom życie, ale w razie niebezpieczeństwa uratować je - mówi Krystyna Martwica. - Kierowcy najczęściej tłumaczą się, że zaparkowali tylko na pięć minut. Tylko że ta chwila może kogoś kosztować bardzo wiele - dodaje.
Paweł Motyka, zastępca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu, nie kryje, że strażacy muszą nieraz usuwać samochody, które utrudniają akcję na osiedlach.
- To nie tylko jest uciążliwe, ale przede wszystkim czasochłonne, a w naszej pracy czas jest najcenniejszy - podkreśla Paweł Motyka.
Dodaje, że podczas piątkowego pożaru na os. Barskim, kiedy paliło się mieszkanie w bloku na czwartym piętrze, strażacy jakoś poradzili sobie z ominięciem zaparkowanych samochodów.
- Niemniej jeśli mieszkańcy chcą czuć się bezpiecznie, powinni zacząć przestrzegać znaków zakazu - podkreśla Motyka.
Również pracownicy pogotowia ratunkowego apelują do kierowców o rozwagę. Codziennie bowiem zmagają się z problemem dojazdu do pacjentów mieszkających w blokach.
- Nieraz trzeba zostawić karetkę trzysta metrów od bloku, bo wjazd na osiedle jest niemożliwy. To wydłuża czas akcji ratowniczej, szczególnie gdy pacjenta trzeba ten kawałek przenieść na noszach do karetki - relacjonuje Józef Zygmunt.
Przyznaje jednak, że walka z łamiącymi przepisy kierowcami to jak walka z wiatrakami.
- Zmagamy się z tym od lat, bo osiedla powstawały w latach 50., gdy mało kto miał samochód. Teraz jedna rodzina w bloku potrafi mieć kilka - mówi Mieczysław Gwiżdż, sądecki radny i przewodniczący os. Barskie. Według niego, jedynym rozwiązaniem jest budowa większej ilości miejsc postojowych.
Więcej mandatów
Jarosław Iwaniec, prezes Grodzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej, wyszedł z kolei niedawno z akcją informacyjną do lokatorów GSM. Uświadamia, że policja ma obowiązek ukarać nieprawidłowo parkujących również na terenie spółdzielni.
- Zauważam, że po tym, jak wywiesiliśmy te informacje na klatkach schodowych, mieszkańcy sami zaczęli się dyscyplinować. Reagują też, gdy widzą łamiących przepisy - mówi Jarosław Iwaniec. - Nikt nie chce chyba dostać mandatu pod swoim blokiem - dodaje.
Zapewnia przy tym, że na terenie GSM miejsc postojowych co roku przybywa.
Iwona Grzebyk-Dulak, rzecznik prasowa sądeckiej policji, wyjaśnia, że za łamanie zakazu zatrzymywania się czy zakazu postoju grozi mandat w wysokości 100 zł i jeden punkt karny. Łamanie zakazu wjazdu może kosztować kierowcę 250 zł i trzy punkty karne. Jeśli samochód utrudnia akcję ratunkową, właściciel zapłaci za jego przestawienie. - W tym roku odnotowano 217 interwencji dotyczących nieprawidłowego parkowania na terenie miasta - wylicza rzeczniczka policji.
WIDEO: Ratownik medyczny: Świeżej rany nie zalewamy wodą utlenioną!
Autor: Dzień Dobry TVN, x-news