W kołnierzu ortopedycznym, i mocno obolałego spotykamy poszkodowanego ratownika medycznego. Choć nie narzeka, widać że cierpi, a Marcin to z pewnością „twarda sztuka”. Znamy się od lat...
Choć pracuje w pogotowiu ratunkowym w Bydgoszczy, mieszka w Grudziądzu. Tutaj także działa m.in. przy wielu zabezpieczeniach imprez. Jego praca jest jego wielką pasją. Jak się okazało, także zagrożeniem dla własnego zdrowia.
- To było wezwanie jak wiele innych. Nie spodziewaliśmy się, że wizyta skończy się dla mnie na oddziale szpitalnym. Przyjechałem nieść pomoc, a sam stałem się pacjentem - wspomina Marcin Gizicki. - Trochę dziwne uczucie... być wiezionym karet-ką do szpitala, w której pełniłem służbę.
Wyzywał, a potem uderzył
Nad ranem, trzy dni temu, zespół bydgoskiego pogotowia został wezwany do hotelu, gdzie miał ktoś zasłabnąć. To tu byli goście Camerimage. Mężczyzna leżał na podłodze. - To co było wyczuwalne, to woń alkoholu. Rozpoczęliśmy badania. Wyzywał nas, choć po angielsku. W pewnym momencie chciał usiąść. Gdy się nad nim pochyliłem, by mu pomóc, uderzył mnie z pięści w twarz - opowiada ratownik medyczny. - Zrobiło mi się ciemno przed oczami.
WIDEO. RELACJA RATOWNIKA MEDYCZNEGO Z AKCJI Z MATTHEW L.
W wyniku ataku Marcinowi ukruszył się ząb, ma niedosłuch na lewe ucho i nosi kołnierz ortopedyczny. Przebywa na zwolnieniu lekarskim. - Nic nie wskazywało, na to że poziom agresji u tego mężczyzny będzie tak duży - dodaje Marcin Gizicki.
I zaznacza: - Takie sytuacje są wpisane w nasz zawód, ale nie powinny być jego częścią!
Matthew L. usłyszał już zarzut naruszenia nietykalności funkcjonariuszy publicznych na służbie.
WIĘCEJ TUTAJ: Operator z USA nie trafi do aresztu! Znamy decyzję sądu
To, nad czym ubolewa pokrzywdzony, to brak empatii ze strony amerykańskiego operatora filmowego. - Minęły trzy dni od zdarzenia, a ja nawet nie usłyszałem słowa „przepraszam” - mówi Marcin Gizicki. - Niesamowite za to są reakcje ludzi. Otrzymuję dużo słów wsparcia, za które dziękuję.