Kursy przeprowadzi policja. Są one następstwem wydarzeń z końca stycznia, gdy w Siedlcach zamordowany został ratownik medyczny, który przyjechał na interwencję. – Taką decyzję podjęło Ministerstwo Zdrowia. Szkolenia organizuje policja, a także Służba Więzienna z Krakowa. My wybraliśmy współpracę z policją. Dodatkowo mają być zakupione kamizelki, które będą chronić nas przed atakiem nożownika – mówi Paweł Mickowski, koordynator zespołów ratownictwa medycznego w zakopiańskim szpitalu powiatowym w Zakopanem.
Sami ratownicy już wcześniej pomyśleli od jednej z form pomocy – w każdej karetce znajduje się gaz pieprzowy. Choć ten – jak przyznaje Mickowski – nie zawsze działa. Nie jest skuteczny w przypadku osób po zażyciu amfetaminy, innych środków odurzających, czy osób z zaburzeniami psychicznymi.
Czujemy się zagrożeni
Choć ratownik medyczny w trakcie wykonywania swoich obowiązków jest prawnie chroniony (korzysta z ochrony jak osoba publiczna). Jak jednak pokazują różne przykłady z Polski, nie zawsze odstrasza to agresorów przed atakiem na ratowników. Takie niechlubne przykłady pojawiają się także na terenie Zakopanego.
- Zakopane to specyficzne miejsce. Przyjeżdża tutaj bardzo wiele osób. Wielu z nich niestety pozostawia swój kręgosłup moralny w domu. Przychodzi wieczór, jest impreza, jest alkohol i puszczają hamulce. Stąd mamy naprawdę różne interwencje, szczególnie wieczorową porą. Gdy jedziemy to takich wezwań, często czujemy się zagrożeni – mówi Paweł Mickowski.
Maczety i noże
- Szczególnie dotyczy to interwencji na Krupówkach, gdzie czasami dochodzi do bójek po alkoholu. Mieliśmy takie zdarzenia, że przyjeżdżamy, a wzywający pomoc czeka na nas z maczetą w ręce – wspomina ratownik medyczny.
Zdarzyła się sytuacja, że kobieta czekająca na pomoc, miała nóż schowany w staniku.
- Mieliśmy sytuacja, gdy ktoś ma zaburzenia psychiczne i nagle staje się niebezpieczny – wylicza Paweł Mickowski.
I przypomina jedną taką akcję. Karetka wezwana została przez matkę do pacjenta, który nadużył leków psychoaktywnych. Matka na ratowników czekała przed domem.
- Weszliśmy z nią do środka, początkowo pacjent był spokojny. Jeden z ratowników rozpoczął pomiar saturacji, drugi badał ciśnienie. Ja udałem się do niego do pokoju, żeby sprawdzić co to za leki. To obudziło w nim agresję. Ratownicy, którzy byli przy nim, zostali przez niego uderzenie w twarz. W tym momencie jedyną obroną był gaz pieprzowy – wspomina Mickowski.
W tym samym czasie na tablecie, który posiadają przy sobie ratownicy, uruchomili tzw. cichą pomoc. Dyspozytornia medyczna odebrała sygnał i wysłała na miejsce interwencji cztery policyjne radiowozy. Policjanci szybko poradzili sobie z agresywnym mężczyzną.
Atak, który skończył się w sądzie
W grudniu 2018 roku doszło do pobicia ratownika medycznego na Polanie Szymoszkowej w Zakopanem.
Wówczas to zakopiańscy ratownicy medyczni zostali wezwani do nieprzytomnej osoby, która znajdowała się na stoku narciarskim. Gdy dotarli na miejsce zastali poszkodowanego, który był podtrzymywany przez dwóch mężczyzn. Z relacji ratowników wynikało, że podczas wstępnego wywiadu, gdy ratownicy usiłowali zebrać informacje o poszkodowanym, doszło do słownej agresji wobec ratowników, spowodowanej rzekomo długim czasem oczekiwania na pomoc. Mężczyźni zaatakowali jednego z ratowników, popychali go i szarpali, a jeden z nich zadał mu uderzenie głową w twarz powodując poważne obrażenia. Po tym jak pracownicy pogotowia wezwali policję, mężczyźni zbiegli z miejsca zdarzenia.
W sprawie zostało wszczęte śledztwo, a na wniosek prokuratora małopolscy policjanci kolejno zatrzymali mężczyzn w Będzinie i w Częstochowie. Mężczyźni zostali oskarżeni o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego podczas pełnienia obowiązków służbowych.
W lipcu 2022 roku do ataku na ratownika medycznego doszło na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym zakopiańskiego szpitala. Tam ratownik został uderzony telefonem w twarz. 34-letni napastnik został obezwładniony i aresztowany przez wezwanych na miejsce policjantów.
Na interwencje z policją
Gdy ratownicy medyczni mają zgłoszenie do osób po zażyciu narkotyków, albo z zaburzeniami psychicznymi to – zazwyczaj – proszę o asystę policji. Wtedy czują się bezpieczniejsi.
- Najtrudniejsza sytuacja jest, gdy tego się nie spodziewamy. Jedziemy np. do drgawek, a pacjent nagle okazuje się agresywny. Zdarzaj się, że agresję okazują osoby bliskie poszkodowanego. I sytuacja robi się trudna, gdy jesteśmy w ciasnym pomieszczeniu. A najgorzej, gdy do ataku agresji dochodzi w karetce, które jest w ruchu. Wtedy ten ratownik, który jest z tyłu, przy pacjencie, ma najtrudniejszą sytuację – wyjaśnia Mickowski.
Dlatego pomocne mogą okazać się szkolenia z samoobrony.
