Powołałem zespół, który ma opracować plan wdrażania zapowiadanej od kilku tygodni reformy szkolnej - przywrócenia ośmioklasowej podstawówki i likwidacji gimnazjów - mówi Czesław Rakoczy, wójt gminy Lipinki. - Nie będę strugał bohatera, nie powiem, że nie mam obaw, przede wszystkim co do finansowania, ale musimy wziąć się ze sprawą za bary i znaleźć dobre dla wszystkich rozwiązanie - dodaje.
Wójt Rakoczy ma się nad czym zastanawiać - sieć szkół w gminie ma liczną, a nie od dzisiaj wiadomo, że dzieci coraz mniej. W Gorlickiem to właśnie u niego, ale też w Łużnej czy gminie Biecz sytuacja jest podobna. Z jednej strony szkoła we wsi to wielki plus dla dzieci, z drugiej małe szkoły generują spore koszty.
- U mnie najtrudniejsza sytuacja zapowiada się w Wójtowej i Pagorzynie. Klasy w podstawówce mają po kilku uczniów. Subwencja nie pokrywa ani kosztów utrzymania budynków, nie wspominając o pensjach nauczycieli i pozostałych kosztach - dodaje.
I od razu wylicza - w szkole w Krygu, pierwsza klasa liczy dzisiaj trzech uczniów. Roczna subwencja to 28 tysięcy złotych, koszt samych wypłat to około 70 tys. Tylko w tym roku gmina dopłaciła do funkcjonowania szkół ponad dwa miliony złotych. Nie martwi go zaplecze - twierdzi bowiem, że wszystkie szkoły mogą być wzorem dla innych.
- Jeśli w budżecie państwa nie znajdą się dodatkowe pieniądze na takie przypadki, jak choćby nasze szkoły, będziemy mieli poważny finansowy kłopot - zapowiada. - Gdy będę znał ostateczny koszt, pod niego będę przygotowywał przyszłoroczny budżet.
Kazimierz Krok, wójt Łużnej przygotowując plan finansowy gminy na 2017 rok, na razie o reformie nie myśli.
- Będziemy wprowadzali korekty na bieżąco, gdy będą znane szczegóły - ocenia spokojnie. - Martwi mnie tylko Łużna-Zaborówka i Bieśnik. Powód? Mało dzieci w klasach, a z drugiej strony konieczność wygospodarowania miejsca na dwie dodatkowe klasy - wylicza.
W tym roku, do gminnych szkół i przedszkoli dopłacił około trzech milionów złotych. Samorządy będą musiały znaleźć pieniądze nie tylko na prowadzenie dwóch dodatkowych klas, ale również na ich wyposażenie w pomoce naukowe. Przypomnijmy tylko, że w dzisiejszych szkołach podstawowych nie ma pracowni fizycznych czy chemicznych. Tam, gdzie podstawówki funkcjonują jako samodzielne jednostki, trzeba je będzie po prostu utworzyć. Optymizmu płynącego z Ministerstwa Edukacji, a związanego z reformą, nie podziela Związek Nauczycielstwa Polskiego. Wskazują, między innymi na zbyt krótki czas choćby na przygotowanie dobrych podręczników, programów nauczania.
- Będę powtarzał: jeśli plany zostaną wprowadzone, a nie zmienią się zasady finansowania oświaty, pieniędzy na gminne inwestycje trzeba będzie szukać poza budżetem - ocenia na koniec Czesław Rakoczy.