Polska para nie ukrywała, że w Rio de Janeiro interesował ich tylko medal. W rozgrywkach grupowych pokonali bardzo mocne pary, m.in. chińskich wicemistrzów olimpijskich z Londynu.
- Zapłaciliśmy cenę za grupę śmierci, a oprócz tego i systemu, bo gra mieszana jest jedyną konkurencją, w której po wyjściu z grupy nie ma dnia wolnego. Wszyscy inni mają, a my nie. Nie wiem czemu. Organizmu się nie oszuka, nie będę już przypominał, że jestem najstarszy i najbardziej to wszystko odczuwam. To oczywiście nie jest usprawiedliwieniem. Malezyjczycy byli w naszym zasięgu i wykorzystali tę sytuację. Mieli świeżość, było to widać. Oni w grupie rozegrali sześć setów w trzech krótkich meczach, a jaka była nasza grupa wszyscy wiedzą, to było jedno wielkie wariactwo. Oni wczoraj oddali mecz Koreańczykom, nastawiając się na ćwierćfinał, a my stoczyliśmy kolejny horror - mówił Mateusiak.
Zięba, stojąc w strefie mieszanej z dziennikarzami, ocierała łzy. - Liczyłam na inny mecz, zrobiliśmy wszystko, co było możliwe, ale się nie dało. Bardzo słabo ruszaliśmy się na nogach. Nie mogliśmy obudzić naszych nóg - mówiła. - Wiedzieliśmy, że będzie ciężko się rozruszać, ale było tragicznie z nogami. Po pierwszych jedenastu punktów już było widać, że będzie bardzo ciężko.
Zarówno Mateusiak, jak i Zięba zapowiedzieli, że to był ich ostatni występ na igrzyskach. - Pogramy jeszcze do przyszłorocznych mistrzostw świata - powiedziała Nadieżda. Oboje planują skupić się na pracy z młodzieżą.
- Dziś jesteśmy zawiedzeni, bo liczył się tylko medal. Czwarty raz kończę igrzyska w ćwierćfinale, w tym z Nadią trzeci. A żal tym większy, że Malezyjczycy byli w naszym zasięgu, bo ograliśmy ich w tym roku na prestiżowym German Open, ale wtedy to była pierwsza runda, mieliśmy dużo sił. W Rio w grupie graliśmy ze zdecydowanie mocniejszymi przeciwnikami i poradziliśmy sobie - żałował Mateusiak.