Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Kubica tańczy nad przepaścią?

Tomasz Bochenek
commons.wikimedia.org
Po ciężkim wypadku mistrz kierownicy z Krakowa znów zaskakuje znawców. Robert Kubica zabłysnął teraz na legendarnym rajdzie Monte Carlo, ale... rozbił rajdowe auto. Dla złośliwych to dowód na to, że jest piratem.

Kubica tradycyjnie wyleciał z trasy kolejnego rajdu - tym razem Monte Carlo. Również tradycyjnie skasował kolejny samochód, który nieopatrzny producent dał mu do prowadzenia...

Tak zaczynający się wpis w portalu natemat.pl przyniósł Aleksandrowi Pociejowi niebywały wzrost rozpoznawalności wśród miłośników rajdów samochodowych. Senator PO obśmiał Kubicę: "enfant terrible kierownicy i postrach organizatorów europejskich rajdów", "przekraczający nie tyle dozwoloną prędkość, co granice zdrowego rozsądku, pędzący z szybkością pirata drogowego". Z troską pochylił się nad jego towarzyszami podróży, pilotami - sugerując, iż "szanse na przeżycie u boku Kubicy są podobne do znalezienia koalicjanta przez PiS".

W obronie Kubicy stanęła m.in. partyjna koleżanka Pocieja, Beata Bublewicz - córka Mariana Bublewicza, 7-krotnego rajdowego mistrza Polski, który w 1993 r. zginął na trasie Zimowego Rajdu Dolnośląskiego. Napisała m.in.: "Proszę pamiętać, że rajdy są rozgrywane na zamkniętych odcinkach dróg. Dlatego jakiekolwiek porównania z tzw. cywilnym ruchem drogowym budzą wśród kibiców rajdowych wielkie zdumienie i słuszne oburzenie".

To ważne. Bo zanim zrobimy wyliczankę wypadków Kubicy, musimy określić dziedzinę, w jakiej funkcjonuje. Sport rajdowy. Sport, w którym nie chodzi o to, by dojechać do mety, ale by zrobić to jak najszybciej.

Ci naprawiali, tamci cmokali

W ubiegłym roku było tak: na Kanarach Polak omal nie spadł w przepaść (uchroniła go bariera), na Azorach zaliczył "dachowanie", w Walii nawet dwa (dzień po dniu)... W międzyczasie test przed Rajdem Polski zakończył się "koziołkowaniem" auta na łące, zaś start w samym rajdzie - urwaniem koła.

Mechanicy Citroena mieli ręce pełne roboty, ale szefowie teamu piali z zachwytu. W tych rajdach, które traktowali jako priorytetowe - zaliczanych do mistrzostw świata w klasie WRC-2 - Kubica nie miał poważnych przygód. I został mistrzem. Międzynarodowa Federacja Sportów Samochodowych (FIA) uznała go Osobowością Roku 2013, a wchodząc w nowym sezonie do rajdowej elity - WRC - mógł przebierać w ofertach.

- Niektórzy cały czas patrzą na Roberta przez pryzmat wypadku z rajdu Ronde di Andora - mówi Tomasz Czopik, rajdowy mistrz Polski z 2003 roku. - Ale jest to już zupełnie inny kierowca, inny człowiek. Z tamtym Kubicą nie ma nic wspólnego. To rajdowiec niesamowicie inteligentny, zdeterminowany, perfekcyjny, wykorzystujący w dodatku każdy kawałek drogi.

Dwa światy. Wyścigi i rajdy

Ronde di Andora, 6 lutego 2011 roku - to wtedy początkujący kierowca rajdowy uszedł z życiem w dramatycznej kraksie, która jednak zakończyła karierę wybitnego kierowcy wyścigowego...

W Formule 1 Robert Kubica wyrobił sobie znakomitą markę. Człowiek z chłodną głową, niemal bezbłędny. Następnym przystankiem po Lotusie w jego karierze miał być szczyt prestiżu w F1 - Ferrari.

Przerwa po wypadku trwała półtora roku. Polak wrócił do sportu, ale nie do tego, który trenował od dzieciństwa.
- Z punktu widzenia kierowcy, różnic między rajdami a wyścigami jest mnóstwo - tłumaczy Mateusz Lisowski, czołowy polski kierowca wyścigowy, mistrz serii Volkswagen Castrol Cup. - W wyścigach droga jest bardziej przewidywalna, tor okrąża się wiele razy, a warunki na nim są jednolite, dla wszystkich takie same. W rajdach nawierzchnia może być bardzo zróżnicowana, kierowca musi cały czas być czujny, "badać" ją. Wpływ na wynik w rajdzie ma np. numer startowy, bo kolejność przejazdu decyduje o czystości nawierzchni. Technika jazdy jest całkiem inna. W wyścigach staramy się jeździć jak najpłynniej, w rajdach stałym elementem są poślizgi. Ponadto kierowca rajdowy jest odpowiedzialny też za swojego pilota.

On się nie boi. A pasażerowie?

Przez prawy fotel w aucie Kubicy przewinęło się kilku Polaków i Włochów. Nieporozumienia w komunikacji lub opisie trasy bywały przyczyną wypadków. Ubiegłoroczny pilot Maciej Baran zostawił kierowcę, mimo że wcześniej umawiali się na dłuższą współpracę. Teraz notatki czyta Maciej Szczepaniak. Ale za nimi dopiero dwa rajdy.

- Między kierowcą a pilotem musi być jak najlepsza współpraca. Współgrać mają też wszystkie elementy, które wymieniłem wcześniej - podkreśla Lisowski. - Jeśli gdzieś pojawi się problem - kończy się w rowie lub przynajmniej małymi otarciami auta. Tak to jest w rajdach. Na torze konsekwencje wypadnięcia z trasy są z reguły dużo mniejsze, a zawodnik czuje się bezpieczniejszy, bo nie jest narażony na bezpośredni kontakt np. z drzewami.

Sportowych kierowców to akurat nie odstrasza.

Jak mówi Marzanna Herzig, psycholog sportu z krakowskiej AWF, po wypadkach znacznie szybciej odzyskują równowagę i wracają do ścigania. - Na tego rodzaju zdarzenia reagują inaczej niż przeciętny kierowca. W pewnej mierze naturalne predyspozycje leżą u podstaw tego, że ktoś decyduje się tak bardzo szybko jeździć samochodem - zauważa.

Tutaj się nie zwalnia nogi z gazu

Na zmianę specjalizacji w ostatnich latach zdecydowało się dwóch topowych kierowców (Kubicy nie liczymy, on został zmuszony przez los).

Fin Kimi Raikkonen, czempion Formuły 1 z 2007 roku, w latach 2010-11 występował w rajdowych mistrzostwach świata. Z wypadkami, bez sukcesów. Z kolei francuski rajdowiec Sebastien Loeb po dziewiątym z rzędu mistrzowskim tytule zaczął jeździć na torze - i mimo że były to wyścigi aut z dachem (a nie bolidów - jak np. F1) również na razie szału nie zrobił.

W porównaniu z Raikkonenem i Loebem - kierowcami spełnionymi - Kubica jest z bardziej zmotywowany w dążeniu do sukcesu. - Sądzę, że jest człowiekiem ogromnie pewnym swoich umiejętności - uważa Marzanna Herzig. - Każdy kierowca ma jakąś granicę, którą jest w stanie przekraczać lub nie. Przy wysokim zaufaniu do własnych umiejętności ta granica zostaje przesunięta dalej.
W Monte Carlo znów ją przekroczył. Mimo ostrzeżeń, zbyt szybko pojechał na śliskiej drodze i wylądował w rowie. Senator Pociej pośmiał się, jednak rajdowy świat inaczej odebrał występ Polaka.

- Jazda Roberta zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Jest bardzo szybki i utalentowany. Uważam, że może zdominować ten sport - stwierdził dwukrotny mistrz świata (2000 i 2002) Fin Marcus Groenholm.

Kubica wygrał w Monte Carlo dwa pierwsze odcinki specjalne zanim pożegnał się z rajdem.
- Nie uważam, żeby Robert przesadził. Bił się przecież o zwycięstwo. Jeżeli jedzie się na limicie, to takie przygody się zdarzają. Wszyscy jechali szybko i ryzykownie. Robert miał po prostu nieco mniej szczęścia - uważa Tomasz Czopik. - Jechał na granicy, ale tak jechali wszyscy, i o to do niego nie można mieć pretensji. Mógł zwolnić, odpuścić, ale po co się wtedy ścigać?

Wyboista droga do mistrzostwa

Ot, rajdowa filozofia. Droga do mistrzostwa wiedzie przez przebite opony, ale także przez "dzwony". A im lepiej rokujesz, tym większą cierpliwością wykazują się sponsorzy.- Robert w tym sezonie może jeszcze parę razy "palnąć" i... nie można mieć o to do niego pretensji - twierdzi Czopik. - Taka jest cena nauki jazdy na najwyższym poziomie, w mistrzostwach świata.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska