- Jesteśmy gotowi otworzyć ogień do każdego obcego statku, bądź okrętu podwodnego, który nielegalnie wpłynie na nasze wody terytorialne - oświadczył zastępca szefa departamentu operacyjnego Sztabu Generalnego Stanislaw Gadżimagomedow, cytowany przez agencję Interfax. Wojskowy odniósł się do incydentu sprzed dwóch dni. Rosja ogłosiła wtedy, że amerykański okręt podwodny naruszył granicę wód terytorialnych Rosji w rejonie Kuryli na Dalekim Wschodzie. USA zaprzeczyły jednak, by prowadziły tego typu działania (w tym czasie odbywały się tam morskie manewry rosyjskiej Floty Pacyfiku).
Według Gadżimagomedowa cytowanego przez agencję Interfax Rosja ma zdolność, by odeprzeć atak floty USA na Morzu Czarnym i na Bałtyku, niemniej nie ma takiej siły na wodach Dalekiego Wschodu. Nie jest to niespodzianką. Morze Czarne i Bałtyk to zamknięte akweny, do których dostęp sił morskich USA byłby utrudniony. Poza tym Rosjanie zgromadzili tam duże siły, szczególnie na Morzu Czarnym, gdzie nie dość że obecnie ćwiczy kilkadziesiąt okrętów Floty Czarnomorskiej i nie tylko, ale też naszpikowany jest systemami rakietowymi i artylerią Krym.
Od niedzieli trwają na Morzu Czarnym duże manewry rosyjskie. Zamknięto kilka akwenów pod pretekstem ćwiczebnych strzelań. To w poważnym stopniu utrudnia żeglugę cywilnych statków do portów ukraińskich.
