Ścigała go policja, ale złapali go gangsterzy. Grzegorz Sz., biznesmen z Krakowa na początku lat 90. miał zarobić ok. 20 milionów zł wyłudzając podatek VAT na podstawione fikcyjne firmy. Gdy mężczyznę zaczęła ścigać policja uciekł z kraju. W Słowacji pierwsi znaleźli go przestępcy, którzy najpierw go porwali, a potem zamordowali.
Do grobu wziął ze sobą informację o miejscu, gdzie ukrył swój majątek szacowany na miliony. Detektyw Krzysztof Rutkowski, który zajmował się sprawą porwania i zabójstwa Grzegorza Sz., ogłosił, że ustalił sprawcę kradzieży należących do Grzegorza Sz. 700 000 dolarów.
Biuro Rutkowskiego złożyło już w Prokuraturze Okręgowej w Krakowie notatkę dokumentującą ścieżkę jaką przebyły pieniądze od Grzegorza Sz. do domniemanych sprawców kradzieży.
Uciekający przed policją Grzegorz Sz. mieszkał w 1995 roku w Wiedniu razem z kolegą Robertem K. Ten miał współpracować dwoma mężczyznami: Romanem P. i Stanisławem S. przy wyłudzeniach pieniędzy z podatku VAT.
Pieniądze, które mogły pochodzić z wyłudzeń Grzegorz Sz. ulokował w Lichtensteinie. Według Rutkowskiego mieszkający z nim Robert K. wykradł mu hasła dostępu potrzebne do dysponowania zdeponowanymi tam środkami. Następnie Robert K. miał przekazać je Romanowi P., który wysłał z mieszkania swojej teściowej fax z dyspozycją przesłania 700 tys. dolarów na konto specjalnie utworzonej na ten cel w Genewie firmy. Część pieniędzy miała trafić do Polski.
Według informacji Biura Rutkowski Roman P. i Stanisław S. byli przesłuchiwani przed Sądem Okręgowym w Krakowie w ramach pomocy prawnej podczas prowadzonego przez prokuraturę szwajcarską postępowania w sprawie kradzieży.