- Było około 20 minut po północy, kiedy na moją komórkę zatelefonowała pani spokrewniona z właścicielem ośroda "Agawa" - relacjonuje Zbigniew Jeremenko, zastępca wójta gminy Rytro, a zarazem prezes ryterskiej Ochotniczej Straży Pożarnej. - Alarmowała, że widzi morze ognia, ogarniające dom weselny "Agawa" , który z jednej strony sąsiaduje z drewnianym pensjonatem, a z drugiej z apteką i Urzędem Gminy.
Zbigniew Jeremenko z synem Kamilem byli w remizie w kilka minut. Właśnie rozwijali węże, kiedy zaczęły przyjeżdżać kolejne straże: z Głębokiego, Nowego Sącza, Piwnicznej, Starego Sącza. W sumie 11 drużyn ochotniczych i 6 Państwowej Straży Pożarnej.
Problemem w czasie akcji ratowniczej był niedostatek wody. Hydranty i sieć wodociągowa okazały się niewystarczająco wydajne dla tak znacznej liczby jednostek strażackich. Wodę czerpano więc z pobliskiego potoku Roztoczanka i tłoczono wężami.
Drewniany obiekt płonął jednak niczym zapałka.
- Łuna była tak wielka, że oświetlała nawet odległe ruiny zamku na przeciwnym brzegu Popradu - mówi jeden z mieszkańców Rytra, który wczoraj w południe przyglądał się pogorzelisku.
- Strażacy zakończyli gaszenie dopiero około ósmej rano - informuje brygadier Waldemar Kuźma z PSP w Nowym Sączu, który był jednym z dowódców akcji w Rytrze.
Przyczyny pożaru jeszcze nie są znane.
- Pierwsze oceny nie wskazują na celowe działanie - mówi brygadier Paweł Motyka, zastępca komendanta sądeckich strażaków. - Zarzewie ognia znajdowało się w rejonie kuchni. Obiekt był drewniany, więc płomienie błyskawicznie rozpełzły się we wszystkie zakamarki. Dla dowodzących akcją najważniejsze było ocalenie sąsiednich budynków i to się udało.
Z właścicielem domu weselnego nie udało nam się wczoraj skontaktować.
Strażacy szacują straty na kilkaset tysięcy złotych.