https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ryterski dom weselny strawiły płomienie (ZDJĘCIA)

Stanisław Śmierciak
Strażacy ofiarnie gasili pożar około ośmiu godzin. Mimo to dom weselny "Agawa" w Rytrze spłonął doszczętnie
Strażacy ofiarnie gasili pożar około ośmiu godzin. Mimo to dom weselny "Agawa" w Rytrze spłonął doszczętnie Stanisław Śmierciak
Z pożogi, która w nocy z niedzieli na poniedziałek doszczętnie unicestwiła okazały dom weselny "Agawa" w Rytrze, w nienaruszonym stanie ocalała jedynie... słomiana tarcza do gry w lotki.

- Było około 20 minut po północy, kiedy na moją komórkę zatelefonowała pani spokrewniona z właścicielem ośroda "Agawa" - relacjonuje Zbigniew Jeremenko, zastępca wójta gminy Rytro, a zarazem prezes ryterskiej Ochotniczej Straży Pożarnej. - Alarmowała, że widzi morze ognia, ogarniające dom weselny "Agawa" , który z jednej strony sąsiaduje z drewnianym pensjonatem, a z drugiej z apteką i Urzędem Gminy.

ZOBACZ ZDJĘCIA

Zbigniew Jeremenko z synem Kamilem byli w remizie w kilka minut. Właśnie rozwijali węże, kiedy zaczęły przyjeżdżać kolejne straże: z Głębokiego, Nowego Sącza, Piwnicznej, Starego Sącza. W sumie 11 drużyn ochotniczych i 6 Państwowej Straży Pożarnej.

Problemem w czasie akcji ratowniczej był niedostatek wody. Hydranty i sieć wodociągowa okazały się niewystarczająco wydajne dla tak znacznej liczby jednostek strażackich. Wodę czerpano więc z pobliskiego potoku Roztoczanka i tłoczono wężami.
Drewniany obiekt płonął jednak niczym zapałka.

- Łuna była tak wielka, że oświetlała nawet odległe ruiny zamku na przeciwnym brzegu Popradu - mówi jeden z mieszkańców Rytra, który wczoraj w południe przyglądał się pogorzelisku.
- Strażacy zakończyli gaszenie dopiero około ósmej rano - informuje brygadier Waldemar Kuźma z PSP w Nowym Sączu, który był jednym z dowódców akcji w Rytrze.

Przyczyny pożaru jeszcze nie są znane.
- Pierwsze oceny nie wskazują na celowe działanie - mówi brygadier Paweł Motyka, zastępca komendanta sądeckich strażaków. - Zarzewie ognia znajdowało się w rejonie kuchni. Obiekt był drewniany, więc płomienie błyskawicznie rozpełzły się we wszystkie zakamarki. Dla dowodzących akcją najważniejsze było ocalenie sąsiednich budynków i to się udało.

Z właścicielem domu weselnego nie udało nam się wczoraj skontaktować.
Strażacy szacują straty na kilkaset tysięcy złotych.

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

x
xxxx
Po pierwsze: straż nie wiedziała gdzie są hydranty przed własną remizą
Po drugie: kto kontroluje ciśnienie i dopuszcza te hydranty jako przeciwpożarowe. To nie mają być ozdoby.
Po trzecie: Jak nie mogli skorzystać z hydrantów to dlaczego pompy z rzeki ruszyły tak póżno.
Po czwarte: dlaczego rzadna z jednostek dysponujących pianą nie przejechała na miejsce pożaru ulicą Mikuty która była przejezdna tylko stała kilkaset metrów od bybynku w super konwoju nieużytecznych 17 jednostek strażackich (przepraszam 14 bo 3 pierwsze brały udział)
Po piąte: Dlaczego z tylu jednostek jak pisze prasa (aż 17-tu), żadna z jednostek nie wjechała drogą prowadzącą na tyły budynku (tam nikt nie gasił)
Po szóste: jak to możliwe że ogień który zastali w narożniku budynku pochłonął obiekt długości ok 40m gdzie w 1/3 przedzielał go gruby mur z litej cegły który wyrastał ponad dach i dzielił go na dwie części
Po siudme: Czemu ściany pokryte płytkami i resztki niespalonego sprzętu pozostały nienaruszone skoro twierdzicie że wybuchły butle z gazem. To są poprostu tłumaczenia nieudolności strażaków.
Byłem naocznym świadkiem zdarzenia od początku do końca tej rzenady za którą my podatnicy płacimy grube pieniądze. Oczywiście 17 jednostek i 60 FAJERMENÓW wzięło pieniądze za udział w akcji według powiedzenia "czy się robi czy się leży to wypłata się należy".
e
ewa gxcghfzsd
nie ratowaliści żadnych budynków staliście i gadaliście na boku macie filmiki na youtube i tam tylko gadanina"niema wody" a te płomienie które dotarły wszędzie w tą 1godz. to strażacy w tą 1godz. nie robili nic!!!! widziałam i moich wspomnień nie wymażecie!
B
Były
Za moich czasów to było inaczej, wszystko działało, tryskało ze aż , tryskało wszystko węże sikawki hydranty same sikały.
r
rytrzak
Po pierwsze ryterscy strażacy z Panem Jeremenką na czele nie wiedzieli nawet gdzie są hydranty, po drugie te hydranty nie służą bezpośrednio do gaszenia pożaru. Sytuacja taka miała miejsce po raz drugi, około roku wcześniej zimą spłonęła stodoła i wtedy Pan Jeremenko również narzekał na słabe ciśnienie w hydrantach... Brak kompetencji i tyle.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska