Spadź zazwyczaj pojawia się na drzewach iglastych co cztery lata, a nawet rzadziej. W ubiegłym roku pszczelarze zacierali ręce, bo po dziewięcioletniej przerwie wreszcie pszczoły zgromadziły w ulach miodową rosę zwaną spadzią.
Ku zdumieniu producentów miodu pod koniec czerwca br. na jodłach znów wystąpiła spadź. To niezwykle rzadkie.
- To bardzo dobry znak, bo wiosna była dla nas kiepska - mówi Janusz Kasztelewicz, pszczelarz i właściciel gospodarstwa pasiecznego „Sądecki Bartnik” w Stróżach. Liczy, że teraz będzie można odrobić straty.
Zmiana klimatu
Spadź to słodka ciecz, która pojawia się najwcześniej w lipcu w postaci kropel na igłach i gałęziach świerka, modrzewia i jodły.
- To bardzo kapryśny rarytas. Generalnie powinna być co cztery lata, ale nie zawsze tak się dzieje - nie kryje Jan Borzęcki, właściciel pasieki w Maszkowi- cach i Przysietnicy. Zauważą, że na Sądecczyźnie nie było spadzi od 2006 r., czyli przez dziewięć lat. Pojawiła się dopiero rok temu i teraz.
Nic więc dziwnego, że kropelki, które pod koniec czerwca zauważono na jodłach, wzbudziły podejrzenie. Spadź miała jaśniejszą barwę niż zazwyczaj. Jej próbki poddano kontroli. Wyniki badań rozwiały wątpliwości. Drugi rok z rzędu jest spadź!, a co za tym idzie będzie też ekskluzywny miód.
- Klienci powinni być zadowoleni, bo ceny nie powinny się zmienić. Za litrowy słoik miodu zapłacą nie mniej niż 40 zł - mówi Borzęcki. Miód spadziowy zawsze będzie trzymał wysoką cenę. Nic więc dziwnego, że to właśnie on jest pożądany na zachodzie Europy.
Ceniony jest za smak, konsystencję oraz ciemny - brunatny kolor. Do tego zawiera wiele substancji odżywczych i jest bogaty w witaminy. Polecany do wspomagania kuracji leczniczych, zwłaszcza przy dolegliwościach dróg oddechowych.
Problemy pszczelarzy
Jeszcze 20 lat temu pszczoły radziły sobie bez ludzkiej ingerencji i maju wydawały roje.
-Teraz to my musimy o nie troskliwie zadbać - zwraca uwagę Kasztelewicz. Pszczelarze muszą dzisiaj selekcjonować owady, dokarmiać je, wspomagać odżywkami i preparatami.
- Musimy bardzo się przyłożyć, byśmy mogli czerpać od nich miód - zauważa.
Wpływ na osłabienie pszczół ma zmieniające się rolnictwo. Prawie każdy gospodarz stosuje opryski przeciw owadom, które pszczołom nie służą. W ogrodach jest też coraz mniej kwiatów. Sądeczanie stawiają na iglaki i trawniki. Co drugi dzień koszą trawę, nie dając zakwitnąć roślinom. Przez to pszczoły nie mają skąd czerpać nektaru.
Igor Pawłyk, mistrz pszczelarstwa z Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Krakowie mówi, że trzeba edukować społeczeństwo. - Bez pszczół człowiek zginie. Jabłoń nie wyda owoców, gdy nie będzie zapylona, bez pszczół nie będzie żywności dla ludzi i zwierząt- ostrzega.