https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Samotnie podróżuje przez świat

Paulina Marcinek-Kozioł
33-letnia Anna Knapik ze Zbylitowskiej Góry odwiedziła ponad 40 krajów na kilku kontynentach. Niedawno wróciła z 9-miesięcznej wyprawy, dla której zostawiła dobrze płatną pracę w korporacji

- Podróżowanie to moja pasja. Kiedy wyruszam w drogę, poznaję ciekawych ludzi, ich kulturę oraz odkrywam piękne miejsca. Wtedy czuję, że naprawdę żyję - podkreśla Anna Knapik, podróżniczka rodem ze Zbylitowskiej Góry.

33-latka we wrześniu ubiegłego roku postawiła wszystko na jedną kartę. Wywróciła swoje poukładane życie do góry nogami i rzuciła się w wir podróżowania. - Dziś wiem, że była to najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć - uśmiecha się.

Na początku były zdjęcia

Zaczęło się od pasji do języków obcych i robienia zdjęć. - Jak byłam dzieckiem, chciałam zostać fotografikiem albo tłumaczem - podkreśla. W realizowaniu marzeń pomógł tata, od którego dostała na komunię pierwszy aparat. - To był kodak z kliszą. Robił wspaniałe zdjęcia, miałam go przy sobie podczas ważnych uroczystości - wspomina. Podróżowanie zaczęło ją kręcić, gdy do perfekcji opanowała język obcy kończąc na studiach filologię angielską. Godziny spędzała również na nauce niemieckiego i hiszpańskiego.

Pierwszą podróż z plecakiem zaliczyła na studiach. Zaczynała od zwiedzania Polski i Europy. Później pojawiły się dalsze wyprawy. - Kiedy rozpoczęłam pracę tak sobie planowałam urlop, żeby wyjeżdżać na długie wycieczki - mówi. Rok temu wybrała się na czterotygodniowy wypad na Kubę. Podróż do tego kraju, mieszkający tam ludzie i kultura zafascynowały ją do tego stopnia, że tradycyjne wakacyjne wycieczki i odhaczanie kolejnych miejsc na mapie przestało ją cieszyć.

- Kiedy wróciłam do swojego codziennego i poukładanego życia nie mogłam się w nim odnaleźć. Wcześniej podróże dawały mi dużo energii i siły, Tym razem tak nie było - tłumaczy. Postanowiłam to zmienić - wyjaśnia. Zostawiła swoją pewną, dobrze płatną pracę w korporacji w Warszawie. Sprzedała też samochód i rower

- Pozbyłam się dosłownie wszystkich rzeczy, które były mi zbędne, byle tylko wyruszyć w drogę - opowiada. Spakowała niespełna 20-kilogramowy plecak i pojechała z zamiarem podróży dookoła świata. Nie miała żadnego planu, ale za to głowę pełną pomysłów.

Jadła insekty z grilla

Pierwszym punktem na mapie było zwiedzanie Stanów Zjednoczonych. Podczas tej wyprawy towarzyszył jej kolega, którego poznała podczas wcześniejszego wypadu. Później była Kanada, Meksyk, Kostaryka, Nikaragua, Panama, Kolumbia i Kuba. Przeważnie podróżowała samotnie, śpiąc w schroniskach, namiotach i u przypadkowo poznanych osób.

- Zazwyczaj zaczynało się od pytania o kierunek drogi. Wiele z nich jak dowiadywało się, że podróżuję, sama zapraszało mnie do siebie na kolację i nocleg - wyjaśnia.

Oprócz poznawania ludzi miała okazję spróbować swoich sił na parkiecie, tańcząc z Kolumbijczykami salsę, a także skosztować kubańskich cygar czy grillowanych insektów w Meksyku.

- Zdecydowanie lepiej smakują, niż wyglądają - śmieje się. Nie zabrakło też czasu na zwiedzanie świata.

Chwile strachu

Anna Knapik chyba najgorzej wspomina czas, kiedy zachorowała. - Miałam wysoką gorączkę i nie wiedziałam czy to zwykła infekcja, czy jakaś miejscowa choroba. Na szczęście skończyło się tylko na strachu - podkreśla. Komary także dawały w kość. - W Nikaragui na ramieniu miałam 40 ukąszeń - wspomina.

Chwile zwątpienia? - Pewnie, że są - odpowiada. Wtedy jedna trzeba podnieść głowę, poprawić koronę i iść dalej. Nie po to przewraca się całe życie do góry nogami, żeby się poddawać - odpowiada.

Anna Knapik swoje przygody opisuje na blogu eksploratorka.pl. Pomysł na niego narodził się w trakcie jednej z podróży. - Blog nie ma być przewodnikiem. Chcę podzielić się z innymi swoją pasją. Nie udało mi się wprawdzie zwiedzić całego świata - jak planowałam, ale za to odwiedzone miejsca poznałam od podszewki - mówi.

Już planuje kolejną podróż. W październiku wyjeżdża do Azji.

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

j
jenek
Podobnie, tylko że najpierw to po Europie i na miesiąc we wrześniu. Co do Indian, to wydaje mi się że nie trzeba wymieniać po roku, to solidne rowery, oczywiście zależy tez z której półki, ale generalnie polska dobra marka.
t
tubylec
Ale ludzi nosi. Nie zazdroszczę, tylko się zastanawiam, czy będą mieli komu przekazać swoje osiągnięcia? Lata lecą. Dla mnie sens życia to rodzina. Dla innych bicie kilometrów i rekordów. Po prostu życie.
t
tubylec
Ale ludzi nosi. Nie zazdroszczę, tylko się zastanawiam, czy będą mieli komu przekazać swoje osiągnięcia? Lata lecą. Dla mnie sens życia to rodzina. Dla innych bicie kilometrów i rekordów. Po prostu życie.
j
janinka
Też planujemy, tylko że na rowerze. Kupiliśmy po Indianie na początku wiosny i trenujemy. jeździmy niemal codziennie. Zimą siłowania, a w przyszłym roku gdzieś w marcu, nowe rowery w 100% profesjonalne i kierunek wschód.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska