Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sanktuarium w Kobylance. Istotą Grobu Pańskiego nie może być Chrystus zapakowany w papierową grotę

Halina Gajda
Halina Gajda
fot. tomasz tajak/lech klimek
Tomasz Tajak z Kobylanki, artysta plastyk od kilku lat przygotowuje Groby Pańskie w sanktuarium w Kobylance. Ich ideą jest minimum środków przy maksymalnej sile przekazu.

Dla Tomasza Wielki Tydzień to szczególny czas, nie tylko ze względów duchowych, ale też praktycznych. Kolejny raz będzie tworzył instalację Bożego Grobu w sanktuarium w Kobylance. Pewnie ponownie zaskoczy wiernych tak, jak przed rokiem, gdy umieścił ciało Chrystusa na szklanej tafli, z której wyłaniały się fragmenty stóp, dłoni i twarzy. Maksimum przekazu przy minimum środków.

- Przyszła taka chwila w moim życiu, że miałem po prostu dość Chrystusa zapakowanego do papierowej groty, wokół której stały begonie, hortensje albo storczyki - mówi wprost.

Stop powszednim makietom z tektury i papieru

Tomek mówi o sobie, że nie jest żadnym walczącym z utrwalonymi schematami katolikiem. Choć tak naprawdę Groby Pańskie, które od kilku lat projektuje do sanktuarium w Kobylance, robią wrażenie nie tylko na ludziach wierzących, ale też na tych bardziej zainteresowanych przekazem artystycznym. Do swoich projektów stara się wykorzystywać dostępne materiały, najczęściej drewno, kamień i szkło. Uprzedzając ewentualne domysły - nie ma w nich ani jednego politycznego podtekstu, ani popularnych często nawiązań do aborcji czy eutanazji.

Dla Tomasza Grób Pański ma być faktycznym przeżyciem najważniejszego wydarzenia w historii świata - zmartwychwstania Syna Bożego.

- Jakoś odpychają mnie te makiety, w których można znaleźć wszystko, co kryje się w kościelnych schowkach - mówi z godną podziwu szczerością.

Początki były trudne. Nie wszystko, co chciał przekazać, było przyjmowane przez odbiorców z entuzjazmem.
Zaczęło się w 2004 roku, gdy rozpoczął naukę w Liceum Plastycznym w Krośnie. Wtedy po raz pierwszy przedstawił ówczesnemu kustoszowi sanktuarium swój pomysł. - Nie zaskoczyło mnie, że nie spotkał się z aprobatą - mówi Tomasz. - Akurat mijała jakaś okrągła rocznica wydarzeń z obozu w Auschwitz, do której wtedy chciałem nawiązać. Duchowny nie podzielił mojego entuzjazmu, nie zrozumiał alegorii z Męką Chrystusa i na tym się w zasadzie skończyło - dodaje jeszcze.
Pomyślał wtedy: może w innym miejscu, w innym czasie...

Tona ziemi na posadzce. Wierni w szoku

Przełom nastąpił w 2006 roku. Do Kobylanki przyszedł nowy superior, który dał się ponieść artystycznej pasji i wizji młodego parafianina. Pozwolił mu działać. - Co zrobiłem? Wysypałem tonę ziemi, w której umieściłem figurę Chrystusa, tłem instalacji było zdjęcie kobiety z Iraku trzymającej martwe ciało chłopca - na jej twarzy widać było grymas rozdzierającego bólu. Miała uświadomić wiernym te same emocje, które towarzyszyły Maryi, gdy patrzyła na martwego Chrystusa. Współczesny obraz wojny przedstawiony jako fragment autentycznej tragedii ludzkiej. Realizacja wywołała ogólne poruszenie - wielu zastanawiało się, czy kościół jest dobrym miejscem na wyrażanie artystycznych wizji. - Pomyślałem wtedy: wreszcie chrystusowy grób przestał być tylko punktem w programie roku liturgicznego. Są emocje, ktoś się zastanowił, coś przeżył. A to już dużo - mówi Tomek.

Zainteresowanie sakralnymi realizacjami miało nie tylko lokalny zasięg. Wystarczy dodać, że ksiądz Paweł Batory, dyrektor muzeum diecezjalnego i wydziału architektury i sztuki kościelnej w Rzeszowie, użył realizacji bożych grobów z Kobylanki jako przykład pokazujący studentom, jak w prosty i wymowny sposób zobrazować istotę męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.
Bogdan Malesza, choć gorliczanin, to mocno związany z Kobylanką. Do sanktuarium w okresie Wielkiego Tygodnia zagląda często. Pierwszy zrobiony przez Tajaka grób zszokował go.

- Pierwsza myśl, która mi się wtedy nasunęła: artystyczny odjazd, kto to wymyślił. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co widzę. Zrozumiałem przekaz, który okazał się bardzo prosty - wspomina. - Jego siłą są proste rekwizyty, które tak naprawdę mają ogromną moc - dodaje.

Podziurawiony całun i papieskie rany

2014 rok. Ojcowie z klasztoru Pijarów ogłaszają konkurs dla młodych artystów na zaprojektowanie Grobu Pańskiego. Tomek myśli: to coś dla mnie. Namawia Dominikę Jasińską, jeszcze wtedy narzeczoną, dzisiaj już żonę. Ona projektantka wnętrz, on student wydziału sztuki Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. I znów - ascetyczne środki. Od sklepienia do posadzki powiesili biały, poszarpany w kilku miejscach całun. Wyglądało to, jakby został podziurawiony.

- Te „dziury” miały symbolizować rany Chrystusa i rany odniesione przez Jana Pawła II podczas zamachu w maju 1981 roku - opowiada Tomasz. - Biała tkanina była nawiązaniem do niewinności ofiar wszystkich wojen, konfliktów, ale też niewinnej śmierci Jezusa - wspomina Tomek.

Tłumaczy: nie odnosiliśmy się bezpośrednio do konfliktów zbrojnych. Inspiracją były słowa papieża, który wiele razy nawoływał do pokoju, tymczasem wtedy na świecie toczyło się kilkanaście konfliktów zbrojnych. W jednej z „ran” w materiale postawili wtedy monstrancję. Na posadzce tkanina rozwidlała się na dwie części, pomiędzy którymi stały białe kwiaty, jako symbol odradzającego się życia. Skąpe oświetlenie i kilka świec dopełniało obraz.

Tego samego roku, w Kobylance stanęło budowlane rusztowanie, które Tomasz pokrył czarną tkaniną jako tło dla pierwszego planu. U podstawy stał odrapany wózek grabarza, a w nim fragmenty ciał i krzyż.
- Chrystus był pośród nich jako ofiara wojny - przypomina.

Leszek Czech pamięta niejeden Wielki Tydzień. Jest członkiem OSP, a zwyczajowo to właśnie strażacy pełnią służbę przy Grobie. Pamięta czasy, gdy ten był umiejscowiony przy głównym ołtarzu.
- Czego w tym grobie nie było - wspomina. - Nawet kanarki w klatkach się zdarzały - opowiada.
Od kiedy grób przygotowuje Tajak, jest zupełnie inaczej.

- Ktoś powie, że nowocześniej, ale to tylko sprzyja spokojowi i skupieniu - podkreśla. - Obraz grobu zostaje w pamięci, człowiek się jeszcze długo zastanawia nad tym, co widział - dodaje.
Agnieszka Szkiluk idzie jeszcze dalej. - Groby w sanktuarium są jak uderzenie. Ich siła jest taka, że ciarki chodzą po plecach, a nogi same uginają się, by uklęknąć i zacząć się modlić - mówi z mocą. - Co roku czekam, bo dla mnie to wyjątkowy czas i wyjątkowe miejsce - dodaje.

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska