
Justyna Krupa: Można jednak odnieść wrażenie, że obecna Pana forma to jeszcze nie wszystko, na co Pana stać.
Emmanuel Sarki: Jasne. Rozmawiałem o tym nawet z prezesem Jackiem Bednarzem. Mówił mi: "Manu, grasz dobrze, ale chcę, byś dawał drużynie jeszcze więcej. Sądzę, że wciąż jeszcze duży potencjał w Tobie drzemie. Dlatego proszę, w każdym meczu staraj się dawać z siebie więcej niż tydzień wcześniej." Żebym lepiej zrozumiał pewne rzeczy, rozrysował mi to na tablicy. Na przykład, jak wykorzystać moją szybkość. Poradził mi, żebym wychodził błyskawicznie na pozycję z głębi pola, zza obrońcy. Zanim się rywal zorientuje, zostawię go w tyle. W końcu prezes jest byłym piłkarzem, potrafi dać zawodnikowi cenne rady. Po ostatnim meczu powiedział nawet: widzisz, słuchasz mnie i są efekty.

Justyna Krupa: Jak na zawodnika, który wrócił po półrocznej przerwie, radzi Pan sobie świetnie.
Emmanuel Sarki: Myślę, że Wisła docenia to, co udaje mi się ostatnio robić dla tego zespołu. Każdy z kolegów szuka mnie na placu gry. Mówią mi: Manu, jesteś najszybszym graczem, jakiego mamy. W Polsce nie ma obrońcy, który by cię dogonił. Jesteś naszą bronią, której musimy używać przeciwko każdemu rywalowi.

Justyna Krupa: Kto Panu prawił takie komplementy? Trener?
Emmanuel Sarki: Szkoleniowiec, ale również koledzy, zwłaszcza kapitan Radek Sobolewski "Sobol" powtarzał mi: "Manu, gdy przejmuję piłkę, natychmiast wychodź na pozycję, podam ci". Na początku zespół nie miał do mnie aż takiego zaufania. Nie dostawałem zbyt wiele podań. Kiedy nowy gracz przychodzi do drużyny, musi sobie dopiero zyskać zaufanie kolegów. Dopiero po jakimś czasie się przekonują, że ten nowy nie straci piłki, tylko dobrze wykorzysta podanie. Teraz wierzą, że jestem dobrym piłkarzem i wykorzystują to na boisku.

Justyna Krupa: Pańska półroczna umowa z Wisłą upływa wraz z końcem sezonu. Nie jest tajemnicą, że nie miał Pan tu rewelacyjnych warunków finansowych. Co dalej?
Emmanuel Sarki: Trzeba zrozumieć aktualną sytuację klubu, są pewne problemy z pieniędzmi. Nie przyszedłem tu jednak dla nich, tylko po to, by odbudować formę i znów być w świetle reflektorów. W końcu przez pół roku nie grałem w piłkę. Na razie korzystam z czasu spędzanego w Krakowie. Jeśli Wisła powie mi: "chcemy, byś grał tu nadal", z radością zostanę. Klub może skorzystać z automatycznej opcji przedłużenia mojej umowy, a to oznacza już dla mnie większe zarobki. Decyzja zależy od działaczy. Ja uważam, że Wisła to świetny klub, w którym pracują fantastyczni ludzie. Tacy, którzy potrafią się zawodnikiem zająć, zaopiekować.