Organizacje te wystosowały list otwarty do sieci handlowych, przekazany też do wiadomości ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela i wicepremiera, ministra rozwoju i finansów Mateusza Morawieckiego. Podkreślają, że propozycje bezwzględnego zredukowania cen produktów mleczarskich obniżają rentowność produkcji do poziomu poniżej kosztów wytworzenia produktu.
– Państwa propozycje należy więc traktować jako próbę nieodpowiedzialnego destabilizowania polskiego i unijnego rynku mleka – czytamy dalej.
Jak powiedział nam anonimowo prezes jednej z mleczarni w regionie, takie „oferty” ze strony sieci pojawiają się niemal cyklicznie. Obniżka, której teraz domagają się jest znaczna – wynosi około 30 proc. A mleczarnie muszą się godzić na dyktowane warunki, ponieważ około 70 proc. towaru sprzedają właśnie przez sieci handlowe.
– Negocjacje w jakimś stopniu pozwalają „złagodzić” skutki, ale i tak zawsze musimy wprowadzać obniżki – tłumaczy nasz rozmówca.
Dodaje, że skutki obniżek odczuwają i pracownicy spółdzielni, i dostawcy mleka, a firma musi ograniczać inwestycje. Natomiast konsumenci raczej nie powinni liczyć na to, że ceny produktów mleczarskich na sklepowych półkach spadną.
Krzysztof Banach, producent mleka z Kalinowa (pow. łomżyński) i wiceprezydent PFHBiPM podkreśla, że spółdzielnie mleczarskie w pojedynkę są bezradne wobec sieci handlowych. Dlatego, by się z nimi liczono, powinny – przynajmniej mleczarnie z woj. podlaskiego – stworzyć wspólną platformę sprzedaży.
(koci)