Początki klasztoru klarysek sięgają 1880 roku, kiedy to po uzyskaniu pozwolenia na osiedlenie się sióstr w Kętach, zakupiona została parcela z budynkiem starej poczty i przylegającym do niej małym domkiem. Rok później rozpoczęły się prace budowlane i rozbudowa klasztoru. Jednak dopiero w 1910 roku siostrom udało się zatwierdzić swoje zgromadzenie jako Klaryski od Wieczystej Adoracji.
- Końcem lat 80. XX wieku ksiądz Kuliński postanowił zagospodarować przyklasztorny plac, który latami stał pusty - mówią siostry. Wraz z ministrantami postawili ławki, utwardzili ziemię i zasadzili drzewa. Postawili również figurę Matki Bożej Fatimskiej, by nadać temu miejscu bardziej duchowy kształt. Od tego momentu dziedziniec nie był remontowany, a czas zaznaczył tutaj swoją obecność.
Uszkodzona jest kamienna posadzka, drewniane ławki spróchniały, a z murów sypie się tynk. - Chcemy zmienić zieleń, elewację oraz odrestaurować figurę Matki Bożej Fatimskiej i krzyż - mówi siostra Franciszka Hajduk. W planach jest również remont kanału odprowadzającego wodę, bo przy większych opadach ta zbiera się na dziedzińcu i mury przesiąkają wilgocią. - Musimy przez to walczyć z grzybem - dodaje siostra Franciszka. Odrestaurowana musi zostać też ceglana ściana budynku przylegająca do dziedzińca. Klaryski mają nadzieję, że remont uda się rozpocząć już na wiosnę. Niestety potrzeba aż 225 tys. zł. - Chciałyśmy użyć najtańszych materiałów, ale nie ma takiej możliwości ze względu na zabytkowy charakter dziedzińca. Dostałyśmy wytyczne od Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, co do prowadzonych tam prac jak i materiałów - mówi siostra Rafaela Rapacz.
Dziedziniec jest bardzo chętnie odwiedzany przez mieszkańców, jak i turystów z całego kraju. Plac służy również do odprawiania uroczystości kościelnych. - Ludzie często przychodzą się tu pomodlić, to taki kawałek zacisza w centrum miasta - podkreśla siostra Rafaela.
Remont placu ujęto w programie rewitalizacji, jednak prac nie da się przeprowadzić bez uzbierania wkładu własnego. Każdy, kto chce wspomóc siostry, może złożyć ofiarę pod figurką św. Antoniego w klasztorze lub za pomocą przelewu bankowego.
- Każdy datek jest dla nas bardzo ważny. Wierzymy, że się uda, bo dziedziniec ma służyć przede wszystkim wiernym - podkreśla siostra Franciszka.
Klaryski liczą przede wszystkim na ludzi dobrej woli, ponieważ same nie posiadają źródła zarobku. Podejmują tylko prace powierzone przez przełożoną. Są to zwyczajne czynności, takie jak: pranie, sprzątanie, gotowanie, szycie, czy praca w ogrodzie. Niektóre zajęcia, np. haft, są źródłem ich utrzymania. Pomimo tego, że same potrzebują pomocy, to dzielą się tym, co mają. - Codziennie przychodzą do nas ludzie z prośbą o pomoc, modlitwe lub po prostu osoby głodne - mówi siostra Rafaela. - Wtedy wlewamy trochę więcej wody do zupy, którą gotujemy dla siebie i się dzielimy.