Ta naga, skądinąd, prawda objawiła się w szczecińskim sądzie, w którym dwie kobiety zostały ukarane naganą za opalanie się topless na basenie. Na znak protestu ściągam więc spodnie wraz
z przyległościami i w kierunku polskiego wymiaru sprawiedliwości wypinam blady zadek.
Mieszkamy pod bardzo dziwną szerokością kulturową. Najpierw pozwalają nam, niczego nieświadomym niemowlakom, biusty ssać, cmokać i obgryzać, a później próbują wmawiać, że golizna jest nieobyczajna, i zasłaniają oczy przy najbardziej niewinnych filmowych scenach łóżkowych.
I moralizują, gdy główną rzeczą, o której w pewnym wieku zaczynamy myśleć - patrząc z perspektywy męskiej części populacji - jest właśnie biustów ssanie, cmokanie i obgryzanie.
Jesteśmy społeczeństwem wstydu. Seks niezmiennie kojarzy się u nas z grzechem, pornografią
i Lucyferem z erekcją. Czymś zakazanym i nieczystym. Czymś, co wymaga zgaszenia światła w sypialni. Czymś, o czym nie potrafimy normalnie rozmawiać i co wywołuje na policzkach rumieńce zażenowania.
Pani sędzia ze Szczecina, która wydała kuriozalny wyrok, nie wygląda na osobę, która posiadanie świerszczyka uznaje za dewiację. Tak jednak się zachowuje.
W uzasadnieniu mówi o zgorszeniu, które mogły siać dwie atrakcyjne dziewczyny. Brednie.
W charakterze biegłego należało powołać pierwszego z brzegu mężczyznę.
Każdy z 20 milionów Polaków wypowiedziałby się z grubsza tak samo: "Wysoki sądzie, biusty lubię
od dziecka. Były też takie, które wywoływały u mnie pewne reakcje, ale na pewno nie było nią zgorszenie. Czy na koniec to ja mogę o coś zapytać? Jaki jest adres tego szczecińskiego kąpieliska?".
Steve Martin, amerykański komik, powiedział kiedyś, że gdyby miał piersi, to bawiłby się nimi całymi dniami. W Polsce robiłby to zapewne w więzieniu. Dlatego głośno krzyczę: ,,Wolność dla bimbołów!".