https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Spokojna i wyluzowana. Kamila Lićwinko skacze po medal [ZDJĘCIA]

Jakub Guder, Londyn
fot. Andrzej Banaś
Jeśli nie teraz, to kiedy? Kamila Lićwinko staje przed szansą wywalczenia swojego pierwszego medalu dużej imprezy na otwartym stadionie.

Kto zna Kamilę Lićwinko dłużej, ten w Londynie przyznaje, że dawno nie widział jej tak spokojnej. Kto wie - może to klucz do medalu.

Na dużych imprezach na otwartym stadionie rekordzistce Polski zawsze czegoś brakuje. W 2011 r. - gdy mistrzostwa świata odbywały się w koreańskim Daegu - ona zmagała się z kontuzją. Na igrzyska w 2012 r. nie pojechała, rok później była siódma na MŚ w Moskwie. Gdy dwa lata później w Pekinie wyrównała własny rekord Polski (1,99), to wystarczyło tylko do czwartego miejsca. Wreszcie Rio 2016 - 1,93 i dziewiąte miejsce. Jest co prawda halową mistrzynią świata (Sopot 2014), ale medal na Stadionie Olimpijskim w Londynie byłby czymś wyjątkowym.

Po eliminacjach, gdzie wykonała trzy skoki i wszystkie trzy zaliczyła (1,92), widać było, że jest spokojna i pewna siebie.

- To były dla mnie naprawdę dobre kwalifikacje. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Może dzięki temu podejdę do finału ze spokojniejszą głową - mówiła Lićwinko w czwartek. - Dobrze, że piątek mam wolny, ale nie zmęczyłam się bardzo. Oddałam sześć skoków - trzy próbne, trzy w konkursie. Ekonomicznie. Jest dobrze i mam nadzieję, że tak dobrze będzie w sobotę - dodawała.

ZOBACZ TAKŻE:
Ramil Guliyev mistrzem świata na 200 m [ZDJĘCIA]. W sprincie zaczyna się bezkrólewie?

Lićwinko stwierdziła, że „emocje zeszły z niej wieczorem dzień przed eliminacjami”. - Nigdy tak dobrze się nie czułam, a mam się czuć coraz lepiej. Michał [Michał Lićwinko, mąż, a zarazem trener naszej zawodniczki - JG] celował tak, żeby najlepsza forma przyszła w sobotę. Liczę na to, że w finale będzie tak samo luźno i spokojnie - mówiła Polka z uśmiechem.

Lićwinko: Nie myślę o medalach i rywalkach. Chcę rozegrać swój konkurs

Lićwinko za wszelką cenę ucieka od rozmów o medalach czy rywalkach. - Nie chcę o tym myśleć, nakładać sobie presję. Chcę rozegrać swój konkurs: tylko ja, rozbieg, poprzeczka i zeskok - kończy.

Kto może zagrozić Polce podczas sobotniego finału (godz. 20.05)? Faworytką jest występująca pod neutralną flagą Rosjanka Marija Lasickene, zdecydowana liderka w tym sezonie. W czwartek 1,92 w pierwszej próbie zaliczyły też młoda Ukrainka Julia Lewczenko, Amerykanka Inika McPherson i Brytyjka Katarina Johnson-Thompson, która ma już za sobą start... w sedmioboju. Ulubienica miejscowej publiczności jest rekordzistką Wielkiej Brytanii w skoku wzwyż (1,97).

Kamila Lićwinko
fot. Andrzej Banaś

Bednarek bez finału

Więcej z pewnością spodziewaliśmy się po Sylwestrze Bednarku. Polak to halowy mistrz Europy z Belgradu, ma w tym roku piąty wynik na świecie (2,32), ale niestety nie zobaczymy go w niedzielnym finale.

Inna sprawa, że minimum kwalifikacyjne było dość wygórowane (2,31), a rywale skakali wysoko. Żeby znaleźć się w decydującej rozgrywce, trzeba było skoczyć minimum 2,29, a Polak przeleciał nad poprzeczką zawieszoną o trzy centymetry niżej.

Faworytem konkursu będzie rewelacyjny Katarczyk Mutaz Essa Barshim, który w tym roku skakał już 2,38.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska