Batalia o nazwę napojów energetycznych trwa od 2010 roku, kiedy fundacja Michalczewskiego "Równe Szanse" zerwała umowę z firmą FoodCare. Bokser domagał się wycofania z rynku napoju nazwanego jego przydomkiem. Poszło podobno o pieniądze. Michalczewski nawiązał współpracę z wadowicką firmą Maspex, która zaczęła produkcję Tigera.
Sprawy o prawo do oznaczenia toczyły się przed kilkoma sądami w Polsce. Na czas rozstrzygnięcia sporu FoodCare dostał zakaz produkcji, sprzedaży i reklamy Tigera. Na wypadek, gdyby bokser nie miał racji, sąd nakazał mu wpłacenie 6 mln zł kaucji. Pieniądze miałyby zrekompensować straty FoodCare za czas zakazu produkcji Tigera.
Nie wykluczone, że pięściarz straci te pieniądze. Krakowski sąd uznał, że nie posiada on wyłącznych praw do oznaczenia Tiger. Nie może więc domagać się, by firma FoodCare przestała korzystać z wytworzonych przez siebie produktów o tej nazwie.
Wyrok znacza, że nie tylko Maspex może produkować Tigera. Decyzja sądu nie jest prawomocna. Bokser już zapowiada, że "nie odpuści i złoży apelację". - To orzeczenie sądu jest jednym z wielu, które do tej pory zostały podjęte, ale nie ostatnim i nie ostatecznym - wyjaśnia Dariusz Michalczewski. - Rynkowo nic się nie zmieniło - spółka FoodCare ma nadal zakaz produkcji i sprzedaży napojów z oznaczeniem Tiger na bazie prawomocnych postanowień sądowych - dodaje.