Sukces jest tym cenniejszy, że oświęcimianie pod szyldem Re-Plastu, nie wygrali dotąd żadnego trofeum. Były przegrane batalie o mistrzostwo Polski (z Katowicami 0:4, w 2022 roku), Puchar Polski czy Superpuchar Polski. O oświęcimianach zaczęto mówić, że są pokoleniem nie potrafiącym wygrywać sportowych „wojen”, a jedynie „bitwy”. Do czasu.
- Uważam, że w 2020 roku, w „sezonie covidowym”, kiedy przerwano rozgrywki po fazie zasadniczej, przyznając medale na podstawie miejsce zajętych w tabeli, zdobylibyśmy mistrzostwo. Zespół był na fali wznoszącej. Ostatecznie przypadło nam „srebro”, a Tychom „złoto”. Przyznano dwa równorzędne brązowe medale – przypomina Mariusz Kaszuba, jeden z oświęcimskich działaczy.
To było w czasie pierwszej pracy Nika Zupancicia w Oświęcimiu. Teraz dokończył to, co sam rozpoczął, choć trzeba przyznać, że po jego odejściu, z Unią pracowali jedynie amerykańscy szkoleniowcy.

Zupancić w drugim roku swojej drugiej pracy w Oświęcimiu sięgnął po „złoto”.
- Nie było łatwo, bo wiadomo, że nasz budżet jest mniejszy od innych ekip zgłaszających mistrzowskie aspiracje, a mam na myśli Katowice i Tychy, które pokonaliśmy w drodze do mistrzostwa – wspomina Mariusz Sibik, prezes oświęcimian. - Razem z Michałem Brózdą, innym współwłaścicielem Re-Plastu, szukamy zawodników na miarę naszych finansowych możliwości poprzez różne agencje menedżerskie. Swoje typy przekazujemy sztabowi szkoleniowemu, który zawodników weryfikuje i sprawdza oraz podejmuje ostateczną decyzję o ich ewentualnym angażu.
Każde pokolenie ma własny czas
Znający od lat historię oświęcimskiego hokeja, szybko porównują obecnie mistrzostwo do tytułów wywalczonych sprzed lat. W latach 90. dwudziestego wieku, oświęcimianie przez pięć lat walczyli o przełamanie hegemonii Podhala. Kiedy się to wreszcie udało, w meczy decydującym o mistrzostwie Polski, rozegranym w Oświęcimiu 20 marca 1998 roku, Unia pokonała także 1:0 Podhale, a „złotego gola” zdobył wówczas Sławomir Wieloch. Tym razem na kartach historii zapisał się Litwin Mark Kaleinikovas. Obecnie oświęcimianie przerwali dwuletnią katowicką dominację.
Jeśli chodzi o tegoroczną batalię o złoty medal, choć oświęcimianie wygrali mecz otwarcia w Katowicach (3:2), nie mogli kończyć finału u siebie, bo przegrali także we własnej hali, po dogrywce 2:3. To był trzeci mecz serii, a pierwszy przy Chemików, po katowickim dwumeczu. Katowiczanie, jako lider fazy zasadniczej, mieli przywilej zakończenia rywalizacji przed własną widownią, na wypadek maksymalnej liczby spotkań. Tak też się stało.
Jednak i tym razem klubowi historycy, ku pokrzepieniu serc, poszukali w przeszłości przypadek godny powielenia. Wszak historia lubi się powtarzać.
W 2002 roku oświęcimianie także stoczyli finałową batalię, obejmująca maksymalną liczbę siedmiu spotkań z Katowicami. Wtedy także drużyna ze stolicy Górnego Śląska była najlepsza po fazie zasadniczej i miała przywilej zakończenia finału przed własną publicznością. Katowiczanie przegrali 1:2. To było 26 marca 2002 roku. No i teraz, rzeczywiście, historia się powtórzyła.

Działacze przed sezonem mówili, że planem minimum jest półfinał. To był kamuflaż?
- Na pewno nie chcieliśmy wywierać presji na zawodnikach, ale każdy wiedział, o co idzie walka. Zresztą budżet założyliśmy właśnie na poziomie finału. Gdyby nie udało nam się w nim wystąpić, mielibyśmy „manko” – wyjawia prezes Sibik. - Teraz mam świadomość, że na kolejny sezon, w którym czeka nas debiut w hokejowej Lidze Mistrzów, musimy mieć budżet większy o 15-20 procent od obecnego. Mam nadzieję, że zdobycie mistrzowskiego tytułu pomoże nam w realizacji nowych wyzwań.
I pomyśleć, że oświęcimianie w ćwierćfinale, także po maksymalnej liczbie spotkań, wyeliminowali przeciętną w sezonie zasadniczym Comarch Cracovię. Wówczas niewielu wierzyło, że w półfinale można ograć Tychy. Re-Plast Unia dokonała tego w pięciu meczach.
- Zwycięstwo w ćwierćfinale nie tylko nas zahartowało w bojach, ale także scaliło naszą drużynę w sportową rodzinę, która była tak silna, że potrafiła pokonać wiele przeciwności losu – podsumował Łukasz Krzemień.
Kibice zapewne podpisują się pod jego słowami, bo przecież w całej mistrzowskiej batalii oświęcimianom anulowano trzy gole, w bardzo ważnych meczowych momentach.
Bądź na bieżąco i obserwuj
- Tak zmieniła się jedna z najważniejszych dróg na południu Polski
- Ważne inwestycje kolejowe na stacjach w Małopolsce zachodniej
- W Oświęcimiu mają prezydenta. W Kętach i Zatorze poznają go po drugiej turze
- Morsy w Oświęcimiu zakończyły sezon. Wiedzą, kiedy rozpoczną nowy. WIDEO
- Kibice na hokejowym finale w Oświęcimiu. Cała hala dopinguje, Unia tego potrzebuje!
- Centrum Kardiologii w Oświęcimiu w nowej siedzibie przyjęło blisko 3,8 tys. pacjentów