Igor Stachowiak zmarł w maju ubiegłego roku na komisariacie przy ulicy Trzemeskiej we Wrocławiu. Ale skandal wybuchł dopiero rok później gdy Superwizjer TVN ujawnił wstrząsające nagrania pokazujące jak funkcjonariusze traktują zatrzymanego. Był rażony prądem z paralizatora. Dziś czterej policjanci są podejrzani o torturowanie Igora.
Reportaż TVN wywołał trzęsienie ziemi w policji. Zdymisjonowano m.in. Komendanta Wojewódzkiego Arkadiusza Golanowskiego, jego zastępcę do spraw prewencji - Krzysztofa Niziołka, szefów Komendy Miejskiej Dariusza Kokornaczyka i Jerzego Kokota. Zapowiedziano wszczęcie wobec nich postępowań dyscyplinarnych. Tak też się stało. W czerwcu pisaliśmy o zarzutach dyscyplinarnych wobec Kokornaczyka i Kokota.
Ale kar żadnych nie ma. Wszystko dlatego, że oficerowie nabyli już uprawnień do przejścia na emeryturę i takie raporty poskładali kilka miesięcy temu. Zgodnie z przepisami po złożeniu raportu w ciągu trzech miesięcy policjant musi przejść na emeryturę. A postępowanie dyscyplinarne trzeba umorzyć. - Jest możliwość dyscyplinarnego zwolnienia funkcjonariusza ze służby w trybie natychmiastowym, ale tylko jeśli mamy do czynienia z „oczywistością czynu”, na przykład ktoś jest złapany na gorącym uczynku brania łapówki – opowiada emerytowany wysoki rangą oficer policji. - W innych sytuacjach nie ma możliwości wstrzymania odejścia na emeryturę do czasu dokończenia postępowania dyscyplinarnego.
ZOBACZ TAKŻE: Podejrzany o znęcenia się w komisariacie przeniesiony do rezerwy MON. "Okłamał służbę"
Adam W., były policjant podejrzany o znęcanie się nad Igorem Stachowiakiem, został w piątek przeniesiony do rezerwy kadrowej Dyrektora Departamentu Kadr MON.
1 czerwca 2016 roku został przyjęty do służby w Żandarmerii Wojskowej. - Nie ma wątpliwości, że okłamał służbę, do której przyszedł – skomentował w Sejmie szef MON Antoni Macierewicz.