Jednym z dzieci, które miałyby przyjechać do Krakowa jest jedenastoletnia Syryjka, Hibe. Straciła obie nogi, bo do pokoju, w którym się bawiła, wpadła bomba i wybuchła zaraz obok niej. Tureccy lekarze starali się jej pomóc, ale protezy, które zrobili, nie pomagały w chodzeniu. Leczenie w Polsce, gdzie opieka nad pacjentami bez kończyn jest na porządku dziennym, byłoby dla niej ratunkiem.
Podobnie jak dla czwórki kolejnych dzieci, które, tak jak Hibe, straciły ręce lub nogi podczas starć w Aleppo.
Grupę małych pacjentów z Syrii do Krakowa chce ściągnąć Polska Misja Medyczna (PMM). Przedstawicielki tej organizacji właśnie wróciły z Turcji, gdzie spotkały się z chorymi dziećmi i zajmującymi się nimi lekarzami. Przy okazji przekazały20 tys. dolarów, ktore PMM zebrała na zakup leków dla ofiar wojny w Syrii.
- To nie jest tak, że chcemy wyciągać z Turcji czy Syrii pacjentów, którym można pomóc na miejscu. My szukamy dzieci, które trzeba leczyć specjalistycznie - a tam nie ma takich możliwości - tłumaczy Małgorzata Olasińska-Chart z PMM.
Misja Medyczna współpracuje z Balsam Medical Organization , która ma pomóc w wybraniu i przewiezieniu dzieci do Polski. Razem z nimi mają przyjechać opiekunowie. Z każdym pacjentem przeleciałaby więc mama, babcia, ciotka albo inna kobieta, która może się nim zajmować.
- Na początku stycznia napisałyśmy pismo do prezydenta Jacka Majchrowskiego, w którym prosimy o zgodę na przyjęcie piątki dzieci - mówi szefowa PMM, Ewa Piekarska. Jak podkreśla, droga do wydania zgody na przyjazd dzieci i finansowanie ich leczenia jest długa. Prośba musi trafić do wojewody, ten skonsultuje się z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji, a minister z premier Beatą Szydło. Dopiero jej zgoda da zielone światło, żeby ściągnąć tutaj dzieci.
Na razie prezydent Majchrowski zwrócił się do wojewody Józefa Pilcha z pytaniem, co można w tej sytuacji zrobić. Sprawa jest w toku, a urząd wojewódzki sprawdza prawne możliwości.
- Gmina Kraków może jedynie wspierać inicjatywę i pomóc w zorganizowaniu przyjazdu dzieci, ale nie możemy za to zapłacić. Jeśli w Krakowie pojawią się mali pacjenci z Syrii, ich leczenie będzie musiał finansować ktoś inny - organizacja albo państwo - tłumaczy Monika Chylaszek, rzeczniczka prezydenta Majchrowskiego. Dodaje, że miasto zrobiło rozeznanie wśród szpitali, które mogłyby przyjąć dzieci z Aleppo. Dwa się zgodziły - Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Prokocimiu oraz szpital im. Żeromskiego. - My moglibyśmy pomóc finansowo jedynie repatriantom, Polakom wracającym z zagranicy - podkreśla Chylaszek.
Jednocześnie partia Razem we współpracy z kilkoma organizacjami złożyła w Radzie Miasta Krakowa petycję z podpisami 1600 osób. Domagają się przyjęcia w naszym mieście rodziny syryjskiej.