Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szerzyny. Starsi ludzie okradzeni w biały dzień

Robert Gąsiorek
Robert Gąsiorek
Pan Jan odzyskał co prawda piłę, ale stracił wiarę w ludzi
Pan Jan odzyskał co prawda piłę, ale stracił wiarę w ludzi Robert Gąsiorek
Złodzieje nie mają skrupułów. Ich ofiarami padło rodzeństwo ufnych staruszków z Szerzyn. Jeden zagadywał, a w tym czasie wspólnik plądrował dom na skraju wsi. Złapała ich policja

85-letni Jan Gotfryd i jego o pięć lat młodsza siostra Helena zawsze byli otwarci i po prostu wierzyli ludziom. Teraz na każdego spoglądają już nieufnie. Odkąd ich dom, położony na samym skraju wioski, na cel wzięli złodzieje. Zjawili się w biały dzień. Nie przeszkadzało im bynajmniej, że staruszkowie byli na miejscu. Ani to, że ofiary ich znają.

Pani Helena w minioną środę wybrała się do sołtysa, aby opłacić podatek. Kiedy wracała, zdziwiła się widząc z daleka zaparkowany przed jej domem nieznany samochód.

Nieproszeni goście

- Zastanawiałam się, któż to może być. Gości się przecież tego dnia nie spodziewałam - opowiada 80-latka. Przekraczając próg od razu zauważyła siedzących w kuchni dwóch mężczyzn. Rozmawiali o czymś żywo z panem Janem.

- Kiedy przyszła Helena, to ich zostawiłem. Miałem tamtego dnia dużo roboty w polu - tłumaczy mężczyzna. Jego siostra usiadła w kuchni obok niespodziewanych gości. Wtedy skojarzyła, że ich przecież zna. Zaledwie parę tygodni wcześniej staruszkowie zatrudnili tych samych mężczyzn na kilka dni, aby pomogli im przy gospodarce. Byli to 30-letni Krzysztof S. oraz 40-letni Mirosław M.

- Odkąd dostali od nas zapłatę, więcej ich nie widzieliśmy. Aż nagle po coś przyszli - mówi pani Helena.

Obaj panowie wyjaśnili jej, że podjechali samochodem zupełnie przypadkowo. Jeden z nich opowiedział, że kiedy szedł drogą, potknął się o kamień. A upadając, nabawił się jakiegoś urazu.

- Narzekał, że strasznie go ta noga boli. Pytał, czy nie mam jakiejś maści przeciwbólowej. Tak się akurat złożyło, że niedawno miałam złamaną nogę, więc taka maść w domu była. Poszłam jej poszukać do pokoju. Kiedy ją przyniosłam, myślałam że obaj sobie pójdą - relacjonuje.

Nic z tego. Rzekomo kontuzjowany posmarował sobie nogę, po czym w zamian za pomoc zaoferował, że jego kolega pozamiata cały dom. Grzeczna odmowa na nic się zdała. - Jego kolega i tak wziął miotłę i zaczął kręcić się po domu, niby zamiatać - kręci głową Helena Gotfryd.

Drugi z gości nie opuszczał towarzystwa gospodyni. Cały czas zagadywał, wypytywał, czy rodzeństwo nie potrzebuje innej pomocy. - Z tego wszystkiego w ogóle nie widziałam tego, co robił drugi mężczyzna. Po chwili ten gadatliwy wstał, zerknął przez okno i mówi, że niestety muszą jechać - wspomina kobieta. Obaj pospiesznie wsiedli do auta i odjechali.

Dopiero za jakiś czas pan Jan wrócił z pola. Siostrze już nie dawała spokoju myśl o wizycie niespodziewanych gości. Poprosiła brata, żeby zajrzał do wszystkich pomieszczeń i sprawdził, czy aby wszystko jest na miejscu. Złe przeczucia 80-latki niestety się potwierdziły. Jan Gotfryd już po chwili zauważył brak piły spalinowej. Nowiutkiej, kupił ją zaledwie tydzień wcześniej.

- Byłem bardzo zły. Leżała jeszcze na stole w pudle. Nowa piła kosztowała mnie 1700 zł, a ci złodzieje przyszli i ją zabrali bez żadnych skrupułów - na samo wspomnienie znów się denerwuję.

Wtedy od razu pobiegł do sąsiada, żeby wezwać policję.

Mundurowi z jednostki z Tuchowa na miejscu byli już po chwili. Poszukiwania nie trwały długo, bo obydwaj przestępcy to mieszkańcy niedalekich Ołpin. Policjanci zastali ich w domach.

- Nie mieli już przy sobie skradzionej piły - mówi asp. sztab. Paweł Klimek, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji Tarnowie.

Krzysztof S. oraz Mirosław M. zaraz po kradzieży sprzedali urządzenie. Chętny od razu się znalazł, skoro chcieli za maszynę tylko 600 złotych. Policjanci dotarli także do okazyjnego kupca. - Gdy tylko dowiedział się, że piła jest kradziona od razu ją wręczył funkcjonariuszom - dodaje Klimek.

Jestem przerażony

Zatrzymani niczemu nie zaprzeczali. Złożyli obszerne wyjaśnienia. Prędko przekalkulowali, iż nie trafią za kratki, jeśli tylko z własnej woli poddadzą się karze. Swoje grzechy chcieliby odkupić, wykonując prace na rzecz gminy Szerzyny. Obaj są jej mieszkańcami.

- Jeszcze nie otrzymaliśmy żadnego pisma w tej sprawie z sądu. To warunek, aby pomyśleć o przydzieleniu im jakiegoś zajęcia. W razie czego zostaną skierowani do Zakładu Usług Komunalnych i będą wykonywać u nas prace porządkowe - mówi Zuzanna Kluz, sekretarz gminy Szerzyny.

Jan i Helena Gotfryd odzyskali skradzioną piłę, ale stracili dawną pewność siebie.

- Wiem teraz, że ludziom nie powinno się zbytnio ufać. Przerażony jestem zwłaszcza tym, że okradli nas mieszkańcy sąsiedniej wsi. Prawdę mówiąc, to szkoda, że za karę prawdopodobnie nie pójdą do więzienia - stwierdza Jan Gotfryd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska