MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szlachcianki za rękę dostawały złoto i klejnoty. Chłopki - po dwie krowy

Andrzej Ćmiech
Już w XV wieku warunkiem zamążpójścia było spisanie intercyzy, czyli umowy małżeńskiej. Posag wnosili nie tylko ojcowie, którzy chcieli wydać swoje córki, ale także ich przyszli mężowie.

Dwie krowy, parę wołów, świnie, a nawet wóz kuty i skrzynię malowaną z bielizną, odzieżą i pościelą, a także po korcu owsa, jęczmienia i żyta musieli wygospodarować kmiecie na Ziemi Gorlickiej na posag dla córki. W przypadku szlachty posagi szły w złotych i srebrnych kosztownościach, a nawet nabywanym prawie do całych wsi. Byli tacy, którzy na wielokrotnych ożenkach zbijali prawdziwe fortuny. Łowcy posagów nie ominęli też Gorlickiego.

Intercyzę, czyli umowę o posag i jego zabezpieczenie, zawierano na naszej ziemi od zarania dziejów nieurzędowo przy zrękowinach, spisując ją prywatnie przed zawarciem związku małżeńskiego.

Męska oprawa dla żony

Mąż zobowiązany był honorem do sądowego zapisu posagu żony i przywianku. Te miały być sumą równą wielkości wiana wniesionego przez żonę. Oprawa ta - jak ją powszechnie nazywano - była zabezpieczeniem dla kobiet na wypadek owdowienia i stanowiła dożywocie każdej z pań.

Często zdarzało się, zwłaszcza pośród biedniejszej szlachty, że mężowie dawali oprawę żonie, chociaż nie wnosiła żadnego posagu. To zwyczajowe prawo znalazło szerokie odbicie w zapisach w księgach ziemskich krakowskich, bieckich czy też sądeckich. I tak najstarsza gorlicka zapiska dotycząca kontraktu ślubnego pochodzi z 1442 r., kiedy to ,,Piotr Karwacjan zapisał swej żonie Warszce, córce Dziersława Białonia z Więckowic, 400 grzywien posagu i wiana na połowie dóbr w Gruszowie oraz Imbramowicach w ziemi krakowskiej oraz w mieście Gorlice, wsiach Stróżówka i Glinik w ziemi bieckiej”. W 1469 r. podobnego zapisu dokonał ich syn Jan, który przeznaczył swej żonie Zofii, córce Jana z Wojnarowej, 100 grzywien posagu i tyleż wiana na połowie swych dóbr dziedzicznych i dworze w Gorlicach oraz rolach do niego przynależnych.

Dwie krowy i skrzynia malowana z ręką córki

Do naszych czasów zachował się w archiwum krakowskim oryginalny mieszczański kontrakt małżeński zawarty w lutym 1641 r. w Bieczu pomiędzy znanym aptekarzem tego miasta Danielem Barianem Rokickim, ojcem wychodzącej za mąż Zuzanny, a cechmistrzem bieckiego cechu sukienniczego Andrzejem Pindorem, starającym się o jej rękę.

W umowie tej czytamy m.in.: „Za przystojnym staraniem pana Pindora p. Rokicki onemuż w stan małżeński p. Zuzannę, córkę swoją, dać obiecał i pozwolił czas wykonywania tego aktu za niedziel 6 zaznaczyć”. Zgodnie z intercyzą, Andrzej Pindor panience Zuzannie, przyszłej małżonce, miał podarować 700 złp, a w aktach miejskich dwa tygodnie po ślubie zapisać prawo do wszystkich swoich dóbr ruchomych i nieruchomych, złota, srebra, klejnotów.

„A z osobna, iż w swojej pracy w ochędostwie (stroje, ozdoby - przyp. red.), klejnotach, pieniądzach, złocie i srebrze etc. p. Zuzanna wniesie do p. Andrzeja Pindora niemało, tedy to po ślubie wszystko spieniężywszy, małżonkowi do wspólnego używania da. A pomieniony A. Pindor powinien jej to, jako wniesienie, przed urzędem miejskim radzieckim zapisać, a potem przyszłą małżonkę swą do wszelkich dóbr, które by nabywał, przypuścić” .

Intercyza zawierała również obietnicę przyszłego męża, dotyczącą poszanowania Zuzanny. Zgodnie z nią Andrzej Pindor był zobowiązany, by swojej żonie żadnych wymówek i przykrości nie czynić. Inaczej było wśród kmieci na wsiach. W kontraktach małżeńskich przyobiecywano posagi głównie w postaci inwentarza i sprzętów. Przykładowo Stanisław Ziemierowic z Rozembarku obiecał dać córce Marii wychodzącej za mąż „dwie krowy, parę wołów, świnie, wóz kuty, pług, bronę, skrzynię malowaną z bielizną i odzieżą, pościel, po korcu owsa, jęczmienia i żyta”.

Majątek za „wieniec panieństwa”

Zmorą okresu staropolskiego na naszej ziemi były częste epidemie, choroby oraz infekcje poporodowe u kobiet, które powodowały dużą umieralność. Nic więc dziwnego, że zdarzało się często, że jedna osoba zawierała kilkakrotnie intercyzy przedślubne w czasie swojego życia, zapisując w kontrakcie ślubnym przyszłym współmałżonkom ,,za wieniec panieństwa” czy też ,,za wieniec kawalerstwa” część własnego majątku.

Zwyczaj ten w XVII w. stał się niegorszącą normą będącą podstawą tworzonych fortun. Takim klasycznym przykładem „łowcy posagów” był Jan Wielopolski z Kobylanki, który zawierał trzykrotnie kontrakt małżeński. Najpierw z Anielą Febroną Koniecpolską, bratanicą hetmana, a po jej śmierci w 1663 r. z Konstancją Krystyną Komorowską, będącą jedyną dziedziczką ordynacji pińczowskiej. Wraz z nią wziął majątek i tytuły. Od tej chwili jego tytuł brzmiał: Margrabia Gonzaga de Wielopolski-Myszkowski hrabia na Żywcu i Pieskowej Skale, ordynat na Pińczowie, Chrobeżu, Mirowie i Książu. Ożenek ten sprawił, że stał się jednym z największych magnatów Rzeczypospolitej.

W samej tylko Ziemi Bieckiej oprócz Kobylanki był właścicielem Bystrej, Grabu, Cieklina, Lipinek, Duląbki, Radocyny, Zdyni, Dobrzyni, Roztajni, Dołów, Świetkowej, Ożynnej, Wiszowatki i Woli Cieklińskiej. Jego znaczenie w ówczesnej Rzeczypospolitej było tak duże, że po śmierci drugiej żony mógł konkurować ze znakomitym skutkiem o rękę markizy d’Arquien, siostry królowej Marysieńki, stając się szwagrem króla Jana III Sobieskiego.

Niewiele ustępował mu jego kuzyn, współwłaściciel Gorlic, Jan Pieniążek, który również trzykrotnie zawierał kontrakt małżeński. Najpierw w 1644 r. z Heleną z Mysłowskich, wdową po Mikołaju Brzostowskim, która powiększyła jego stan posiadana o dobra w województwie ruskim. Po jej śmierci w 1671 r. zawarł kontrakt z Anną Teresą Warszycką, wdową po Stanisławie Warszyckim. Małżeństwo to przyniosło mu 100000 zł w gotówce, część dóbr po byłym mężu oraz kilkanaście wsi w powiecie piotrkowskim. Przez trzecie małżeństwo, zawarte ok. 1690 r. z panną Angelą z Kaszowskich, doszedł do dóbr na Podlasiu, stając się właścicielem m.in. Kozierady, Górek i Ostromęczyna.

W tym czasie nie gorszyła nikogo różnica wieku. Normą było, że pan młody był zawsze starszy i różnica wieku w kolejnych małżeństwach jeszcze się powiększała, dochodząc niekiedy do czterdziestu lat.

Protesty i ucieczki niezadowolonych panien

Często przeciw ustalonym normom obyczajowym i zaplanowanemu przez rodziców zamążpójściu córki protestowały i dawały się porwać miłemu swojego serca. Tak uczyniła m.in. wspomniana już Zuzanna, córka Daniela Bariana Rokickiego, która w przededniu swojego ślubu uciekła ze szlachcicem, czy też Eufrozyna Mniszchówna z pobliskiego Dębowca, która „nie zapomniawszy sreber, złota i klejnotów, a nawet garderoby, wymknęła się z dworu i uciekła z ukochanym”, protestując w ten sposób przeciwko tyranii matki.

Jak wynika z dokumentów historycznych, pierwsza z nich wróciła do rodziców, bojąc się zapewne utraty posagu, i zawarła związek z Andrzejem Pindorem, stając się jego drugą żoną. Natomiast druga nie wróciła do matki, dochodząc swoich praw przed Trybunałem Lubelskim. Ten, poczuwając się do obowiązku strzeżenia karności rodzinnej, orzekł w swoim wyroku, że panna Eufrozyna „wykroczyła przeciw poczciwości stanu swego”, i skazał ją na utratę połowy posagu.

Mimo to płomienna miłość znalazła finał na ślubnym kobiercu i panna Eufrozyna Mniszchówna wyszła za swojego porywacza Hermolausa Jordana z Samoklęsk. Na przestrzeni lat treść i zawartość kontraktów małżeńskich ulegała zmianie, ale zawsze określały one stopień wzajemnej zależności małżonków, dając zdrowe podstawy materialne dla rozwoju podstawowej komórki społecznej.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska