Autorka: Katarzyna Gajdosz, Gazeta Krakowska
- Mam za dużo, żeby umrzeć, a za mało, żeby przeżyć - ocenia swoją sytuację Czesława Kamycka. 73-letnia kobieta mieszka samotnie w kawalerce. Utrzymuje się z emerytury przekraczającej tylko trochę tysiąc złotych.
- Ale po ściągnięciu przez komornika należności, na opłacenie mieszkania, lekarstwa i jedzenie zostaje 670 zł - wylicza.
Nie przypuszczała, że na starość zostanie sama z ogromnymi długami. Brała kredyty, bo jak twierdzi, chciała pomóc bliskiej osobie.
- To ona miała spłacać długi. Niestety, zostałam oszukana - mówi.
Żeby spłacać zadłużenie, zaciągała kolejne pożyczki. Dla banków nie była wiarygodna, ale tak zwane chwilówki nie odmówiły jej finansowego wsparcia. Kobieta popadła w spiralę długów, która sięga obecnie pół miliona złotych.
- Już nawet nie wiem, ilu komorników jest nade mną - płacze starsza pani.
Sytuacja, w jakiej się znalazła, nie pozostała bez wpływu na jej zdrowie. Kobieta prawie nie wychodzi z domu. Może liczyć jedynie na pomoc najbliższych sąsiadów. To oni, jak się domyśla, zgłosili ją do udziału w akcji Szlachetna Paczka. W sobotę do drzwi mieszkania pani Czesławy zapukali wolontariusze z prezentami, które ledwo udało się pomieścić w kawalerce.
- Dostałam tyle jedzenia, że o święta jestem spokojna - cieszy się kobieta. - Teraz potrzebna jest jeszcze lodówka, by to wszystko schować. Stara nie działa od dwóch miesięcy - żaliła się nam kobieta, gdy w tym czasie wolontariusze wnosili potrzebny sprzęt.
Pani Czesława zaniemówiła. Dopiero po chwili, ze łzami w oczach, stwierdziła:
- Dzięki Szlachetnej Paczce czuję, że zły los się ode mnie odwróci i jeszcze zaznam spokojnej starości.
Szlachetna Paczka dotarła w weekend do 63 potrzebujących rodzin w Nowym Sączu i okolicy. W akcję zaangażowało się 36 wolontariuszy. Im z kolei pomagały całe rodziny.
- Ja tu tylko robię za kierowcę - żartował Mateusz Lis.
Jego żona od sześciu lat jest wolontariuszką, a dzieci, Szczepan i Joanna, pomagają jej, odkąd skończyły 18 lat. Co roku również organizują paczkę dla potrzebującej rodziny.
- Ale nie wybieramy jej wcześniej - wyjaśnia Joanna Musiał. Z doświadczenia wiedzą, że zdarzają się sytuacje awaryjne.
- Tak jak dziś, gdy darczyńca zerwał z nami kontakt i jedna z rodzin została bez paczki. Już działamy, by dostali to, czego potrzebują - mówi Joanna.