Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpilka: Trenuję nawet warzechami

Łukasz Madej
Artur Szpilka
Artur Szpilka fot. Jan Hubrich
Już 25 stycznia niepokonany Artur Szpilka, w Nowym Jorku, w legendarnej hali Madison Square Garden, zmierzy się z Bryantem Jenningsem. Z tego powodu zamiast w Wieliczce święta spędza w Warszawie.

Witam Panie Arturze...
… no nie, co prawda święta tuż-tuż, ale chyba zanim wyjdę na ring w Nowym Jorku, to was wszystkich wezmę w obroty (śmiech).

Aż tak dużo odbiera Pan telefonów od dziennikarzy?
Trochę tego wszystkiego ostatnio jest.

Sam Pan jest sobie winien, bo to przecież Pana pomysł, żeby zmierzyć się z Bryantem Jenningsem, czyli czwartym pięściarzem świata.
Wiem, wiem. Tak sobie tylko żartuję. Jestem w dobrym humorze, bo właśnie na takie wyzwania czekałem. Spoko, mam chwilę, pogadajmy. Co chcecie wiedzieć?

Czy to prawda, że nawet w kuchni ćwiczy Pan taktykę na Jenningsa?
Prawda. Moja dziewczyna Kamila przedłuża sobie ręce warzechami i mówi, że jest właśnie Amerykaninem (śmiech). A poważnie mówiąc, to trzeba przyznać, że Jennings ma naprawdę długie łapy. Dobrze się broni, ale będę starał się mu to maksymalnie utrudnić. Taktykę ustali oczywiście trener Fiodor Łapin. Już ćwiczymy pełną parą. Codziennie ciężko pracuję. Daję z siebie wszystko i ten wysiłek z całą pewnością zaprocentuje 25 stycznia. Jestem naładowany, cały czas podekscytowany. Jennings to dobry zawodnik, ale wygra Szpilka. Teraz daję z siebie wszystko na treningach, a w styczniu powtórzę to między linami w Madison Square Garden.

Właśnie, obiekt nazywany "Mekką boksu zawodowego", do tego waga ciężka i niepokonany polski pięściarz. Brzmi niesamowicie.
Prawda? I do tego walczy z niepokonanym Amerykaninem. Ludzie chcą takich walk. Chcą emocji, jakie idą razem z pojedynkiem zawodników, którzy jeszcze ani razu nie przegrali. A wyjście między liny w Madison Square Garden było jednym z moich marzeń. Jestem szczęśliwy.

Siedemnaście lat temu również tam Andrzej Gołota stoczył pierwszy, legendarny już pojedynek, z Riddickiem Bowe'em. Pamięta Pan?
Hmm, miałem wtedy siedem lat, więc nie jestem pewny, czy wstałem w nocy, ale później tamtą walkę na pewno oglądałem. W każdym razie jak już byłem starszy, to zarywałem noce na walki Gołoty. Polacy wstawali dla niego, a teraz będą to robić dla mnie.

Pierwszy raz w karierze to nie Pan będzie jednak faworytem.
Dobrze zdaję sobie sprawę, że taka jest właśnie większość opinii. Amerykanin to czwarty pięściarz w rankingu, a ja jestem czternasty. No, ale co mam powiedzieć? Przecież to ja wygram. Mówiliśmy o Gołocie, więc pamiętam, że kiedy walczył z Bowe'em, też nie nasz tylko amerykański zawodnik był faworytem. Wiemy dobrze, dlaczego Gołota przegrał [dyskwalifikacja za ciosy poniżej pasa - red.]. Są podobieństwa tych dwóch sytuacji, ale różnica jest zasadnicza, bo teraz zwycięży Polak.

Ile kilometrów jest Pan w stanie przebiec.
Z tym bywa różnie. Dwanaście, dziesięć, osiem, cztery. To wszystko zależy od momentu przygotowań. Ten ostatni dystans to już przed samą walką pokonuję.

Jak widać, kondycja jest, więc nie wolał Pan zmierzyć się z Jenningsem na dystansie dwunastu, a nie dziesięciu rund?
Wolałem. Z tego, co wiem, to na początku rozmów plany były takie, żeby walka została zakontraktowana na taki właśnie dystans. Coś tam się zmieniło, więc ostatecznie jest dziesięć rund. I też dobrze.

Jeden z Pana promotorów Piotr Werner był pod wrażeniem, że bardzo szybko zostały ustalone warunki finansowe.
Bo nie były dla mnie żadnym priorytetem. Walkę pokaże HBO. To wielka szansa, żeby się pokazać, a potem dostać jeszcze większe pojedynki. No a przecież wiadomo, że finanse też z tym przyjdą.

Wygrał Pan już na punkty z czterokrotnym pretendentem do mistrzostwa świata wagi ciężkiej Jameelem McCline'em, czy mającym za sobą walkę o tytuł kategorii cruiser Brianem Minto. Przez techniczny nokaut pokonał Pan z kolei Owena Becka, który o pas walczył z samym Nikołajem Wałujewem. Teraz pora na rywala z aktualnej ścisłej czołówki świata. To wszystko w dwa i pół roku występów w wadze ciężkiej. Ma Pan wrażenie, że jest najodważniej prowadzonym polskim pięściarzem?
Mam. Ale nie tylko polskim, bo wystarczy sprawdzić, jakich przeciwników mieli bracia Kliczkowie, kiedy byli na moim etapie kariery. Od początku twierdziłem, że interesują mnie tylko i wyłącznie konkretni rywale. I wydaje mi się, że do tej pory miałem bardzo dobrych przeciwników. Jak mówiłem, starcie z Jenningsem to wielka szansa, a do tego wszystkiego pojawiła się jeszcze taka dodatkowa stawka, bo wiadomo, że Witalij Kliczko odchodzi. Teraz czołówka rankingu WBC jest taka: Bermane Stiverne, Chris Arreola i Deontay Wilder. Tuż za nimi znajduje się Bryant Jennings. Po tym chyba widać, jak ważny pojedynek przede mną, nie?

Widać.
W styczniu zamierzam udowodnić wszystkim, że Artur Szpilka zostanie mistrzem świata. Że to ja jestem przyszłością boksu nie tylko w Polsce, ale też na świecie. Nie mogę już doczekać się naszej walki. Cały czas nią żyję. Będzie widowisko.

Gdzie Pan spędza święta?
Zostajemy z dziewczyną w Warszawie. Ze względu na treningi nie jedziemy ani do Wieliczki, ani do domu Kamili we Wrocławiu. Szkoda, że nie spędzimy czasu z rodziną, ale nic na to nie poradzę. Teraz koncentruję się tylko na 25 stycznia. W Nowym Jorku dam z siebie wszystko. Obiecuję.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska