– Sytuacja jest gorsza niż kiedykolwiek, ale z zupełnie innych powodów niż pandemia – tłumaczy w rozmowie z "BI" Anna Rulkiewicz, prezes Grupy Lux Med. Rulkiewicz wskazuje na wzrost kosztów energii, sięgających nawet "kilkuset procent". Do tego dochodzi inflacja przekraczająca 16 proc., a także inflacja medyczna, "która jest dużo wyższa niż inflacja ogólna i wynosi około 20 proc.".
– W lipcu rząd ustanowił minimalne wynagrodzenie dla personelu medycznego i to z automatu wymusiło podwyżki także w sektorze prywatnym. Presja na wzrost stawek jest ogromna i nie ma innej możliwości niż przełożenie tych kosztów na pacjentów – wyjaśnia.
Podwyżki na poziomie 40 proc.
– Mówimy o kwotach dwucyfrowych, w zależności od klienta rzędu 20, 30, a nawet 40 proc. Trwają renegocjacje z klientami korporacyjnymi i część pacjentów już odczuła wyższe ceny – tłumaczy. Jak wyjaśniła, "dotychczasowe stawki rzędu 60-70 zł miesięcznie są nie do utrzymania". – Możemy myśleć o zmianie produktu, ale klient zazwyczaj oczekuje takiego samego pakietu usług, do jakiego jest przyzwyczajony. To się więc kończy podwyżkami – zapowiedziała.
Jednocześnie zapytana, czy firma notuje spadek popytu na swoje usługi w związku ze spowolnieniem gospodarczym, odparła, że "sektor ochrony zdrowia zawsze był bardziej odporny na spowolnienie gospodarcze", jednocześnie dodając, że nie oznacza, że nas ono nie dotknie".
– Czarny scenariusz to redukcje etatów. Obsługujemy przede wszystkim klientów korporacyjnych i jeśli oni zaczną zwalniać, spadnie liczba pacjentów. Na razie jednak nie widać redukcji i wydaje mi się, że rząd będzie chciał za wszelką cenę obronić miejsca pracy – przyznała.
źródło: Business Insider
