- Do niedawna nie wierzyłam, że kiedyś uda mi się odnaleźć grób prababci. To jest prawdziwy cud! - cieszy się Giselle Grunfeld Heimann Ratain. 61-latka zjawiła się w Tarnowie, podążając tropem historii swych przodków. Towarzyszył jej mąż Mark i znajomi z Polski. Mogił wspólnymi siłami szukali na cmentarzu żydowskim.
- Moi pradziadkowie byli Żydami, urodzili się i żyli w Tarnowie, tutaj też zostali pochowani - opowiada. Zmarli w czasie I wojny światowej z głodu. Choć byli biedni, ktoś po śmierci pogrzebał ich w dwóch oddzielnych grobach. - Nie wiemy kto to zrobił, miałam tylko w rodzinnym albumie fotografie miejsc, w których zostali pochowani. Chciałabym wyjaśnić tę zagadkę - podkreśla Giselle.
Odnaleźć przodków
Z pomocą przyszła jej rodzina Michalaków ze Świdnicy. Pani Wiktoria kilkanaście lat mieszkała w Stanach i opiekowała się dziećmi Giselle. Pewnego razu Amerykanka opowiedziała jej historię swojej rodziny i poprosiła o pomoc. - Dałam jej dwie fotografie i zapytałam, czy nie pomogłaby mi znaleźć pradziadków. Wiedziałam, że dla tej kobiety nie ma rzeczy niemożliwych - wspomina 61-latka z Chicago. Pani Wiktoria zdjęcia przekazała wnuczce. Ta skontaktowała się z muzeum.
Wyprawa za ocean
Dwa lata temu Wiktoria Michalak z synem Markiem przyjechała do Tarnowa, by spełnić prośbę Giselle. Ze zdjęciami nagrobków w ręku rozpoczęli przeczesywanie cmentarza żydowskiego. - Wiedzieliśmy, że nie będzie to łatwe. Porównywaliśmy napisy na fotografiach z tym, co zastaliśmy na miejscu - tłumaczy Marek Michalak. Godzina po godzinie mozolnie przeczesywali zapomniany kirkut. Warto było, bo jeden z grobów udało im się zidentyfikować. Kiedy do Giselle dotarła ta wiadomość od razu postanowiła lecieć do Polski.
Spełnia się marzenie
Przyjechała do Tarnowa niemal dokładnie w setną rocznicę śmierci pradziadków. Musiała na własne oczy zobaczyć odnaleziony grób i poszukać kolejnego. Towarzyszył jej mąż Mark i niezawodni przyjaciele ze Świdnicy. - Jestem bardzo podekscytowana tym, że zobaczyłam jak obecnie wygląda Tarnów i stare miasto z budynkami, w których być może mieszkali moi przodkowie - opowiada.
Wspólnie pomaszerowali do tarnowskiego muzeum, gdzie otrzymali klucz do cmentarnej bramy. Mogiłę prababci namierzyli już bez najmniejszego problemu. Giselle, kiedy tylko go zobaczyła, mocno się wzruszyła.- Nigdy nie przypuszczałam, że ten moment kiedyś nadejdzie - mówi. Od razu rozpoczęła poszukiwania miejsca pochówku pradziadka. Na razie nie dały one jednak żadnego rezultatu.
Zadanie nie będzie proste, bowiem wiele macew na kirkucie jest uszkodzonych, na innych brakuje napisów. - Szanse na znalezienie na pewno są. Sporo na podstawie zdjęć już ustaliśmy - pociesza Adam Bartosz, wieloletni dyrektor Muzeum Okręgowego w Tarnowie.