Ekspertyza biegłego do spraw rekonstrukcji wypadków drogowych właśnie trafiła do tarnowskiej Prokuratury Rejonowej. To kluczowy dokument w przygotowywanym akcie oskarżenia, który prokurator skieruje w ciągu najbliższych 3 tygodni do sądu przeciwko 19-letniemu Arkadiuszowi L. - Biegły stwierdza, że odpowiedzialność za wypadek w całości ponosi kurier. Winy chłopca w całym zdarzeniu nie było - wyjaśnia Arkadiusz Bara, zastępca prokuratora rejonowego w Tarnowie.
To zaprzecza m.in. informacjom, które pojawiły się wkrótce po wypadku, jakoby chłopiec celowo miał schować się za busem i dlatego kurier, cofając, go nie zauważył. - Opinia biegłego potwierdza tylko to, co wiedzieliśmy od początku, że gdyby kurier spojrzał w lusterka i upewnił się, że nikogo nie ma z tyłu, to Sebastian dzisiaj wciąż byłby z nami - mówi przez łzy Monika Hołda, mama 9-latka.
Chłopiec, po którym przejechał dostawczy peugeot boxer, doznał rozległych obrażeń wewnętrznych. Miał zmiażdżoną czaszkę. Lekarze próbowali przywrócić mu krążenie, ale te działania były praktycznie z góry skazane na niepowodzenie. Po około półgodzinie stwierdzono zgon 9-latka.
Do wypadku doszło 30 grudnia przed blokiem przy ul. Ablewicza (Falklandy) w Tarnowie. Kurier zaparkował swój samochód na osiedlowej uliczce, nie stosując się m.in. do ustawionego przy wjeździe na nią znaku o zakazie ruchu w tym miejscu. - Podbiegłam do niego i zapytałam go: "Dlaczego tutaj wjechałeś. Znaku nie widziałeś?". Odpowiedział mi jedynie: "Przecież wszyscy tu jeżdżą" - mówi zdruzgotana mama chłopca.
Od momentu wypadku nie widziała na oczy sprawcy śmiertelnego potrącenia swojego syna. Ten nie kontaktował się z rodzicami Sebastiana, nie przeprosił za to, co zrobił. Nie pracuje już w firmie kurierskiej. Przebywa na wolności, ale zostało mu zatrzymane prawo jazdy. Za nieumyślne spowodowanie wypadku grozi mu nawet do 8 lat więzienia.
- Od tego czasu minęło już blisko 5 miesięcy, a ja wciąż nie mogę pogodzić się ze śmiercią wnuka. Ogromnie mi go brakuje - mówi rozgoryczony Roman Ostrowski, dziadek chłopca, który po tym wszystkim, co się stało, wpadł w depresję i sam na ponad miesiąc wylądował w szpitalu.
Lada dzień na cmentarzu w Krzyżu, gdzie znajduje się grób Sebastiana, pojawi się nagrobek z płytą w kształcie serca. Wkomponowana będzie w niego piłka z granitu, bo to futbol był prawdziwą pasją 9-latka. - Sebastian chciał grać jak Ronaldo w Realu Madryt. Występował w młodzikach Westovii, miał talent, strzelał dużo goli. Dlatego na zdjęciu nagrobnym również będzie z piłką - mówi Roman Ostrowski.